Rozdział 3

583 37 17
                                    

- Nazwała cię podstarzałym burakiem?

- Tak.

- Już ją lubię – Tomek nie mógł przestać się śmiać – Widać, że dziewczyna zna się na ludziach. Dasz mi jej numer?

- Masz jej numer. Użyczyła mi swojego telefonu, żebym mógł się z tobą wczoraj skontaktować.

- Jak mi powiedziałeś, że mam nie oddzwaniać, to go wykasowałem. Na pewno nie da się nic zrobić? Nie zapisałeś go sobie gdzieś? Jako numer alarmowy?

- Uwierz mi, ta panna nie jest w twoim typie, ale jeśli tak bardzo chcesz, zadzwoń do Rity. Ona najprawdopodobniej nie wykasowała połączenia. Nie miała na to czasu – uśmiech, jaki pojawił się na twarzy Aleksandra, był bardzo wymowny. Rita była jego dobrą znajomą. Ilekroć pojawiał się w Łodzi, zawsze znajdował czas na spotkanie. Oczywistym więc było, że wczoraj właśnie u niej poszukał pomocy.

I cielesnego ukojenia.

- A w twoim typie jest? – Tomek spojrzał na przyjaciela, uśmiechając się w sposób wyjątkowo jednoznaczny. Doskonale wiedział, w jakich kobietach gustuje Aleksander. W drobniutkich blondynkach, z głębokim gardłem, oraz mózgiem, który nie wykazywał zbyt wielkich przebłysków inteligencji. A wszystko to po to, aby mógł nimi łatwiej manipulować, spotykając się z kilkoma jednocześnie.

- W moim tym bardziej – upił łyk kawy, którą kupił na stacji benzynowej. Smakowała paskudnie – Podobno nie ma brzydkich kobiet, tylko człowiek za mało alkoholu wypije. Wątpię jednak, aby w jej przypadku pomogła jakakolwiek ilość wypitej wódki – zdawał sobie sprawę z tego, że nieco przesadza, bo Amelia, wcale taka brzydka nie była. Fakt, nie widział jej za dnia, tylko w świetle ulicznych latarni i samochodowych żarówek. Z jakiegoś jednak powodu uznał, że obraz, jaki nakreślił swojemu kumplowi, powinien być właśnie taki. Zresztą, przecież już nigdy więcej jej nie spotka, po co więc w ogóle o niej rozmawiają.

- Brzydka, inteligentna i honorowa epileptyczka. Brzmi bardzo intrygująco. Mimo wszystko chciałbym ją poznać. Masz u niej dług wdzięczności, uratowała ci tyłek – Tomek zatrzymał samochód nieopodal mieszkania Aleksandra.

- Sam sobie uratowałem tyłek. Ona tylko mnie wspomogła. Nie musiała tego robić – oczywiście Wolf, ty debilu, z tyłu głowy usłyszał kpiący głos, trzeba było podziękować za podwózkę i ratować się na pieszo, skoro taki z ciebie chojrak.

- Faktycznie, nie musiała, a ty zapewne dalej popierdalałbyś po lesie, w swoim najlepszym garniaku od Armaniego. Ona natomiast nie straciłaby kluczyków od auta. Taka, kurwa, subtelna różnica. Mogę się nie znać, ale skoro ma padaczkę, to wydaje mi się, że jej życie pełne jest ograniczeń, a przez ciebie, oczywiście zrobiłeś to nieświadomie, nałożono na nią kolejne. Z tego, co mi wiadomo, tacy ludzie muszą się naprawdę wykazać, aby zdobyć prawo jazdy. Są odpowiednie uwarunkowania i takie tam. Osobiście uważam, że powinieneś się jej odwdzięczyć. Ale to tylko moja, subiektywna opinia. Możesz ją mieć w dupie.

- Mam – warknął Aleksander.

- Widzę, że im dłużej nie ruchasz, tym bardziej wkurwiony jesteś. Idź sobie zwal konia, ochłoń i przemyśl to jeszcze raz.

- I co jeszcze, kurwa? W ramach rekompensaty za poniesione straty, mam zostać jej szoferem? – Olek popukał się w czoło.

- Może.

- Mam teraz na głowie inne sprawy. Dobrze wiesz, jakie.

Tomek wiedział i już współczuł tym, którzy wpakowali Aleksandra do bagażnika. Lepiej dla nich, gdyby byli skuteczniejsi. Wczoraj wykorzystali jego słabość do kobiet, podstawiając mu jako słupa szczuplutką, cycatą blondyneczkę, która miała go zwabić do mieszkania, żeby oni zajęli się resztą. Musieli naprawdę dobrze odrobić lekcje, że udało im się wyprowadzić w pole takiego szczwanego lisa, jakim był Wolf. Ktoś im powiedział, co mają zrobić. Aleksander miał nawet podejrzenia co do tego, kto to mógł być. Oczywiście podzielił się nimi ze swoim przyjacielem.

WolffWo Geschichten leben. Entdecke jetzt