Rozdział 5

805 41 11
                                    

Zatęchnięta piwnica jednego z podwarszawskich domów, była miejscem dość licznie odwiedzanym przez pewnych jegomości. W standardzie przychodzili tam trzy razy dziennie, aby donosić posiłki. W dodatkowym bonusie, raz lub dwa razy w tygodniu, aby nagrać film, albo zrobić zdjęcia, których domagała się rodzina porwanych.

Aleksander Wolf był jednym z tych, którzy brudzili sobie ręce uprowadzeniami dla okupu. Zajmował się pertraktacjami. Był w tym kurewsko dobry. Jak nikt potrafił wpłynąć na ludzi w taki sposób, że nawet nie pomyśleli o tym, aby powiadamiać policję.

- Mówiłem, że to amatorzy – spojrzał na Tomka, który stał oparty plecami o ścianę i patrzył na dwóch przerażonych mężczyzn. Tych samych, co to kilka dni temu wpakowali jego najlepszego przyjaciela do bagażnika i wywieźli go na wycieczkę. Mimo, że łącznie mogli ważyć grubo ponad dwieście kilo, w tym momencie wyglądali jak dwaj, wystraszeni nastolatkowie, których ojciec przyłapał na nielegalnym oglądaniu pornoli. Zlokalizowanie ich nie sprawiło im najmniejszych problemów.

- Mówiłeś. Chłopaki nie mieli pojęcia z kim zadzierają. Klementyna musiała to pominąć podczas ustalania szczegółów zlecania. Wstyd panowie, żeby przed porwaniem nie zrobić rekonesansu – Tomek splunął pod nogi - Z takim podejściem, to wy kariery w światku przestępczym nie zrobicie. Ja bym was nie zatrudnił – dla lepszego efektu, pogroził im palcem.

- Mariusz Bąk, pseudonim „Szerszeń" – Aleksander przykucnął obok mężczyzn – Lat dwadzieścia trzy. Karany, obecnie pod nadzorem. Z tego co mi wiadomo, jeśli nie pojawisz się jutro u swojego kuratora, wracasz do pierdla. Dobrze mówię?

Ten, do którego skierowane było to pytanie, przełknął nerwowo ślinę.

- Tadeusz Słoń, pseudonim „Trąba" – Tomek parsknął śmiechem – Lat dwadzieścia siedem. Karany, podobnie jak kolega. Siedział za brutalne pobicie. Bardzo nietolerancyjny dla homoseksualistów i mniejszości narodowych – Aleksander spojrzał wymownie na Balcera, który uniósł pytająco brwi – Wiesz, „Trąba", tak się składa, że mój przyjaciel, który tam stoi, jest żydowskim gejem.

Tomek ni to sapnął, ni chrząknął. Powstrzymał się jednak przed popukaniem w czoło.

- Obaj jesteśmy gejami, z dziada pradziada – wyszczerzył zęby do Aleksandra – A wy wkurwiliście mojego chłopaka.

- Otóż to, trzeba było mnie nie wkurwiać. Niemniej, mam dziś bardzo dobry humor i jeśli zrobicie to, o co was poproszę, za godzinę jesteście wolni. Jeśli jednak nie, ty – wskazał na „Szerszenia" – zostaniesz za dwa, może trzy dni, odstawiony pod najbliższy komisariat. Wiesz, jaki będzie finał. Natomiast ty – spojrzał na drugiego z mężczyzn – Dla ciebie wymyślę coś specjalnego. I zaufaj mi, będzie bolało.

Reakcja ze strony obu związanych, była żadna, co Aleksander wziął za dobry znak.

- Podobno, jeśli czegoś nie lubimy, jesteśmy nastawieni do tego negatywnie. Dlatego, „Trąba", masz jedyną i niepowtarzalną okazję, chociaż kto wie, może ci się spodoba, żeby poczuć się przez chwilę jak jeden z tych, którymi tak gardzisz. Zrób swojemu koledze dobrze. Ustami.

Tomka aż wmurowało. Tego to on się zdecydowanie nie spodziewał, o czym świadczyła jego zdziwiona mina. „Trąba" też się nie spodziewał, bo zaczął coś bełkotać przez zaklejone usta. Coś, co brzmiało jak stek wulgaryzmów, pociśniętych w kierunku Aleksandra.

- Tak, wiem, prędzej dasz się zabić, niż to zrobisz. Przewidziałem taką ewentualność – wyciągnął broń, odbezpieczył i wycelował w głowę „Trąby", a potem zapytał o to, gdzie ma go pochować po wszystkim. Po policzku Słonia popłynęły łzy. Pięć sekund później mężczyzna pokiwał głową, nie mając pojęcia, że Aleksander blefuje z tym zabijaniem, bo przecież nic w jego wyrazie twarzy i ruchach, nie wskazywało na to, że nie strzeli.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 22, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WolffWhere stories live. Discover now