Prolog.

2.1K 111 66
                                    

25 wrzesień 2020, poniedziałek.

Przemierzał wilgotne i chłodne dzielnice stolicy. W lewej dłoni trzymał papierowy kubek, sącząc z niego piernikową kawę. W uszach niedbale wetknięte zostały białe słuchawki, a szyja dwudziestolatka obrywała zimnymi podmuchami. 

Na plecach miał swój ulubiony szary plecak, w którym znajdowały się najważniejsze rzeczy. Chociaż, czy faktycznie były najważniejsze? Różne były pojęcia konieczności, racja? Przez ramie przewieszona czarna torba sportowa, a u stóp stała walizka. Wymęczona, skatowana, cała zadrapana i poobijana. Najwidoczniej przeprowadzka z nadmorskiego Busan do tętniącej życiem stolicy, było wyczerpujące. 

Jeongguk odbierając swoje klucze do akademickiego pokoju, wreszcie odetchnął z ulgą. Był to taki wdech, jakiego nie zaznał od przeszło dwudziestu lat swojego życia. Poczuł się... wolny? W zasadzie co się dziwić? Dokonał tego, co pragnął.

Po wielu walkach z samym sobą, a także z domem rodzinnym zdał egzaminy maturalne na najwyższe wyniki. Sam nie był pewien, skąd wzięła się w nim ta determinacja i dociekliwość, lecz jedno było pewne - wyszło mu to na lepsze. 

Następnie przysłowiowo zacisnął zęby, kiedy wysyłał pierwsze w swoim życiu CV do branży kulinarnej. Nie potrzebował zbijać majątku, potrzebował odłożyć co nieco. Chociaż miał odłożoną naprawdę sporą sumę. A to dzięki stypendiom, a to dzięki spadkowi, dzięki pracy dorywczej. Niekiedy za młodu robił też rysunki (a raczej grafiki) na zlecenia. Niby nic wielkiego, ale zawsze troszkę wonów w portfelu więcej. 

Wyprowadził się, teraz był absolutnie na swoim utrzymaniu. To czy przeżyje, zależało tylko i wyłącznie od niego. 

Kiedy wypełniał formularz wprowadzający nowych studentów Seluskiego Uniwerystetu Artystycznego, pierwszy raz pomyślał - może być ciężko. Tego pragnął. Żył przeświadczeniem, że przeżył już tyle, że nic go nie zabije. Z resztą, nie bez przyczyny w życiu dwudziestolatka nierzadko przewijało się powiedzenie (będące zarazem jego motto):

Co cię nie zabije, to cię wzmocni. 

Mimo faktu, że busańczyk nie musiał aż tak oszczędzać na każdym wonie, zaznaczył jednak pokój dzielony z drugą osobą. Niby było go stać na osobny pokój akademicki, ale w zasadzie stwierdził, że może być też ciekawiej. Tak miał w planach pracować, nawet miał umówioną wizytę w jednej z jadłodalnii. Oczywiście pobliskim szkole. 

Ciemnowłosy podreptał na mieszkaniowy balkonik, w dłoni obracając co chwilę czarną zapalniczkę. Gdzieś w kieszeni jego zarówno ciemnych dresów znajdowała się także paczka, z piekącą używką. Czym prędzej podpalił tytoń, momentalnie zaciągając się. Aish, jak on kochał tę palącą pyszność! Czuł satysfakcje, kiedy z malinowych ust wylatywały coraz to większe kłęby dymu. Niekiedy formował je w kółka, niekiedy w malownicze obłoki. Czasem wyrzucał dym nosem, przypominał wtedy smoka. Ale coś w tym wszystkim, oczarowało młodego Jeona.

Czy nowa rzeczywistość była taka piękna, na jaką się zapowiadała? Może brak rodziny u boku, wymarzona szkoła i uliczny gwar pomogą zregenerować chłopakowi nadszarpniętą psychikę? Bardzo by tego pragnął. 

Przez ostatnie dwa i pół roku odrzucał od siebie każdą możliwą formę przyjemności. Postawił na nauce, nauce i jeszcze raz nauce. Jedyną deską oparcia w całym tym nieszczęściu był nikt inny jak Yoo Kihyun. Czyli w dalszym ciągu nierozłączona część Jungkooka. Uważał go za swojego przyjaciela, a zarazem drugą połówkę, za swoją bratnią duszę. Rozumieli się bez słów. Dwudziestolatkowi w ich przyjaźni podobało się najbardziej to, że nie musieli rozmawiać codziennie. Przez ten okres widzieli się kolejno dwa razy. Dwudziestotrzylatek ambitnie podszedł do swojego życia, a razem ze swoim chłopakiem postanowili przejść na poważniejszy etap związku. Listopada dwa tysiące dwudziestego roku, hyung zaprosił nawet bruneta do swojego miasta, miał wtedy okazję poznać jego ukochanego. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz