Rozdział dwudziesty szósty

914 79 19
                                    

#SWYCff

Życie niekiedy układa różne scenariusze. Czasem są one jednymi z bardziej przewidywalnych, a niekiedy zaskakują. Bywają sytuacje, gdy nie zdążymy mrugnąć, a nasze życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie zawsze jest to pozytywna zmiana, w niektórych przypadkach dowiadujemy się o tym dopiero po jakimś czasie. 

Tak też było dnia siódmego lipca, kiedy sen z powiek dziewiętnastoletniego Mina został spędzony w jeden z najbardziej bezczelnych sposobów, czyli przez donośny krzyk ojca. Od rana cała posiadłość żyła i dudniła, a szło to za sprawą przyjęcia urodzinowego jego rodzica. Cała służba od samego świtu była przygotowana do działania. Po całej rezydencji roznosiły się cudowne zapachy, od których zaczynało burczeć w brzuchach innych. 

Jedną z ważniejszych zasad w życiu bruneta było wysypianie się. Nieważne, co takiego działo się dookoła, on sam musiał dać radę się wyspać. Inaczej dzień był stracony, nic nie było w stanie go poprawić. Nie wspominając już nic o tym, ile rzeczy dawał radę wówczas zrobić. Zaledwie nic. 

- Wstawajże. - nakazał starszy mężczyzna, który jak gdyby nigdy nic, paradował po pokoju młodszego syna. Ten leżał zakopany w swojej czarnej pościeli z oczyma przymkniętymi. - Nie mamy całego dnia. 

- Ledwie świt jest. - wymruczał chłopak, zakrywając poduszką głowę. Niestety na marne, gdyż ojciec wyszarpał ją, odrzucając w kąt. 

- Dzisiaj świętujemy moje urodziny, a ty masz dodatkową robotę. - oznajmił, ciskając piorunujące spojrzenie w stronę potomka. 

- Ja? Robotę? - dopytywał. Już i tak zdążył się delikatnie rozbudzić przez wrzaski, jednak nie wszystko do niego docierało. 

- Masz randkę. - wyznał tonem nieprzyjmującym żadnych sprzeciwów. - Umówiłem Cię z panną Shin na romantyczne śniadanie w jednej z najlepszych restauracji. - dodał, ale nawet nie czekał, by syn cokolwiek odpowiedział. Jedynie dodał zbywczo. - Miło by było, gdybyś ruszył cztery litery i zaczął się szykować. 

- Słucham? - krzyknął brązowowłosy, niemal zrywając się ze swojego łoża. - Nie idę na żadną randkę. 

- Owszem, idziesz. - parsknął szyderczo. - Zainteresuj się wreszcie swoim losem, niewdzięczny gówniarzu. - warknął, podchodząc do swojego dziecka, chcąc jednocześnie cisnąć uderzenie w jego polik. - Razem z matką i dziadkami harujemy, byście mieli co do gęby włożyć. Rodzinę założyć i tak musisz, a przy okazji pomożesz staruszkom trochę. 

- Mam do cholery dopiero dziewiętnaście lat! - zawołał, lecz jedyne co poczuł w odpowiedzi to ból rozchodzący się po całej twarzy. - Wy wszyscy żyjecie w jakiejś iluzji. To zło, które czynicie, a maskujecie je słowami  "To wszystko dla was, ludu Korei"... Ono was dopadnie. 

- Nie wiesz, o czym mówisz. - prychnął, po raz kolejny śmiejąc się z chłopaka. - W polityce i w rządzeniu krajem, sprawy mają się trochę inaczej. 

- Nie zamierzam iść na studia prawnicze. 

Mimo iż to zdanie padło zupełnie niezwiązane z tematem rozmowy, między dwójką zapadła cisza. 

- Zgłosiłeś już papiery, za późno. 

- Jeżeli nawet się dostanę, pierwszego dnia z nich zrezygnuję. - powiedział prosto. Był rozwścieczony, a wiedział, że musi opanować nadszarpnięte nerwy. 

- Wyrzucę Cię wtedy z domu, rozumiesz? - pięćdziesięciolatek wymierzył kolejny cios na twarz swojego dziecka. Tym razem uszkodził mu wargę, a także nos. Do tego stopnia aż z ciała stoczyła się ciepła krew. 

Slept with your crush | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz