25.

876 29 4
                                    

Myślałam, że dostanę cukrzycy pisząc ten rozdział hah.

—I co o tym myślisz, Jace? Ja nie odzyskałam jeszcze wszystkich wspomnień — zapytała Clary, kiedy już wyszli z biblioteki, zostawiając tam wszystkich pozostałych. Dziewczyna nie protestowała kiedy po zatrzaśnięciu drzwi, wziął ją za rękę i splótł razem ich palce. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc że dla Jace'a to całkiem normalna sytuacja. Chciała by powrócili do takiej relacji, jaką mieli przed tym jak utraciła pamięć. Wszystko szło w dobrym kierunku i miała nadzieję, że ten stan rzeczy będzie trwał jak najdłużej. Nie zależało jej na wspomnieniach o blondynie tak bardzo jak wcześniej. Owszem, bardzo by się ucieszyła gdyby jednak wróciły, ale tej jednej rzeczy Aniołowie chyba nie mieli zamiaru zwracać. Przynajmniej na razie. Chciała się skupić na nowych, wspaniałych wspomnieniach, które mogli razem utworzyć. Dobrą rzeczą w tym całym bałaganie, było to, że pamiętała niektóre rzeczy o Isabelle. Na przykład to, że nie należy brać od niej jedzenia. Pamiętała też wszystkie szczegóły o Simon'ie i Luke'u, do czasu swoich feralnych urodzin: szczególną sytuacją, która zapadła jej w pamięci było to, że Luke dał jej zestaw farb a ona obmalowała nimi furgonetkę przyjaciela. Wróciła do rzeczywistości, kiedy poczuła jak Jace mocniej ściska jej dłoń, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.

— Najważniejszym co wiem, to to, że nie dam cię już skrzywdzić —zapewnił zatrzymując się na środku korytarza. Spojrzał jej głęboko w oczy, a ona poczuła ciepło na policzkach. — Po tym jak odzyskaliśmy cię z rąk Jonathan'a, miałem złudną nadzieję, że nic podobnego się już nie zdarzy. Jak widać, myliłem się — powiedział, spuszczając wzrok i kreśląc kciukiem kółeczka na dłoni Clary. — Kiedyś powiedziałem ci, że przysięgam na nas. Ponieważ to jest coś, w co wierzę najbardziej. Dlatego, przysięgam na Anioła, że zrobię wszystko żebyśmy już zawsze byli razem.

Clary zaparło dech w piersi, a oczy zaszły łzami. Nie sądziła, że może usłyszeć z ust Jace'a tak wzruszające wyznanie. Pragnęła tego samego co on i chyba dopiero teraz naprawdę zdała sobie z tego sprawę. Po jej policzku spłynęła samotna łza, której nie dała rady powstrzymać. Jace wciągnął powietrze, obawiając się, że powiedział coś źle i przestraszył dziewczynę.

— Maleńka, czemu płaczesz?— zapytał, marszcząc brwi. Przybliżył rękę do twarzy rudowłosej i delikatnie starł słoną kroplę. Clary wtuliła się w jego dłoń, czując przyjemne ciepło. Za każdym razem, kiedy przebywała blisko Jace'a czuła nieopisany spokój. Wiedziała, że blondyn zrobi wszystko byleby tylko nie stała jej się krzywda. Czuła się przy nim tak bezpieczna, że nie wiedziała, że to w ogóle możliwe. A później zdała sobie sprawę, że chyba zna przyczynę. Nagle ta myśl uderzyła w nią tak mocno, że Clary myślała, że zwali ją z nóg.

— Nie, ja... ja po prostu — dukała, a Jace patrzył na nią zmartwionym wzrokiem. — Twoje słowa... to było piękne — mówiła nieskładnie, nadal nie mogąc się otrząsnąć. W końcu uspokoiła oddech i spojrzała na Jace'a, obdarzając go małym uśmiechem. — Dziękuję — powiedziała w końcu.

— Za co?— zdziwił się Jace. Clary wzruszyła ramionami i spuściła wzrok.

— Za wszystko. Za wszystko co dla mnie robisz. I za to, że jesteś — wyznała, czując, że jeszcze jedno jakieś wyznanie i naprawdę nie będzie w stanie ustać na nogach. Jace podniósł jej podbródek dwoma palcami, tym samym zmuszając ją do spojrzenia mu w oczy.

—Zawsze będę — obiecał, po czym pociągnął ją za rękę, zanim nogi odmówiłyby jej posłuszeństwa.

—Gdzie idziemy?— zapytała, kiedy szli korytarzem. Jace nie odpowiedział, dopóki nie zatrzymali się przy kręconych, metalowych schodach, które prowadziły w górę. Clary ze zdziwieniem stwierdziła, że są to te same schody, które mijała za każdym razem w drodze do biblioteki.

Dalsze dzieje|| Clary&JaceWhere stories live. Discover now