03.

1.5K 51 0
                                    

Wszystko szło gładko. Przychodziłem do Clary prawie każdej nocy i znikałem nad ranem. Trwało to kilka dobrych tygodni. Cudem jeszcze nikt się nie zorientował (a zwłaszcza Simon), ale stanowczo było mi to na rękę. Patrzyłem jak śpi i coraz bardziej wprawiało mnie to w zakłopotanie i wyrzuty sumienia. Ona już nie jest moja, w ogóle nie powinno mnie tu być. A jednak nie mogłem się oprzeć tej pokusie i raz po raz do niej przychodziłem. Czekałem tylko aż ktoś (prawdopodobnie Simon) odkryje moją tajemnicę i skończą się moje nocne wypady. I tak się niestety stało.

W pewien marcowy poranek, kiedy byłem dwa metry od drzwi swojego pokoju, te nagle się otworzyły i na korytarz wystąpiła wzburzona Isabelle. Rozejrzała się po korytarzu. Co prawda najpierw zwróciła się w przeciwnym kierunku niż mój, ale i tak było za późno na ucieczkę.

— Aha!— krzyknęła, wytykając palec wskazujący w moją stronę, po czym szybko do mnie podeszła, głośno stukając szpilkami. Kobieto jest wcześnie rano, zaraz wszystkich pobudzisz. — Simon powiedział mi... — Mówiłem że to przez niego wpadnę!?— ...że nie jest pewien, ale chyba widział cię kilka razy jak wymykasz się w nocy z Instytutu — powiedziała, łapiąc mnie za lewe ucho na co z moich ust wydobyło się coś pomiędzy Ała! i O kurwa! — Nietrudno było się domyślić gdzie się podziewasz — rzuciła lekko, w ogóle nie przejmując się moim cierpieniem. — No i w końcu cię złapałam. — Stanowczo wyczułem od niej cień samozadowolenia.

— Wiesz, że bardzo przypominasz Maryse, jak się tak zachowujesz?— zaryzykowałem uwagę. Dziewczyna nagle stanęła i spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek.

— No i bardzo dobrze. Jej zawsze się wszyscy bali. Cieszę się, że wywołuję te same uczucia — powiedziała twardo, po czym ruszyła do przodu, mało nie odrywając mi ucha.

— A czy mogłabyś mnie już puścić?

— Jasne.

Puściła moje ucho, drugą ręką otwierając duże, drewniane drzwi. Pchnęła je i moim oczom ukazał się kawałek kuchni. Kawałek... ponieważ dziewczyna dała mi niezłego kopa w tyłek (I to dosłownie!), przez co praktycznie wleciałem do kuchni, resztkami sił utrzymując równowagę. Dwie głowy podniosły się, słysząc nasze wtargnięcie do środka.

— Przyłapany!— oświadczyła Isabelle uroczystym tonem. Stanęła za mną, zakładając ręce na piersiach. Przewróciłem oczami i spojrzałem na Simon'a, który wpatrywał się we mnie z zaciśniętymi ustami. Później przeniosłem wzrok na stojącego za wampirem Alec'a.

— Cholera, Jace!— wybuchnął nagle Simon. — Ile razy ci powtarzałem, że nie możesz tego robić?! — Ja tylko wykrzywiłem usta. Nie uśmiechało mi się po raz kolejny od nich obrywać. Nie byłem małym dzieckiem.

— Clary była moją dziewczyną. Potem była moją siostrą. A gdy wreszcie mogliśmy być razem, straciłem ją. Jedyne co mogę z nią robić, to patrzeć na nią — powiedziałem z nutą goryczy w głosie. Isabelle łatwo zmiękła. Posłała mi współczujące spojrzenie. Jednak Simon nie odpuścił tak szybko.

— To popatrz sobie na jej zdjęcie!— warknął. Przewróciłem oczami. — Blokujesz i siebie, i ją. Nie możesz iść do przodu... — Syknąłem. — ...jeśli cały czas za nią łazisz. Zostaw ją w spokoju! Prowadząc życie przyziemnej, nie grozi jej nic złego ze strony Świata Cieni. Myślisz, że nie widziałem jak odstraszasz chłopaków, którym się spodobała? — Moje oczy po raz kolejny dogłębnie poznały sufit. — I to nie było tylko raz! Pozwól jej iść dalej. Musisz o niej zapomnieć — powiedział, dokładnie akcentując każde słowo. — Ona już nie wróci.

Drgnąłem niespokojnie. Miałem wrażenie, że jeśli zaraz stąd nie wyjdę, wybuchnę. Kiedy byłem przy drzwiach, usłyszałem spokojny głos Isabelle.

— Mamy dzisiaj misję. O 19 w holu.

Dalsze dzieje|| Clary&JaceWhere stories live. Discover now