💫 Zostaw coś po sobie 💫
Następnego ranka obudził mnie dźwięk melodyjnej muzyki jogi Vivian. Potykając się z łóżka, przeszłam przez pokój Viv, gdzie była rozciągnięta w jakimś dziwnym, elastycznym ruchu.
Skończywszy w łazience, upewniłam się, że zasłony są zasłonięte, po czym ściągnęłam piżamę i wskoczyłam pod prysznic.
Ze względu na kalifornijskie upały prysznice były często chłodniejsze, ale mimo to czułam się niesamowicie.
Pracowałam w piekarni „Get Baked" przed i po szkole, a także w weekendy, żeby się czymś zająć. Ponieważ uwielbiałam zapach świeżych wypieków, zawsze zgłaszałam się na ochotnika do pierwszej zmiany, ale ponieważ pierwsza zmiana była o piątej rano, rzadko miałam klientów.
Wciągnęłam parę czarnych legginsów i charakterystyczną dla piekarni koszulę z wielką, głupkowatą babeczką z przodu.
- Jeśli masz jeszcze jakieś pączki truskawkowe z lukrem, przynieś mi jeden, dobrze? - Viv potrząsnęła rzęsami w moją stronę, a ja przewróciłam oczami.
- Do zobaczenia w szkole.
Wciągnąłem swoje biało-czarne adidasy i zamknęłam za sobą drzwi frontowe. Jazda do pracy była cicha, jedynym dźwiękiem było ciche buczenie radia na najniższym poziomie głośności.
Kiedy dotarłam do piekarni, otworzyłam drzwi i włączyłam światła. Gabloty oświetlone, kuchnia oświetlona i zabrałam się do pracy. Dziesiątki babeczek, ciastek i pączków piekło się i smażyło w ciągu pół godziny.
Byłam lukrem w ostatnim pączku z jagodami, kiedy zabrzęczały drzwi wejściowe.
- Zaraz przyjdę! - zawołałam z kuchni, odkładając pączka na stojak i wycierając ręce w fartuch, który miałam na sobie.
- Jesteś moim pierwszym klientem...
Był tam on, w całej swojej chwale. Teraz ubrany w czarne dżinsy i szarą koszulkę z napisem „Policja Santa Ana" funkcjonariusz Rivera stał pięknie za ladą. Jego zielone oczy były skierowane na mnie, a uśmiech przylepił się do ust.
- Dzień dobry pani Kingsley - powiedział powoli, zmysłowo owijając usta wokół mojego nazwiska.
- D-dzień dobry - jąkałam się, a moje policzki znów się rozgrzały na wspomnienie naszej ostatniej rozmowy - co mogę ci pod...
- Nie przypominasz kogoś, kto pracował w piekarni - przerwał, obserwując mnie od góry do dołu. Lekko zmarszczyłam brwi, mimowolnie krzyżując ręce na piersi. Zauważył to i zachichotał - nie żeby to było złe, jest urocze.
Moje policzki znów się rozgrzały i przeklęłam go za taki wpływ na mnie.
- Cóż, nie uważałam cię za zboczeńca" - odparłam, a przez moją nieśmiałość przeniknęła niewielka ilość pewności siebie.
Uśmiechnął się; znowu miał te dołeczki. Wtedy zauważyłam, że jego ramiona były w pełni wytatuowane.
- Lubię, kiedy jesteś pyskata - oparł się o kontuar i również skrzyżował ręce na piersi. Zmarszczyłam brwi z frustracji.
- Co mogę podać - powiedziałam raczej niż zapytałam.
Zaśmiał się cicho i przejrzał to, co włożyłam do gablot. Przygryzając wargę, wskazał na półkę z pączkami.
- Poproszę jeden placek jabłkowy i jedną francuską tartaczkę.
Skinęłam głową i wyciągnęłam torbę, delikatnie umieszczając w niej dwie słodkości.
- To będą trzy dolary - wymamrotałam, unikając jego szmaragdowych oczu. Wyciągnął trzy banknoty i wręczył mi je - dziękuje.
- Pieczenie słodyczy pasuje do ciebie, Princesa - szepnął cicho, wyjmując torbę z mojej ręki i delikatnie przesuwając kciukiem po moich kostkach - mogę sobie tylko wyobrazić, że smakujesz tak samo słodko jak twoja praca.
Odwrócił się i wyszedł ze sklepu, a głośny dzwonek dobiegający z drzwi sprawił, że poczułam się samotna.
Moja zmiana skończyła się ponad siedem godzin później i zgodnie z planem podjechałam na University California-Davis.
Moje ręce drżały nerwowo, kiedy wchodziłam na zajęcia z anatomii zwierząt, wiedząc, że wkrótce zostanie poddany ciężki test. W takich momentach tęskniłam za mamą, zawsze wiedziała, co powiedzieć, kiedy się stresowałam.
Profesor narzekał na to, jak ważne jest, aby dobrze sobie radzić i że ten test może albo poprawić, albo złamać ocenę z tego semestru.
- Rozpocznijcie - powiedział szorstko, wskakując do swojego biurka i poprawiając nasze projekty z zeszłego tygodnia.
Zaczęłam od starannego wpisania swojego nazwiska nad pytaniami, a potem przełknęłam ślinę na widok długiego testu.
Dziesięć stron, odwróconych do tyłu, z pytaniami dotyczącymi anatomii złotej rybki do anatomii konia. Spoglądając szybko na zegar, zagryzłam wargę, wiedząc, że mam tylko godzinę, aby to zakończyć.
Przebiłam się przez pytania o psy i koty, bo szczerze mówiąc, były one najłatwiejsze. Łatwo było zapamiętać anatomię zwierząt, które naprawdę cię interesowały. Mogłabym się obejść bez krów, ptaków i świń.
Kiedy skończyłam, z wahaniem podeszłam do biurka profesora i oddałam swój test. Gdy ostatnia osoba skończyła, wyszedł z klasy, machając zirytowanym gestem. Kiedy wychodziłam, ktoś delikatnie poklepał mnie po ramieniu.
- Jesteś Jane, prawda? - odwróciłam się i znalazłam chłopaka w moim wieku z potarganymi, „brudnymi" blond włosami.
Jego niebieskie oczy obserwowały mnie żartobliwie, gdy skinęłam głową w odpowiedzi. Kilka piegów pokrywało jego głęboko opaloną skórę, a jego stonowane ramiona wystawały z luźnego, niebieskiego zbiornika, który miał na sobie.
- Jestem Riley. Mam być weterynarzem zwierząt morskich.
Wyciągnął do mnie rękę, a ja grzecznie nią uścisnęłam.
- Miło cię poznać - uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam odchodzić, zanim złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam, to tylko... - przerwał, zastanawiając się ponownie nad doborem słów - widziałem cię w pobliżu i widziałem, jak pasjonujesz się tym. Myślę, że zastanawiałem się, czy moglibyśmy kiedyś napić się kawy? - skrzywił się, zanim odpowiedziałam, prawdopodobnie spodziewając się odrzucenia.
- Uch, tak - skinęłam głową, przygryzając wargę - jaki jest twój numer? Powiadomię Cię, kiedy będę wolna.
Po wymianie numerów drogi rozstaliśmy się z Rileyem. Riley był uroczy, grzeczny i słodki, a to było wszystko, czego szukałam w mężczyźnie. Ale w jakiś sposób wróciłam myślami do funkcjonariusza Rivery i tego, co powiedział.
„Mogę sobie tylko wyobrazić, że smakujesz tak samo słodko jak Twoja praca".
Co miał przez to na myśli?
Próbowałam wmówić sobie racjonalne przekonanie, że jest kanibalem i interesował się mną tylko dlatego, że byłam jego kolejną ofiarą. Ale wiedziałam, że było inaczej, a najgorsze było to, że część mnie też zastanawiała się, jak on smakuje.
CZYTASZ
The Cop Next Door
Romance- Przestań, Dax. Nie spojrzałam mu w oczy, nie mogłam. Jego gorący oddech ciągnął się po mojej szyi, a jego miękkie usta muskały odsłonięte ciało. Zaśmiał się, gdy moje plecy mimowolnie wygięły się w łuk, a moje policzki zapłonęły i zaróżowiły s...