2.

10.7K 412 77
                                    

💫 Zostaw coś po sobie 💫

Następnego ranka obudził mnie dźwięk melodyjnej muzyki jogi Vivian. Potykając się z łóżka, przeszłam przez pokój Viv, gdzie była rozciągnięta w jakimś dziwnym, elastycznym ruchu.

Skończywszy w łazience, upewniłam się, że zasłony są zasłonięte, po czym ściągnęłam piżamę i wskoczyłam pod prysznic.

Ze względu na kalifornijskie upały prysznice były często chłodniejsze, ale mimo to czułam się niesamowicie.

Pracowałam w piekarni „Get Baked" przed i po szkole, a także w weekendy, żeby się czymś zająć. Ponieważ uwielbiałam zapach świeżych wypieków, zawsze zgłaszałam się na ochotnika do pierwszej zmiany, ale ponieważ pierwsza zmiana była o piątej rano, rzadko miałam klientów.

Wciągnęłam parę czarnych legginsów i charakterystyczną dla piekarni koszulę z wielką, głupkowatą babeczką z przodu.

- Jeśli masz jeszcze jakieś pączki truskawkowe z lukrem, przynieś mi jeden, dobrze? - Viv potrząsnęła rzęsami w moją stronę, a ja przewróciłam oczami.

- Do zobaczenia w szkole.

Wciągnąłem swoje biało-czarne adidasy i zamknęłam za sobą drzwi frontowe. Jazda do pracy była cicha, jedynym dźwiękiem było ciche buczenie radia na najniższym poziomie głośności.

Kiedy dotarłam do piekarni, otworzyłam drzwi i włączyłam światła. Gabloty oświetlone, kuchnia oświetlona i zabrałam się do pracy. Dziesiątki babeczek, ciastek i pączków piekło się i smażyło w ciągu pół godziny.

Byłam lukrem w ostatnim pączku z jagodami, kiedy zabrzęczały drzwi wejściowe.

- Zaraz przyjdę! - zawołałam z kuchni, odkładając pączka na stojak i wycierając ręce w fartuch, który miałam na sobie.

- Jesteś moim pierwszym klientem...

Był tam on, w całej swojej chwale. Teraz ubrany w czarne dżinsy i szarą koszulkę z napisem „Policja Santa Ana" funkcjonariusz Rivera stał pięknie za ladą. Jego zielone oczy były skierowane na mnie, a uśmiech przylepił się do ust.

- Dzień dobry pani Kingsley - powiedział powoli, zmysłowo owijając usta wokół mojego nazwiska.

- D-dzień dobry - jąkałam się, a moje policzki znów się rozgrzały na wspomnienie naszej ostatniej rozmowy - co mogę ci pod...

- Nie przypominasz kogoś, kto pracował w piekarni - przerwał, obserwując mnie od góry do dołu. Lekko zmarszczyłam brwi, mimowolnie krzyżując ręce na piersi. Zauważył to i zachichotał - nie żeby to było złe, jest urocze.

Moje policzki znów się rozgrzały i przeklęłam go za taki wpływ na mnie.

- Cóż, nie uważałam cię za zboczeńca" - odparłam, a przez moją nieśmiałość przeniknęła niewielka ilość pewności siebie.

Uśmiechnął się; znowu miał te dołeczki. Wtedy zauważyłam, że jego ramiona były w pełni wytatuowane.

- Lubię, kiedy jesteś pyskata - oparł się o kontuar i również skrzyżował ręce na piersi. Zmarszczyłam brwi z frustracji.

- Co mogę podać - powiedziałam raczej niż zapytałam.

Zaśmiał się cicho i przejrzał to, co włożyłam do gablot. Przygryzając wargę, wskazał na półkę z pączkami.

- Poproszę jeden placek jabłkowy i jedną francuską tartaczkę.

Skinęłam głową i wyciągnęłam torbę, delikatnie umieszczając w niej dwie słodkości.

- To będą trzy dolary - wymamrotałam, unikając jego szmaragdowych oczu. Wyciągnął trzy banknoty i wręczył mi je - dziękuje.

- Pieczenie słodyczy pasuje do ciebie, Princesa - szepnął cicho, wyjmując torbę z mojej ręki i delikatnie przesuwając kciukiem po moich kostkach - mogę sobie tylko wyobrazić, że smakujesz tak samo słodko jak twoja praca.

Odwrócił się i wyszedł ze sklepu, a głośny dzwonek dobiegający z drzwi sprawił, że poczułam się samotna.

Moja zmiana skończyła się ponad siedem godzin później i zgodnie z planem podjechałam na University California-Davis.

Moje ręce drżały nerwowo, kiedy wchodziłam na zajęcia z anatomii zwierząt, wiedząc, że wkrótce zostanie poddany ciężki test. W takich momentach tęskniłam za mamą, zawsze wiedziała, co powiedzieć, kiedy się stresowałam.

Profesor narzekał na to, jak ważne jest, aby dobrze sobie radzić i że ten test może albo poprawić, albo złamać ocenę z tego semestru.

- Rozpocznijcie - powiedział szorstko, wskakując do swojego biurka i poprawiając nasze projekty z zeszłego tygodnia.

Zaczęłam od starannego wpisania swojego nazwiska nad pytaniami, a potem przełknęłam ślinę na widok długiego testu.

Dziesięć stron, odwróconych do tyłu, z pytaniami dotyczącymi anatomii złotej rybki do anatomii konia. Spoglądając szybko na zegar, zagryzłam wargę, wiedząc, że mam tylko godzinę, aby to zakończyć.

Przebiłam się przez pytania o psy i koty, bo szczerze mówiąc, były one najłatwiejsze. Łatwo było zapamiętać anatomię zwierząt, które naprawdę cię interesowały. Mogłabym się obejść bez krów, ptaków i świń.

Kiedy skończyłam, z wahaniem podeszłam do biurka profesora i oddałam swój test. Gdy ostatnia osoba skończyła, wyszedł z klasy, machając zirytowanym gestem. Kiedy wychodziłam, ktoś delikatnie poklepał mnie po ramieniu.

- Jesteś Jane, prawda? - odwróciłam się i znalazłam chłopaka w moim wieku z potarganymi, „brudnymi" blond włosami.

Jego niebieskie oczy obserwowały mnie żartobliwie, gdy skinęłam głową w odpowiedzi. Kilka piegów pokrywało jego głęboko opaloną skórę, a jego stonowane ramiona wystawały z luźnego, niebieskiego zbiornika, który miał na sobie.

- Jestem Riley. Mam być weterynarzem zwierząt morskich.

Wyciągnął do mnie rękę, a ja grzecznie nią uścisnęłam.

- Miło cię poznać - uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam odchodzić, zanim złapał mnie za nadgarstek.

- Przepraszam, to tylko... - przerwał, zastanawiając się ponownie nad doborem słów - widziałem cię w pobliżu i widziałem, jak pasjonujesz się tym. Myślę, że zastanawiałem się, czy moglibyśmy kiedyś napić się kawy? - skrzywił się, zanim odpowiedziałam, prawdopodobnie spodziewając się odrzucenia.

- Uch, tak - skinęłam głową, przygryzając wargę - jaki jest twój numer? Powiadomię Cię, kiedy będę wolna.

Po wymianie numerów drogi rozstaliśmy się z Rileyem. Riley był uroczy, grzeczny i słodki, a to było wszystko, czego szukałam w mężczyźnie. Ale w jakiś sposób wróciłam myślami do funkcjonariusza Rivery i tego, co powiedział.

„Mogę sobie tylko wyobrazić, że smakujesz tak samo słodko jak Twoja praca".

Co miał przez to na myśli?

Próbowałam wmówić sobie racjonalne przekonanie, że jest kanibalem i interesował się mną tylko dlatego, że byłam jego kolejną ofiarą. Ale wiedziałam, że było inaczej, a najgorsze było to, że część mnie też zastanawiała się, jak on smakuje.

The Cop Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz