23.

6.9K 214 5
                                    

zostaw coś po sobie

Mam pięć lat i wracam do domu z przedszkola. Dzień był fajny, malowałam i siedziałam w autobusie z moją najlepszą przyjaciółką Vivian. Idę krętym chodnikiem w stronę drzwi naszego dwupiętrowego domu. Białe kolumny stały dumnie, ukazując frontowe drzwi niczym wejście do fantastycznego świata, ze złotą kołatką umieszczoną u szczytu.

Przeciskam się przez drzwi i odkładam plecak, zdejmując jednocześnie buty. Słysząc, jak mama i tata rozmawiają w kuchni, skradam się korytarzem, żeby ich przestraszyć. Kiedy się zbliżam, zaczynam rozumieć, co mówią, ale nie rozumiem. Mama płacze, tata płacze.

- On nie może tego zrobić - tatuś woła ochrypłym i zmęczonym głosem.

- Grozi, że doprowadzi nas do sądu - mówi głos mamy i opieram się o drzwi, żeby lepiej ich słyszeć. Porusza się krzesło i słyszę kroki chodzące po drewnianej podłodze w naszej kuchni.

- Ona jest naszą córką, mamy prawa. Ona ma prawa - tatuś nalega. Kiedy mama nic nie mówi, tata kontynuuje - byłem tam przez całą ciążę, byłem tam w dniu, w którym się urodziła, jej pierwsze słowo, pierwszy krok, pierwszy dzień w szkole... - przerwał, kiedy wślizgnęłam się do pokoju, nie mogąc słuchaj więcej.

- Tatusiu, co się stało? - zapytałam, rozglądając się między rodzicami.

Mój ojciec otarł łzy i otworzył przede mną ramiona. Niecierpliwie na nie wpadłam, ściskając go wokół jego środka.

- Nic się nie dzieje, Jaybird, wszystko jest w porządku - uśmiechnęłam się, słysząc jego przezwisko dla mnie i pocałowałam go w policzek.

Jeśli mój tata mówi, że wszystko w porządku, nie muszę się martwić.

Obudziłam się ze snu i usiadłam na podwójnym łóżku, w którym leżałam. Ściany miały mdły zielony kolor z plamami po zalaniu, na ścianie wisiał pojedynczy obraz przedstawiający kwiat. Serce biło mi mocno w piersi, oddech stał się nierówny.

Nie mam pojęcia, gdzie jestem, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, był ktoś, kto wciskał mi materiał w usta, aż zasnęłam.

Drewniana podłoga była popękana, a na jej szczycie znajdował się zużyty żółty dywan, który pokrywał część uszkodzeń. Wciąż ubrana w białą koszulę Daxa, wstałam i na palcach podeszłam do drzwi, powoli je otwierając, by uniknąć skrzypienia i innych dźwięków.

Miejsce było czyste, więc zaczęłam uciekać po schodach, gdzie nozdrza unosił się zapach jedzenia. Mój brzuch burczał z głodu, kiedy szłam do czegoś, co wydawało się być kuchnią, a nad kuchenką stał mężczyzna. Z tyłu wyglądał normalnie, miał na sobie dżinsy i podstawową koszulkę, a krótkie siwe włosy zaczesał na bok. Rzucił coś na patelni, gwiżdżąc radosną melodię.

- Dzień dobry - odezwał się ostrożnie, obracając się na pięcie, by spojrzeć na mnie - zrobiłem śniadanie.

Nałożył dwa jajka i kilka plasterków bekonu, kładąc na boku widelec. Byłam zmrożona, moje stopy nie mogły się ruszyć, gdy patrzyłam, jak mój porywacz zachowuje się tak nonszalancko.

- Proszę usiąść - poinstruował, wskazując łopatką na krzesło, kładąc własne jedzenie.

Przełykając sucho ślinę, powoli wślizgnęłam się na krzesło, żeby nie rozzłościć go i spojrzałam na jedzenie. Z powrotem spojrzał na mnie z uśmiechnięta buźką śniadaniowego jedzenia, a ja zastanawiałam się, czy celowo umieścił je w ten sposób.

- Jestem pewny, że masz pytania - siedziałam cicho z rękami złożonymi na kolanach, ściskając nadmiar materiału z długich rękawów Daxa - nie musisz się mnie bać, Jane.

The Cop Next DoorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz