29

13 2 16
                                    

Patrząc z perspektywy czasu, wolontariat w domu dziecka rzeczywiście wyszedł mi na dobre. Zabawa z dziećmi była dość miłą odskocznią od nauki, której miałam więcej niż dużo. Melanie cały czas narzekała, że przez kolejne eseje, które musi napisać, nie może, cytuję: „po ludzku iść do galerii i pochodzić po sklepach. Przecież mamy zapewnioną w konstytucji wolność osobistą, prawda? Mamy, co nie?". Jej nadmiar nauki przeszkadzał, a mi wręcz pomagał. To była moja odskocznia. Zajmowałam myśli nauką by nie dopuszczać do siebie pesymistycznych myśli i rozmyślań „Co by było gdyby...".
Nie chcę tego. Nie wtedy, kiedy leki zaczynają na mnie działać. Chciałam wspomóc ich działanie, a nie osłabiać.

Zaawansowany kurs z finansów mógł wydawać się zadaniem ponad siły i gdyby nie fakt, że uparcie szukałam spokoju i ukojenia w ramionach nauki, nie podołałabym temu. Zobowiązałam się na to wobec mamy Mel i zamierzam się z tego wywiązać. By choć raz ktoś był mną pozytywnie zaskoczony, dumny...
Moi rodzice nigdy nie byli. Nawet z tych rzeczy, na które sami nalegali.
Pamiętam jak miałam może pięć lat i zostałam wbrew własnej woli zapisana na lekcje gry na fortepianie. O wiele bardziej wolałam chodzić na tańce jak większość dziewczynek, ale w mniemaniu rodziców gra na fortepianie była bardziej pożądanym talentem dla mnie. Starałam się dla nich, by w końcu czymś im zaimponować, by zwrócili na mnie uwagę, a oni nawet nie chcieli słuchać jak gram, wręcz zamykali drzwi, bym nie przeszkadzała im swoim brzdąkaniem w klawisze. Nawet wredna i przesadnie wymagająca nauczycielka nie była w stanie sprawić mi takiej przykrości jak oni tą swoją ignorancją.

Rodzicielska miłość jest zjawiskiem którego chyba nigdy nie pojmę. Często słyszę jak Mel rozmawia z mamą przez telefon, rozmawiają o najzwyczajniejszych sprawach: jak Mel radzi sobie w szkole i w swoim mieszkaniu, co słychać u taty, co się dzieje u nich w pracy i inne takie. Niby nic nadzwyczajnego, ale zakończenie rozmowy za każdym razem kłuje mnie w serce tak samo. Melanie mówi „Kocham cię mamo" z taką lekkością, na jaką mnie nigdy w życiu nie byłoby stać. Wstyd mi się do tego przyznać, ale te trzy słowa nigdy nie chciały przejść przez gardło w stosunku do mojej matki ani do ojca. Do nikogo. Nie wiem, czy w ogóle jestem w stanie kochać i to mnie przeraża.

Czemu nie mogę być normalna?!

Ich obojętność wobec mnie odcisnęła na mnie naprawdę mocne piętno. Do teraz pamiętam i wątpię, czy kiedykolwiek zapomnę to, jak wieczorami płakałam sama w swoim pokoju przez to, jak bardzo mama i tata mają mnie gdzieś. Pamiętam, jak starałam się płakać najgłośniej jak tylko potrafiłam, by tylko do mnie przyszli i zobaczyli co się ze mną dzieje.
Nigdy nie przyszli.
Służba musiała mnie mieć za ponadprzeciętnie rozpuszczoną i rozpieszczoną dziewczynkę przez te maratony płaczu, ale ja tylko chciałam by rodzice zwrócili na mnie uwagę, poświęcili mi czas i kochali mnie. Do teraz boli mnie świadomość że dla nich to było za wiele. Opuścili mnie przy pierwszej lepszej okazji. Zostawili samą. Romanse, praca i pieniądze okazały się być ważniejsze niż ja.

Chciałabym już się tym nie przejmować, ale za głęboko to we mnie siedzi. Tej samotności wiecznie skrywanej za wymuszonym uśmiechem i postawą grzecznej dziewczynki było w moim życiu za dużo. Jedyną bliską mi osobą której mogłam się jakkolwiek wyżalić z moich frustracji był George, ale po jego przeprowadzce do Anglii niemal całkowicie straciliśmy kontakt. Ignorancja rodziców, strata przyjaciela, poczucie opuszczenia i osamotnienia, wieczne udawanie że wszystko jest okej, aż w końcu śmierć dwóch bliskich mi osób, której pośrednio mogłam zapobiec; nietrudno się domyślić że moja samoocena ma się nie najlepiej. Staram się ją jakoś podnieść i może właśnie ten kurs z finansów pomoże mi myśleć o sobie lepiej? W końcu mama Melanie będzie ze mnie dumna, a ja będę miała szansę spełnić się w czymś, co całkiem dobrze mi wychodzi i pomoże znaleźć dobrą pracę w przyszłości i ponownie się wzbogacić, jednak tym razem na własny rachunek i własnych zasadach. Już nikt nie będzie kazał mi wiecznie tłamsić w sobie emocji i sztucznie się uśmiechać, już nigdy nie będę musiała wykorzystywać swoich wdzięków by zdobyć nadzianego kolesia. To ja będę królową tej gry, nikt inny. Będę inna niż te wszystkie kobiety w socjecie. One miały pieniądze, ale nie miały pojęcia skąd one się wzięły, poza tym że zarobił je ich mąż lub ojciec i nie obchodziło ich to jakoś szczególnie. Dla nich liczyło się tylko to, że są i mogą za nie kupić sobie torebkę od projektanta. Ja patrzę na to zupełnie inaczej – chcę się dorobić sama każdego centa i wiedzieć, za co on wziął się na moim koncie. Chcę być niezależna finansowo, chcę osiągnąć sukces przynajmniej w kwestii kariery, bo w kwestiach miłosnych typu związek czy macierzyństwo wątpię czy byłabym w stanie odnaleźć się i spełnić. Chyba żadna kariera którą chciałabym podjąć nie wymaga mieszania w to uczuć, więc powinno mi się udać odnieść sukces.

Years Without YouDonde viven las historias. Descúbrelo ahora