28

13 3 8
                                    

Wizyta u notariusza była mi potrzebna jak łysemu grzebień; nie mogłem nacieszyć się pierwszym od dawna wolnym od pracy popołudniem, tylko od razu po wykładach musiałem się tam fatygować. Znowu musiałem się ubrać w miarę elegancko, bo dresowa bluza i sprane jeansy raczej nie są najlepszym strojem do takiego miejsca. Miałem cichą nadzieję że uwinę się z tym jak najszybciej i będę mógł w spokoju odpocząć.

- Dzień dobry. – po przyzwoleniu sekretarki pana Kellermanna zapukałem, a po chwili uchyliłem drzwi jego gabinetu – Miałem dziś przyjść do pana by załatwić formalności związane z testamentem pana Josepha Fergusona.

- Zapraszam. – spojrzał na mnie przez krótką chwilę, po czym wrócił do patrzenia w ekran komputera. Niepewnie wszedłem do środka i usiadłem na krześle naprzeciw notariusza, spokojnie czekając aż powie coś, co mnie dotyczy.

- Już. – oderwał się od sprzętu już chyba na dobre, bo wstał i udał się w stronę wielkiego na całą ścianę za nim regału z książkami, teczkami i innymi segregatorami. Niemal od razu znalazł pożądaną teczkę, zabrał ją z półki i usiadł na krześle za biurkiem naprzeciw mnie. Otworzył teczkę i zaczął z niej wyciągać kartki, póki nie znalazł jednej zapisanej ręcznie niebieskim długopisem, którą położył na biurku – Pan Ferguson jakiś miesiąc temu pojawił się u mnie, by wprowadzić zmiany w swoim testamencie, które dotyczą pana osoby. Proszę zobaczyć. Ten fragment. – wskazał palcem na ostatni akapit.

Danielowi, sympatycznemu młodzieńcowi wynajmującemu moje mieszkanie, w ramach mojej wdzięczności za spędzenie ze mną czasu i rozmowę, której od tak dawna potrzebowałem, a nie mogłem jej dostać od własnych dzieci, pragnę przekazać brązowy, skórzany neseser wraz z zawartością, leżący na najwyższej półce w szafie na ubrania. Niech wie, że dobro zawsze wraca.

Nieco mnie to zdziwiło, w końcu widziałem faceta dwa razy w życiu, a on wspomniał o mnie w swoim testamencie; mało tego, zapisał mi jakiś skórzany neseser. Nie bardzo wiem, na co może przydać mi się taka staromodna walizeczka, ale mimo wszystko wzruszyło mnie to. Widocznie moje pojawienie się u schyłku jego życia było dla niego na tyle ważne, że postanowił mi zostawić coś, co pozwoliłoby mi o nim pamiętać.

- Mam tutaj ten neseser. – położył na stole neseser, wymiarami przypominający złożoną gazetę – Wszystkie formy prawne zostały już uregulowane, prawnie on i jego zawartość należą do pana. – spojrzał mi w oczy - Przyjmuje to pan, czy chce się pan tego zrzec? Jak pan się domyśla, zrzeczenie się spadku wymaga postępowania sądowego...

- A co na to jego dzieci? – spytałem, przerywając jego wywód. Zdążyłem poznać córkę Josepha i jestem pewien że gdyby dowiedziała się, że otrzymałem coś w spadku po jej ojcu, będzie mnie wlec po sądach bym jej to oddał, więc wymiar sprawiedliwości miałbym na karku tak czy tak... Chociaż z drugiej strony mógłbym za niego dostać jakieś grosze, sprzedając go do antykwariatu, zawsze to jakiekolwiek wspomożenie mojego marnego budżetu.

- Pan Ferguson podczas ostatniej wizyty u mnie zaznaczał, bym dopilnował by to pan dostał ten neseser, a jeżeli pan się go zrzeknie, mam go przekazać na cele charytatywne. Więc jak będzie? – nadal na mnie patrzył, delikatnie unosząc brwi.

- Przyjmuję. – powiedziałem, wydychając powietrze. Skoro taka była jego ostatnia wola, to ją spełnię. Mając za sobą notariusza, córka Josepha nie może nic z tym zrobić, a wewnętrznie czułem, że ten miły staruszek nie zrobiłby mi jakiegoś niemiłego psikusa; sam przecież napisał że dobro wraca.

***

Załatwiłem wszystkie niezbędne formalności i niecałą godzinę później byłem spowrotem w mieszkaniu Paige. Gdy tylko tam wszedłem, natknąłem się na kłócących się w korytarzu Iana i Simona. Szybko ich minąłem, nie chcąc, by mnie zauważyli. Odkąd tu zamieszkałem, miałem okazję kilka razy z nimi pogadać. Z tego co od nich usłyszałem, rzekomo im tutaj nie wadzę, ale i tak staram się unikać okazji do interakcji jak tylko mogę, bo po prostu są one bezcelowe. Simon jest ćpunem na wiecznym zejściu, z którym normalna, sensowna rozmowa nie jest w stanie się odbyć, a Ian samą swoją osobą budzi we mnie niepokój. Co do Mary, wolę się do niej nie zbliżać, bo zdążyłem poznać zaborczość Iana który chyba by mnie rozkwasił, gdyby tylko zobaczył że z nią rozmawiam.

Years Without YouOnde histórias criam vida. Descubra agora