Rozdział 1

803 43 20
                                    

- Jesteś oszustem!- krzyknęła kobieta rzucając jedną z książek na drugą stronę pomieszczenia.- Zdrajcą!- kolejna książka pofrunęła uderzając w jeden z obrazów, który delikatnie się zakołysał.

- Opanuj się!- krzykną przerażony Fineas Black, który wisiał tuż obok. Nigdy za życia jak i za bycia obrazem nie widział takiej furii. Ta kobieta wyglądała jakby demon ją opętał. Cieszył się, że nie poleciały jeszcze zaklęcia.

- To ty ich zabiłeś!- kolejny krzyk, kolejna książka, która tym razem trafiła w połamane drewniane krzesło. Niestety owy mebel był jedną z pierwszych rzeczy którymi Trust zaczęła rzucać tuż po swoim przyjściu.

Był to już chyba piąty dzień, gdy Kaysa wchodziła do gabinetu dyrektora i wyrzucała mu wszystko co o nim myśli, jednocześnie robiąc mu wielki bałagan w pomieszczeniu. Piąty dzień od śmierci Lily i James'a Potterów. Oraz jednocześnie piąty dzień od tajemniczego upadku Voldemorta.

Od tego feralnego dnia wszystkie nici, które łączyły Dumbledore'a z Kaysą przerywały się jedna po drugiej. Mężczyzna strasznie długo pracował nad tym, aby Trust mu zaufała. I wszystko się popsuło w ciągu jednej chwili. Nie widział już nadziei na ich bezproblemową współpracę. Jednak dalej jej potrzebował. Nie mógł pozwolić jej odejść. Do tego zaklęcie. Nic nie wiedział o planie Kaysy i Syriusza. Był pewien jednego. Zaklęcie, które kobieta rzuciła na małego chłopca było czarnomagiczne. Nie wróżyło to nic dobrego.

- Obiecałeś mu!- wrzasnęła i tym razem zamiast książki w dłoń wpadła jej jakaś metalowa rzecz, która także pofrunęła przez całe pomieszczenie i rozbiła lustro uderzając w nie.

Dumbledore, który do tej pory siedział z twarzą ukrytą w dłoniach podniósł głowę i spojrzał na roztrzaskane lustro. Po chwili przeniósł wzrok na kobietę, która w dalszym ciągu rzucała czym popadnie na wszystkie strony i krzyczała straszne obelgi skierowane w jego stronę.

- Od początku wiedziałam, że trzymanie się po twojej stronie to beznadziejny pomysł!- wrzasnęła, jednak pod swoją dłonią nic nie wyczuła. Zabrakło jej rzeczy do rzucania, więc kopnęła z całej siły w regał. Poczuła ostry ból w stopie.

Opadła na kolana, a z jej oczu ponownie zaczęły płynąć łzy. Nie wstydziła się tego. Miała prawo do opłakiwania zmarłych przyjaciół. Mogła ich opłakiwać codziennie. I codziennie też mogła demolować gabinet Dumledore'a krzycząc na niego. Nigdy nie zabraknie jej do tego siły.

Tłumaczenia Albusa, że James i Lily zaufali złemu czarodziejowi już dawno zostały przebite przez krzyk Kaysy, że to on zaufał Peterowi i pozwolił mu dołączyć do Zakonu Feniksa.

Prawda była taka, że owszem, Albus Dumbledore zawinił i nie przewidział takiej możliwości. Czuł się okropnie, wizyty Kaysy sprawiały, że czuł się jeszcze gorzej. Widział jak dorosła kobieta, którą znał od najmłodszych lat umierała.

Są różne sposoby umierania. Jest śmierć fizyczna oraz psychiczna i właśnie ta druga dopadała Kaysę. Przez złość, agresję i krzyk pokazywała jak bardzo czuje się zraniona, skrzywdzona i oszukana.

- Kayso... Przeżył Harry...- nim Dumbledore zdążył dodać coś jeszcze, dziewczyna gwałtownie wstała i z wielką wściekłością w oczach spojrzała na niego.

- Tak! I zabrałeś go! Oddałeś go przeklętej siostrze Lily! Doskonale wiesz jaka ona jest!- wrzasnęła zła. Podeszła do biurka dyrektora.- Wiesz dobrze, że razem z Remusem byśmy się nim zajęli. Dlaczego go oddałeś?- warknęła. Gdzieś miała formy grzecznościowe. Używała ich przez naprawdę krótki okres swojego pobytu w Hogwarcie i pewnie używałaby ich dalej, ale to co się stało... Miała ochotę na nowo odejść ze świata czarodziejów. Ale zbyt dużo osób ją tutaj trzymało. Dumbledore nie był jedną z nich, więc nie przejmowała się tym, co sobie o niej pomyśli.

- Radzicie sobie teraz?- zapytał ostro.- Sami ze sobą? Przesiadujesz tu całymi dniami demolując mój gabinet. James i Lily byli też przyjaciółmi Remusa. Wiesz jak on czuje się teraz?- zapytał. Kaysa tylko zmrużyła oczy i dalej przyglądała się starcowi.- Nie potraficie zadbać o siebie po utracie przyjaciół. Zadbalibyście dobrze o Harry'ego? O ich syna, który tak bardzo będzie wam przypominał przyjaciół?- zapytał. Odpowiedź była prosta. Nie.

Kaysa spuściła głowę. Miał rację. Sami są teraz w wielkiej rozsypce i nie potrafią się pozbierać. Jednak prawda jest taka, że gdyby mieli Harry'ego, to byłby dla nich motywacją do podniesienia się z dna. A teraz? Gdy Syriusz siedział w Azkabanie, Potterowie nie żyli... Nie mieli dla kogo wrócić do normalności.

Kaysa jednak nie przyznała dyrektorowi racji. Bez słowa deportowała się przed swój dom. Na dworze powoli się ściemniało. Tylko w jednym oknie paliło się światło. Była to kuchnia, prawdopodobnie Remus szykował kolację. Od kilku dni mało jedli, ale starali się utrzymać chociaż pozory normalnego funkcjonowania.

Pierwsza myśl podpowiadała kobiecie aby normalnie wrócić do domu, jednak nie zrobiła tego. Przemieniła się w wilczycę i tonąc w mroku ruszyła na pobliską plażę. Dopiero, gdy pod łapami poczuła piasek odmieniła się. Przeszła kawałek wzdłuż linii wody i gdy nie miała już siły ani chęci, to położyła się na piasku.

Niedługo później na niebie pojawiły się gwiazdy. Cisza, spokój, szum fal i wszechogarniający mrok. To dawało Trust dziwną aurę depresji, ale i pozwalało na głębokie przemyślenia związane z teraźniejszością. Musiała w końcu pogodzić się ze śmiercią przyjaciół i odejściem Syriusza. Musiała to zrobić dla Remusa, który także potrzebował pomocy. I ona zamierzała mu jej udzielić.

- Kaysa?!- usłyszała przerażony krzyk, później szaleńczy bieg i uderzenie tuż przy jej głowie. Remus ze strachem na twarzy przyglądał się jej. Dopiero gdy i ona spojrzała na niego, z twarzy chłopaka zniknął strach, a zastąpiła go ulga.- Wiesz jak się wystraszyłem widząc ciebie leżącą na plaży? Myślałem, że coś ci się stało.- mruknął. Trust usiadła i przez chwilę milczała. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. W końcu jednak przytuliła mocno Lupina. Doskonale wiedziała o czym mógł pomyśleć. Piętno wojny, która uciszyła się zaledwie pięć dni temu, dopadło ich obojga.

- Nic mi nie jest. Już nie.- wyszeptała do jego ucha.

Sprawdzone

Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet!

Animag 2Where stories live. Discover now