Rozdział 82

151 24 3
                                    

Lupinowie przez cały okres wakacyjny starali się sprowadzić swoje życie na normalny tor. Niestety z marnym skutkiem. Nastała końcówka sierpnia, a Kaysa dalej męczyła się z bezsennością, zaś Remusa w dalszym ciągu dręczyły koszmary senne. Parę razy ktoś z Zakonu próbował ich odwiedzić, lecz Kaysa z Remusem byli zgodni co do jednego... Mieli dosyć popleczników Dumbledore'a, tak samo jak Śmierciożerców.

-Przejdziemy się dzisiaj na Pokątną?- zapytała Kaysa, gdy wraz ze swoim mężem i córeczką siedziała przy stole w kuchni. Poranki zawsze wyglądały tak samo. Remus robił pyszne śniadanie, ale żadne z nich nie potrafiło się nim cieszyć. Nie potrafili cieszyć się tym spokojem, który nastał po tym jak odeszli od Zakonu.

-Jakiś szczególny powód?- zapytał Remus beznamiętnym tonem. Przywykł do tego, że gdy Kaysa proponuje jakieś spontaniczne wyjście, to tak naprawdę nigdy ono nie jest spontaniczne. Zazwyczaj kobieta ma jakiś ukryty cel.

-Ostatni tydzień sierpnia... Pomyślałam sobie, że może trafimy na Harry'ego. Chyba... Uważam, że... Powinien wiedzieć o tym, że odwróciliśmy się od Dumbledore'a.- wyjaśniła.- Przy okazji możemy odwiedzić sklep bliźniaków i sprawdzić, czy im się powodzi.- dodała z delikatnym, lecz wymuszonym uśmiechem.

Remus jedynie skinął głową w odpowiedzi. Uważał, że wyrwanie się chociaż na chwilę z domu, dobrze im wszystkim zrobi. Zwłaszcza małej Clary, która nie miała do czynienia z innymi ludźmi niż on i Kaysa.

Niespodziewanie po domku rozległo się ciche pukanie.

-Jeżeli to znowu Dumbledore, to potraktuj go zaklęciem czarnomagicznym.- syknęła cicho Kaysa.

Procedura wobec gości zawsze była taka sama. W obawie przed Voldemortem, Remus zabierał córeczkę do pobliskiego pokoju, a Kaysa z różdżką w gotowości otwierała drzwi przybyszowi. Niejednokrotnie traktowała natręta nieprzyjemnym zaklęciem, aby w razie większego zagrożenia zyskać troszkę więcej czasu na obmyślenie dalszej taktyki.

Tak było i tym razem, gdy kobieta usłyszała, że Remus zamknął drzwi od pokoju, ona sama otworzyła drzwi wejściowe i automatycznie rzuciła zaklęcie ogłuszające. Przybysz w ostatniej sekundzie obronił się zwykłym Protego.

Kaysa widząc kto tym razem odwiedził jej skromne progi, schowała różdżkę do kieszeni. W duchu jednak przyznała, że nigdy w życiu nie spodziewała się takiej wizyty. Zwłaszcza, że Remus był w domu.

-Miło cię widzieć Severusie.- mruknęła na przywitanie.- Jeżeli nie masz niecnych zamiarów wobec mojej córki, to możesz wejść.- zaprosiła go do środka.

-Ciebie także miło widzieć.- burknął mężczyzna, po czym wszedł do środka. Przekraczając próg wejściowy, poczuł swego rodzaju lepką ścianę, która jednak szybko zniknęła.- Zaklęcie ochronne, czy wykrywające kłamców?- zapytał, wyczuwając ogromną ilość magii.

-To i to.- odparła Kaysa idąc przed siebie. Zaprowadziła przyjaciela do salonu.

-Czy... Czy Lupin jest w domu?- zapytał niepewnie czarnowłosy. Kaysa zmrużyła oczy, ponieważ Snape zazwyczaj nie okazywał niepewności przy innych.

-Dlaczego nienawidziłeś Jamesa Pottera?- zapytała, aby potwierdzić tożsamość, osoby stojącej na przeciw niej samej.

-Co to za głupie pytanie?- odburknął sucho Snape. Jednak widząc różdżkę Kaysy w gotowości postanowił się zrehabilitować.- Bo nam obu zależało na Lily... W dodatku był arogancki, nieznośny i wszystkim się przechwalał.- oznajmił przewracając oczami.

Kaysa odetchnęła z ulgą, po czym wskazała mu, aby usiadł na kanapie, sama zaś zajęła miejsce na przeciw niego.

-Tak, Remus jest w domu.- odpowiedziała na wcześniej zadane pytanie. W tej samej chwili rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i z ukrycia wyszedł wspomniany mężczyzna. Na rękach trzymał małą Clary, która radośnie uśmiechała się do swojej rodzicielki i mężczyzny, który pojawił się w domu.

Animag 2Where stories live. Discover now