Rozdział 8

499 36 30
                                    

Remus Lupin od pewnego czasu czuł się jak podczas pierwszej wojny czarodziejów. Wtedy Kaysy wiecznie nie było w domu, ponieważ pracowała dla Dumbledore'a. Teraz nie było jej w domu, ponieważ pracowała przeciwko Dumbledore'owi.

Pewnego dnia do ich sypialni wleciała brązowa sowa, która przy okazji ich obudziła.

- Znowu Hogwart?- zapytał zaspany Remus. Nim się obejrzał Kaysa już czytała list. Co ważniejsze, nie leżała obok niego. Uciekła tak szybko, że nawet się nie zorientował. Musiał przyznać sam przed sobą... Zabolało.

- Tak, McGonagall napisała, że Harry dostał się do drużyny Quiddittcha. Jest ścigającym. A co zabawne zdobył to miejsce przez nieposłuszeństwo wobec polecenia nauczyciela.- odparła z łobuzerskim uśmiechem.- Czy to dziwne i niepoprawne z mojej strony, że jestem z niego dumna?- zapytała.

- Teoretycznie jako matka chrzestna powinnaś go skarcić, ale ty taka nie jesteś.- powiedział wstając z łóżka.- Jesteś inna i jestem pewien, że jak Harry w końcu cię pozna, to będzie zachwycony.- odparł i przytulił ją od tyłu.

- Też tak myślę. Drugiej takiej ciotki jak ja, mieć nie będzie. Chociaż myślę, że Syriusz bardziej przypadnie mu do gustu.- mruknęła i z uśmiechem się wtuliła w Lupina.

- Syriusz? Chcesz żeby go poznał? Załatwisz mu wejście do Azkabanu?- zapytał marszcząc brwi. Kaysa głośno westchnęła, czasami ciężko było zataić coś przed Remusem.

- Jesteś spostrzegawczy. Czasami aż za bardzo. Nie mogę ci nic powiedzieć, musisz wierzyć w oficjalną historię. Dopiero z czasem będę mogła cię wtajemniczyć.- wyjaśniła.

- Problem w tym, że w nią nie wierzę. Nie będę jednak naciskał, jeżeli ten dzień spędzisz tylko ze mną. Ostatnio nie mamy dla siebie czasu. Czuję się zaniedbany przez ciebie.- burknął i zrobił minę zbitego szczeniaczka.

- Oj ty mój biedny Luniaczku.- zaśmiała się kobieta.- Masz jakieś propozycje na ten dzień?

- Ja już wszystko zaplanowałem. Teraz pójdziemy sobie na Pokątną i kupimy Harry'emu miotłę, a później wrócimy do domu zabierzemy jedzenie i zrobimy piknik na plaży.- zaproponował.

Tak więc tuż po śniadaniu Kaysa wraz z Remusem przeniosła się na ulicę Pokątną. Zazwyczaj to miejsce tętniło życiem, pełno było ludzi, zwierząt i goblinów. Jednak gdy zaczynał się rok szkolny, spotkanie tutaj kogokolwiek graniczyło z cudem. To była jedna z najtrudniejszych rzeczy do jakich byli uczniowie Hogwartu musieli przywyknąć. Do tego wydania Pokątnej nawet po tylu latach nie potrafili się przyzwyczaić.

Sklep ze sprzętem do Quiddittcha był na przeciwko Olivandera. Tam także zazwyczaj były straszne tłumy i uczniowie Hogwartu przyglądali się najnowszym modelom mioteł sportowych. Aktualnie był tam jedynie sprzedawca. Kaysa niewiele myśląc podeszła do niego z małym uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry. Może mi pan powiedzieć, która miotła w tym roku króluje?- zapytała uprzejmie.

- Zdecydowanie Nimbus 2000, jednak to droga inwestycja. Została wyprodukowana w tym roku.- odparł i wyszedł zza lady, aby zaprezentować gościom najlepszą miotłę jaką posiadał w sklepie.- Mahoniowa rączka z pozłacanym napisem. Ogon długi i smukły, witki były dobierane bardzo starannie. Jest szybka i zwrotna, idealna miotła sportowa.- powiedział i dłonią zaprezentował przedmiot umieszczony w specjalnej gablocie.

- Jesteś pewna? To jest bardzo drogie.- odpał Remus, chociaż doskonale wiedział co zrobi Kaysa. Żadne słowa zapewne nie zmieniłyby jej zdania. Była strasznie uparta, a jej stosunek do chrześniaka nie pozwoliłby na kupienie mu czegoś taniego i gorszego. Chciała, aby Harry miał najlepsze rzeczy. W ten sposób planowała przeprosić go za lata nieobecności.

- Bierzemy i do tego poprosimy jakiś podstawowy zestaw do czyszczenia.- poprosiła.

Po dwudziestu minutach miotła była starannie zapakowana, a zestaw został wręczony Kaysie prosto w ręce. Lupin i Trust razem skierowali się na pocztę, gdzie poprosili o pergamin i pióro, chcąc napisać jeszcze Harry'emu krótki liścik.

Za drobną opłatą cała paczka wraz z listem została wysłana poprzez dwie brązowe sowy. Powinna dotrzeć do Pottera już jutro rano, ponieważ Kaysa poprosiła o najszybsze puchacze jakie były dostępne w owej chwili.

Powrót do domu nie zajął im więcej niż dziesięć minut. Podobnie było z przyszykowaniem wszystkiego na piknik. Remus nalegał, aby wyjątkowo nie używać magii, chciał na spokojnie wszystko zorganizować.

Gdy wszystko było gotowe przeszli się wolnym krokiem na plażę za domem, która zawsze była pusta. W końcu mieszkali na bezludziu. Na miejscu Lupin rozłożył koc, a Trust w tym czasie zaczęła przeglądać zawartość koszyka, aby wiedzieć co dobrego przygotował jej chłopak.

- Za godzinę zajdzie słońce.- powiedział po jakimś czasie Remus. Wszystkie jagody jakie mieli zostały już zjedzone przez Kaysę. Właściwie to prawie wszystkie, w budyniu, który został schowany przez Lupina było parę jagód i truskawek.

- Mogłabym tak codziennie.- mruknęła Trust odchylając głowę do tyłu, jakby chciała się opalać. Przymknęła oczy z przyjemności jaką jej dawały ostatnie promyki słońca.

- Teoretycznie możemy tak codziennie.- odparł Lupin chuchając jej ciepłym powietrzem prosto w szyję. Kaysa mruknęła cicho, na co Remus lekko pocałował ją w to samo miejsce. Nie odrywając się od jej szyi przeniósł się nad dziewczynę przez co ona musiała się położyć na puchatym kocu.

- Będę miała piasek we włosach. To twoja wina.- mruknęła gdy Remus już wygodnie sobie nad nią wisiał i ustami pieścił jej szyję.

- Możemy przestać.- zaproponował i przeniósł swoje pocałunki na jej żuchwę.

- Nie ma nawet mowy.- odparła i zatopiła palce w jego włosach. Remus wsunął swoją ciepłą dłoń pod jej bluzkę i zaczął delikatnie gładzić jej brzuch, powoli sunął wyżej, aż natrafił na kawałek stanika. Kaysa lekko się uniosła, dzięki czemu Remus bez problemu ściągnął jej bluzkę. W końcu pocałunki przeniósł na jej usta. Ręce Trust zaczęły błądzić po plecach Lupina, od czasu do czasu przejeżdżając po nich paznokciami.

W końcu Remus odpiął jej stanik, który bardzo mu przeszkadzał w czynnościach, które planował rozpocząć. Chwilę później jego bluzka poleciała kawałek dalej na piasek, a za nią cała reszta ich ubrań. Temperatura między nimi wzrosła, a usta zaczęły coraz namiętniej walczyć o dominację.

- Coś czuję, że nie tylko twoje włosy będą w piasku.- mruknął z rozbawieniem w głosie, gdy oderwał się od niej na chwilę.

- Zamknij się Lupin i działaj.

Sprawdzone

Nie jestem mistrzynią w pisaniu takich scen, ale wiem, że tego bardzo chcieliście. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się podoba. Pamiętajcie, że zawsze czytam wasze komentarze i zwracam uwagę na wszystkie prośby ;)

Animag 2Where stories live. Discover now