Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Moje rozmyślania na temat Michaela nawet na chwile nie dawały mi spokoju. To wszystko jest takie dziwne i nie na miejscu..
- Kochanie? - spojrzałam w stronę drzwi, w których stała moja matka.
- Tak mamo?
- Wstawaj i zacznij się pakować. Po śniadaniu wyjeżdżamy - posłała mi delikatny uśmiech i
opuściła pomieszczenie.Westchnęłam cicho i podeszłam do szafy. Zaczęłam wyjmować ubrania kiedy nagle do głowy przyszła mi pewna myśl.
Może ciocia Elizabeth mi pomoże?
Ciotka jest najcudowniejszą kobietą jaką znam. To na niej zawsze mogłam polegać, jest dla mnie jak druga mama. Z chęcią pomagała mi rozwiązać moje problemy..więc może teraz też to zrobi.Nadal rozmyślając na ten temat, dokończyłam pakowanie. Odłożyłam niedużych rozmiarów walizkę obok drzwi i weszłam do łazienki. Jako iż było dość wcześnie - nie chciało mi się kombinować nad swoim wyglądem. Włosy lekko polakierowałam, a na twarz nałożyłam zwykły krem nawilżający. Po wykonaniu porannej rutyny, wróciłam do pokoju i już kolejny raz tego poranka podeszłam do szafy. Wyciągnęłam sięgająca lekko przed kolano spódniczkę, jakiś sweter oraz pasujące do tego podkolanówki.
Szybko założyłam przygotowane ubrania i chwyciłam w dłoń walizkę. Wychodząc spojrzałam na plakat wiszący na ścianie i zaraz pobiegłam na dół.- Już gotowa? - usłyszałam głos ojca.
- Zwarta i gotowa - odpowiedziałam uśmiechając się pod nosem. To nie tak, że moi rodzice byli niewiadomo jak źli. Po prostu nigdy nie umieli znaleźć ze mną wspólnego języka.
- Czemu masz takie wory pod oczami? - No tak. Mogłam przewidzieć to pytanie.
- Nie do końca się wyspałam. - powiedziałam pierwsze, co mi przyszło na myśl.
- Napewno?
- Mhm. - wzięłam do ręki kanapkę zrobioną przez mamę.
- Ciocia Elizabeth już się nie może doczekać naszego przyjazdu. - usłyszałam głos rodzicielki.
- Ja też się nie mogę doczekać. Musimy częściej tam jeździć - spojrzałam na obojga rodziców.
- Wiesz dobrze, że mamy..
- Prace. Wiem to aż za dobrze. - przewróciłam oczami.
- Diana..
- Idę po płaszcz - wstałam od stołu tym samym kończąc rozmowę. Temat ich pracy nie był dla mnie najprzyjemniejszy. Każda rozmowa na ten temat kończyła się kłótnią, której dziś wolałam uniknąć.
- Możemy jechać - oznajmił ojciec stając przed samochodem.
- Pożegnałaś się z Michaelem? - zapytała mama.
- Mamo, to tylko 2 dni - weszłam do samochodu.
- Pokłóciliście się? - rodzice weszli zaraz po mnie. Tata odpalił silnik i zaraz zaczęliśmy jechać.
- Co? Nie - spojrzała na mnie niedokońca przekonana.
- Coś dziwnie się zachowujesz.
- Wszystko jest tak jak dawniej. - odpowiedziałam i zaczęłam wpatrywać się w okno. Kobieta nie odezwała się już więcej. Patrzyłam chwile na mijane przez nas domy aż zasnęłam.
- Diana - usłyszałam nade mną głos matki.
- Hmm? - odparłam leniwie dalej mając zamknięte oczy.
- Jesteśmy na miejscu - te słowa wystarczyły bym odrazu otworzyła oczy. Czym prędzej otworzyłam drzwi samochodu by zaraz wybiec z niego.
- Diana! - w drzwiach skromnego domku stała uśmiechnięta kobieta w średnim wieku.
CZYTASZ
𝑩𝒆𝒂𝒕 𝒊𝒕 - Michael Jackson
Short Story𝑌𝑜𝑢 ℎ𝑎𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑠ℎ𝑜𝑤 𝑡ℎ𝑒𝑚 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝑦𝑜𝑢'𝑟𝑒 𝑟𝑒𝑎𝑙𝑙𝑦 𝑛𝑜𝑡 𝑠𝑐𝑎𝑟𝑒𝑑 𝑌𝑜𝑢'𝑟𝑒 𝑝𝑙𝑎𝑦𝑖𝑛' 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢𝑟 𝑙𝑖𝑓𝑒, 𝑡ℎ𝑖𝑠 𝑎𝑖𝑛'𝑡 𝑛𝑜 𝑡𝑟𝑢𝑡ℎ 𝑜𝑟 𝑑𝑎𝑟𝑒 𝑇ℎ𝑒𝑦'𝑙𝑙 𝑘𝑖𝑐𝑘 𝑦𝑜𝑢, 𝑡ℎ𝑒𝑛 𝑡ℎ𝑒𝑦 𝑏𝑒𝑎𝑡 𝑦𝑜�...