Rozdział 6: Dalej człowiekiem

347 14 6
                                    

Nick obudził się zachłystując powietrzem. Czuł, jak jego głowa boleśnie pulsuje więc chwycił się za nią, czując mokry bandaż. Pamiętał jak rzucił się na Salema a potem... Potem nie było już nic. Zamrugał kilka razy, aby przyzwyczaić oczy do światła, po czym wstał gwałtownie, gdy zobaczył że jest w akademii - Jest tu Sabrina? - spytał ściągając na siebie uwagę ciotki Hildy stojącej nieopodal.

- Ambrose miał rację, szybko się obudziłeś - mruknęła do siebie obdarzając go uśmiechem - Sabrina... Została z Nieskończonym. Ale, czekaj kochaniutki, musisz leżeć! - przerwała widząc, że ten podnosi się z łóżka i położyła mu ręce na klatce piersiowej, delikatnie kładąc. 

- Ile tak leżę? - spytał młodzieniec wodząc wzrokiem po miejscu, w którym się znalazł. Musiał być pokojem któregoś z nauczycieli bo stało w nim tylko jedno łóżko. Na przeciwległej ścianie rozciągały się półki zastawione książkami, zwojami, mapami i innymi bibelotami.

- Niedługo, z dziesięć, góra piętnaście minut... Tyle ile czar Nieskończonego potrzebował, aby przestać działać - odpowiedziała nalewając coś do kubka - Pij, do dna.

Chłopak wziął od niej przedmiot i powąchał zawartość krzywiąc się z obrzydzeniem - co to niby jest!? - pachniało jak błoto zmieszane z potem niedźwiedzia. Choć w sumie nie zdziwiłby się, gdyby naprawdę tak było...

- Coś na wzmocnienie - uśmiechnęła się pod nosem patrząc na jego reakcję - Wypij to, a jak będziesz gotów przyjdź do gabinetu Zeldy. Trwa zebranie - zakończyła zostawiając go samego. Z niesmakiem wypił pierwszy łyk, ale po stwierdzeniu, że smakuje lepiej niż pachnie wypił całą zawartość zatykając nos. Przepłukał usta wodą zostawioną na stoliku nocnym obok i po założeniu butów poszedł w kierunku, który poleciła mu Hilda.

★'°*~→★

Właśnie przechodził obok pomnika Sabriny. Czy to teraz nie dziwne? Choć znając ją nie ma nic przeciwko... W trakcie lekcji nikt się tu nie kręcił, dlatego mógł słyszeć swoje własne kroki odbijane echem od kamiennej posadzki. Nagle powiał wiatr, a gdy się odwrócił zobaczył Sabrinę, która co jak co nie była w najlepszym stanie. Jej koszulka była cała poszarpana i poplamiona krwią, a sama dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. - Sabrino! - wykrzyknął w porę podbiegając dość blisko, aby ją złapać - Sabrino... - wyszeptał ponownie jej imię, kładąc ją na podłodze a głowę opierając na własnych kolanach.

- Ciiiii... Wolałabym, aby akademia zobaczyła mnie po raz pierwszy w lepszym stanie - odparła posyłając mu nikły uśmiech - zabierz mnie do Ambrosa, dobrze? - poprosiła unosząc się na rekach. Walka z pradawnym koszmarem sam na sam wykończyła nawet ją, ale teraz mieli go z głowy. No... na razie.

Nick skinął tylko głową i pomógł jej wstać, aby mogła iść. Z wdzięcznością oparła się na jego ramieniu.

★'°*~→★

Gdy weszli do środka wszyscy momentalnie odwrócili głowy wydając z siebie coś pomiędzy westchnięciem a okrzykiem zaskoczenia. Byli tu wszyscy na których jej zależało: ciotki, Ambrose oraz trójka przyjaciół. Rose na pewno ich powiadomiła o wszystkim skoro tu byli. Posłała im zmęczony uśmiech i nie bez radości opadła na fotel postawiony blisko wejścia rozsiadając się wygodnie.

- No, Nieskończonego mamy na razie z głowy. Zamknęłam go w krematorium, bo tam nie ma okien a cały dom i tamto miejsce otoczyłam zaklęciem ochronnym. Jest naprawdę mocne, ale utrzymam je maksymalnie kilkanaście godzin, nawet z pomocą waszą i kowenu - uprzedziła wszystkie pytania. Na szczęście zaklęcia długotrwałe zużywały najwięcej energii w trakcie tworzenia, a potem trzeba było je tylko podtrzymywać...

Chilling Adventures of Sabrina [Część 5] - 𝓐𝓷𝓲𝓮𝓵𝓼𝓴𝓲𝓮  𝓓𝔃𝓲𝓮𝓬𝓴𝓸Where stories live. Discover now