Rozdział 22: Sen

164 14 21
                                    

Stoi gdzieś w ciemności. Jej skóra w wielu miejscach wydaje się przeżarta jak stal przez rdzę, dziurawa jak ser. Nagle oślepia ją jasne światło, które wwierca się w jej gałki oczne nie pozwalając na chwilę spokoju. Ile to już trwa? Wydaje się zawieszona w czasie.

Blask maleje, więc powoli otwiera sklejone powieki. Czy to zaświaty? Widzi to samo, białe pomieszczenie z trzema obrazami wiszącymi na ścianach. Zrywa się z miejsca, czując przy tym przejmujący ból. Znowu siada.

Nie mogła umrzeć. A może mogła? Tylko czemu czuła ból, skoro poprzednio śmierć była od niego ucieczką?

Nagle czarne macki zaczęły oplatać nieskazitelne wcześniej ściany. Wspomnienia wszystkich koszmarów powróciły do niej w tej chwili, zwalając ją z nóg.

Słyszy głos ojca - Lucyfera - który mówi, że jest do niego podobna. "Moja krew", powtarza, choć ona z całego serca próbuje się go pozbyć.

"Nikt cię, nie kocha. Jesteś sama na tym świecie"  - głos Ciemności hipnotyzuje ją, sprawiając, że jej oczy spływają czernią.

Czerwone, diabelskie ślepia prześwietlają jej duszę na wylot, pozostawiając tylko pustką wydmuszkę.

Sala tronowa. Nick. Nick! Podbiegła do niego, lecz zatrzymują ją te oczy. To nie on, tylko szatan. Odwraca wzrok.

Była błędem. My byliśmy błędem. — słyszy kochany głos, który sprawia, że zaczyna płakać.

Nick, nie... Kocham cię, nie odchodź!

Nie jesteś osobą wartą tyle, ile ci dawałem. — w jego głosie jest chłód i satysfakcja, jakby czekał całe życie, żeby powiedzieć jej te kilka słów. Kilka słów, które ranią ją tak, jak nic innego na świecie.

★'°*~→★

Sabrina gwałtownie obudziła się, słysząc swój przerażony krzyk. Jej ubrania były całe mokre od potu, podarte, brudne i okrwawione. Całe ręce i nogi pokryte były małymi i większymi, nie do końca zasklepionymi ranami. Włosy też nie prezentowały się lepiej - ich zazwyczaj prawie biały kolor zmienił się w brązowo-szary, matowy odcień pełny drobnych patyków, mchu i liści. Cała twarz, nie dość że brudna, była cała opuchnięta po wczorajszym płaczu. Jakby ktoś ją tak zobaczył i uciekł nie zdziwiłby się, bo wyglądała jak wyciągnięta z grobu. Gdy się poruszyła, poczuła chrzęst zmrożonego materiału. Westchnęła, jednak po prostu otrzepała lodowe drobinki - dzięki byciu pół-aniołem była odporna na zmiany temperatur, zresztą przeziębienie też nie wchodziło w grę przez bycie wiedźmą. 

Miękkie promienie słońca przechodziły przez pokryte liśćmi drzewa, tworząc na ziemi niepowtarzalną grę świateł. Pewnie kiedyś by to doceniła, ale nie teraz, nie dziś.

Usłyszała ciche mruczenie, więc odwróciła wzrok w jego kierunku. Kulka czarnego futra siedząca jej na kolanach poruszyła się, rozkosznie ziewając.

Co kocie? Znalazłeś mnie? — spytała drapiąc go za uchem. Ten wydał z siebie zadowolone miauknięcie i trącił głową jej rękę, jakby chcąc dać pocieszenie. — Tylko ty mi zostałeś... — Wspomnienia poprzedniej nocy powoli zaczęły do niej wracać, a zdrętwiałe ciało zapłonęło bólem.

Czuła się tak fatalnie, że nie wiedziała, czy kiedykolwiek czuła cokolwiek podobnego. Wyczerpana pod każdym względem - psychicznym i fizycznym - zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby zapaść ponownie w sen. Przypominając sobie jednak nękający ją w nocy koszmar, zrezygnowała z tego pomysłu.

Chilling Adventures of Sabrina [Część 5] - 𝓐𝓷𝓲𝓮𝓵𝓼𝓴𝓲𝓮  𝓓𝔃𝓲𝓮𝓬𝓴𝓸Where stories live. Discover now