*1*

4.3K 120 63
                                    

Piętnastolatka szybko przemierzała korytarze wieży. Swoje kroki kierowała w stronę salonu, w którym najczęściej można było spotkać członków drużyny. W ręce trzymała karton po swoich ulubionych płatkach. Kiedy dotarła do celu zatrzymała się w wejściu, rozejrzała się i o dziwo na kanapach siedzieli wszyscy członkowie Avengers.  Jednak gdy jej wzrok padł na odpowiednią osobę zmrużyła oczy i podeszła do niego z gniewną miną.

-Nie wiedziałam, że chcesz już umrzeć.- Dziewczyna założyła ręce na piersi patrząc na stulatka siedzącego z książką na fotelu. Kiedy się odezwała wzrok wszystkich poza nim skierował się na nią. Ten nawet na nią nie spojrzał przewracając stronę i uśmiechając się złośliwie pod nosem.

-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.- Nadal nie odrywał wzroku od książki, którą trzymał. Brooke spojrzała na okładkę książki i już wiedziała, że mężczyzna nawet tego nie czyta.

-Nie udawaj większego idioty niż jesteś Barnes. Zeżarłeś moje ulubione płatki!- Nastolatka rzuciła w niego kartonem, który trzymała w dłoni.

-A masz dowód, że to ja? W tej wieży mieszka dziesięć osób a ty posądzasz akurat mnie.- Robiąc obrażoną minę zerknął na młodą Stark stojącą nadal przed nim.-Poza tym i tak jest jeszcze szafka pełna tylko tych płatków. I nie złość się tak bo złość piękności szkodzi a ty nie masz za bardzo czym szastać.- Mężczyzna uśmiechnął się złośliwie w jej stronę na co Dziewczyna zmrużyła oczy jeszcze bardziej.

-Dupek.-Odwróciła się żeby wyjść z pomieszczenia i już stojąc w drzwiach odwróciła się w jego stronę.- Tak na przyszłość, książki lepiej się czyta jak nie trzyma się ich do góry nogami.- Uśmiechnęła się przesłodko, pomachała do niego i wyszła słysząc za sobą śmiech całej drużyny, która była cicho w czasie ich rozmowy.

Kiedy stała w kuchni robiąc sobie śniadanie usłyszała, że ktoś wchodzi do pomieszczenia jednak nie zwróciła na to uwagi, przecież to miejsce jest dostępne dla każdego mieszkańca budynku.

-Hej-Dopiero gdy ta osoba się odezwała Brooke odwróciła się i zobaczyła, że uśmiechnięty Steve opiera się o ścianę obok wejścia.

-Hej, co słychać?- Wyciągnęła w jego stronę talerz, na którym leżały tosty jednak on pokręcił przecząco głową.

-Chciałem się zapytać czy masz na dzisiaj jakieś plany?- Teraz to nastolatka zaprzeczyła ruchem głowy.- Może chciałabyś iść z nami pobiegać a potem wyjść na miasto?

-Jasne przebiorę się tylko i możemy iść. Za pół godziny na dole?

-Pewnie.- Obydwoje wyszli z kuchni kierując się do swoich pokoi aby się przygotować.

Dziewczyna rozczesała włosy i ubrała ciuchy, które nie będą jej przeszkadzać. Spojrzała za okno rezygnując z brania bluzy. Zerknęła na zegarek ubrała buty, wzięła telefon i zeszła do głównego holu gdzie czekał na nią Sam. Przywitała się z nim krótkim uściskiem i rozmawiając o niczym konkretnym usiedli na kanapie czekając na resztę towarzyszy. Po paru minutach z windy wyszedł Rogers rozmawiający z Buckym. Kiedy byli już w komplecie wesoła gromadka wyszła z wieży i skierowała się do parku. Żadne z nich nie lubi biegać po ulicach Nowego Yorku. Kiedy dotarli na miejsce zaczęli robić kółka wokół jeziora. Na początku biegli równym tempem jednak po kilku okrążeniach Steve ich wyprzedził, niedaleko za nim biegli Brooke i Bucky, którzy ścigali się między sobą i spory kawałek za nimi truchtał Sam. Kiedy ten ostatni usiadł pod drzewem wypluwając płuca stwierdzili, że odpoczną chwilę w pobliskiej kawiarni. Szli ramie w ramię lecz w pewnym momencie nastolatka została trochę w tyle aby odczytać smsa, którego właśnie otrzymała. Nie było to nic ważnego, jedynie jej ojciec dawał jej znać, że ma jakieś spotkanie i wróci wieczorem. Czyli nic nowego. Kiedy podniosła wzrok z nad telefonu zobaczyła swoich towarzyszy stojących przed nią i uśmiechających się tajemniczo. Spojrzała im po kolei w oczy i już wiedziała co chcą zrobić.

-Nie, nie nie nie, nawet o tym nie myślcie.-Wyciągnęła przed siebie dłonie i zaczęła się powoli cofać. Jednak jej reakcja tylko zachęciła jej przyjaciół do zrealizowania ich planu. Szybko do niej podeszli, Steve zabrał jej telefon, Sam złapał ją za ręce a Barnes podniósł jej nogi po czym skierowali się w stronę fontanny. Gdy byli już wystarczająco blisko dziewczyna szarpnęła się tak, że we trójkę wpadli do wody. Kiedy już wynurzyli się z wody śmiejąc nastolatka zobaczyła, że Rogers jest nadal suchy i śmieje się z nich nagrywając wszystko jej telefonem. Wyszła więc szybko z wody i zanim on zorientował się co dziewczyna chce zrobić ta podbiegła do niego i przytuliła do bardzo mocno mocząc go. Jej przyjaciele szybko podłapali jej pomysł i także zamknęli blondyna  w uścisku. Stali tak przez chwilę jednak stwierdzili, że wrócą od razu do wieży aby się przebrać a dopiero wtedy wyjdą na miasto.

Kiedy weszli do wieży nadal z nich kapało jednak nikomu to nie przeszkadzało. No może prawie nikomu.

-Co to ma być! Czy wy jesteście normalni? Pół korytarza zalaliście!- Odwrócili się wszyscy w tym samym momencie i zobaczyli stojącego za nimi Tony'ego. Wyglądał jakby zobaczył ducha, albo kogoś chorego psychicznie, a dokładnie to czterech takich ktosiów. Musieli wyglądać naprawę komicznie. Trzech wysokich i umięśnionych mężczyzn i niska piętnastolatka zmoczeni od góry do dołu.

-Tato! Eee... Cześć, myślałam, że pojechałeś na jakieś spotkanie.-Dziewczyna uśmiechnęła się słodko w stronę ojca.

-Spotkanie się przesunęło, a w zasadzie ja się na nie spóźniłem więc je przesunęli. A wy? Czemu wyglądacie jakbyście wpadli do fontanny?-po tych słowach czworo przyjaciół wybuchnęło śmiechem przytrzymując się ścian.- Co jest? Proszę was, nie mówcie mi, że faktycznie skończyliście w fontannie.

-Pociesze cię, nie wszyscy skończyli w fontannie.-Teraz odezwał się Sam.

-Cały życie z idiotami, idźcie się przebrać i macie tutaj posprzątać!- Powiedział starszy Stark na odchodne.

-Jasne tato- powiedziała za nim dziewczyna.- To co kto ostatni się ogarnie stawia obiad?- Te słowa skierowała już do swoich przyjaciół jednocześnie szykując się do biegu do swojego pokoju.

Wszyscy przytaknęli i jak dzieci zaczęli się przepychać na korytarzu. Oczywiście ktoś musiał skończyć na podłodze i tym razem to Barnes miał okazję zapoznać się bliżej z panelami.

Ja tylko udaję wszechwiedzącą 1&2||MarvelWhere stories live. Discover now