4. Błądzenie

65 8 79
                                    


Chodzili po lesie już jakiś czas. Zrobiło się całkowicie ciemno. Jedyne co trzymało ich przy zdrowych zmysłach, to mocny uścisk na ręce drugiego. Nie wiedzieli nawet kiedy to się stało. W pewnym momencie ich dłonie po prostu się odnalazły, jakby w poszukiwaniu potwierdzenia, że to drugie nadal tu jest. 

 Shinso mamrotał pod nosem przekleństwa, Kaminari rzucał słabymi dowcipami, a nocne odgłosy lasu wywoływały ciarki na ich plecach. Było to zdecydowanie najbardziej nietypowe wyjście na zakupy, na jakim przyszło im brać udział. I najbardziej przerażające.

Shinso rozglądał się nerwowo na boki. Co jeśli zaatakują ich dzikie zwierzęta? Jego zdolność mogła ochronić ich przed ludźmi, niekoniecznie jednak przed zwierzętami. A co jeśli nigdy się nie odnajdą? Zginą na jakimś zadupiu, na środku zupełnej nicości i żaden z nich nie zostanie bohaterem, a ich szczątki nigdy nie zostaną odnalezione... 

Przynajmniej przysłużą się ekosystemowi. 

- Shinso! - krzyknął w pewnym momencie Kaminari. Było już jednak za późno. 

Zimna woda uderzyła w jego ciało. Ręka wyślizgnęła się z uścisku blondyna. Krzyknął. Woda napłynęła mu do ust. Był sam. Jeszcze nigdy nie czuł się tak przerażony. 

Zimno. Umrę. Jak się oddycha? 

Szamotał się nerwowo. Zapomniał nagle jak się pływa. Ogarnęła go panika. 

Czy w ten sposób umrę?

Nie do końca pamiętał, jak znalazł się na brzegu. Wiedział tylko, że była to zasługa Kaminariego. Zakasłał cicho, wypluwając wodę z ust.

- Shinso! Wszystko w porządku? 

- Ch... chyba tak - wyjąkał. Dalej się trząsł. Jego ubrania były przemoczone. Dalej odczuwał przerażającą świadomość, że mógł w tamtym momencie umrzeć. 

Nie bał się samej śmierci. Po prostu nie chciał umierać w ten sposób. Nie w takim momencie. Nie przed spełnieniem swoich marzeń... 

Skup się na czymś innym, nakazał sobie. Co z rzeczami?

Telefon na szczęście chyba miał Kaminari, a jego worek był wodoodporny. I wziął chyba ze sobą bluzę... 

- Masz - uniósł głowę, słysząc głos Denkiego. Chłopak podawał mu suchą koszulę. - Nie powinieneś siedzieć w mokrych ciuchach.

Dalej miał na sobie T-shirt i jeansy, Shinso uznał to jednak za niezwykle miły gest. Uśmiechnął się delikatnie.

- Dzięki - odpowiedział. - Ale akurat wziąłem bluzę. I raczej nie powinna przemoknąć... 

Otworzył worek, wyjmując z niego bluzę. Tak jak mu się wydawało, nie była mokra. 

Kaminari skinął głową, odwracając się tyłem do Shinso. Narzucił flannelę z powrotem na ramiona. 

- Przebierz się - nakazał. - Nie patrzę. 

Dźwięk, który wydawały ubrania Shinso był rozpraszający. Denki bardzo szybko przywiązywał się do ludzi i szybko zaczynał darzyć ich sympatią. A ładny chłopak przebierający się tuż obok niego przyprawiał go o szybsze bicie serca. Przygryzł wargę, dziękując w duchu, że za zasłoną mroku jego rumieńce nie będą zbytnio widoczne. 

- Już - ogłosił Hitoshi. Denki odwrócił się. Shinso stał, wyciskając wodę ze swoich przemoczonych ubrań. Siedzący Kaminari bez większego problemu mógł zobaczyć jaskrawozielone listki marihuany, nadrukowane na materiale bokserek chłopaka. Prychnął cicho. 

Plecione bransoletki | ShinkamiWhere stories live. Discover now