8. Załamanie

76 6 197
                                    

Wszystko ma kiedyś swój koniec, a film, który oglądali nastolatkowie nie był odstępstwem od tej reguły. Zakończenia często bywają trudne i smutne, jednak ten konkretny koniec przez ich obu został przywitany westchnieniem ulgi. 

- To było tak cringe'owe, że czuję się lepiej ze swoją egzystencją - westchnął Denki. Shinso zaśmiał się cicho w odpowiedzi. Zerknął dyskretnie na swojego przyjaciela, chcąc zbadać jego stan.

Jego oczy nie były już aż tak zapuchnięte, a w kącikach ust czaił się cień uśmiechu. Blondyn był bardziej przygaszony niż zazwyczaj, jego stan w ciągu tych kilku godzin zdążył się jednak poprawić. Tak przynajmniej mu się wydawało. 

- Ale dlaczego tak sądzisz? - oburzył się Shinso. - W końcu Justin jest dziki jak tygrys, wszystkie lecą na niego rawr, dziki, prawdziwy mężczyzna, samiec alfa.

Denki zaśmiał się smętnie w odpowiedzi. Shinso przygryzł wargę. Usiłował znaleźć jakiś sposób na poprawę nastroju przyjaciela. Zanim jednak zdążył cokolwiek wymyślić, Denki ubiegł go.

- Uhh, mam dosyć tego wizerunku mężczyzn - westchnął cicho. - Bo co, żeby być prawdziwym facetem trzeba wyzbyć się uczuć i samokontroli? Zjebane. 

- Zgodzę się - natychmiast przytaknął mu Shinso. - Całe społeczeństwo musi się ogarnąć, bo wizerunek kobiet w mediach, to też jest jakiś dramat. 

- Taaak - zgodził się Denki. - Jebać społeczeństwo. Sami zatruwamy sobie życie toksycznymi stereotypami, zamiast po prostu pozwolić sobie nawzajem żyć w spokoju - westchnął cicho. 

- Mogę się tylko zgodzić. 

Między nimi zapanowała lekko niezręczna cisza. Nie wiedzieli, jak powinni zacząć tę rozmowę. A może w ogóle nie chcieli jej rozpoczynać? 

Pierwszy odezwał się Denki.

- Idę do szczalni - oznajmił, siłą woli powstrzymując łzy, zbierające się pod jego powiekami. 

- Baw się dobrze - rzucił Shinso. 

- Ja zawsze dobrze się bawię. 

Głos mu się załamał. Shinso chyba też to usłyszał, nie skomentował tego jednak w żaden sposób. Nie zamierzał wtrącać się w nieswoje sprawy. Chciał wiedzieć i chciał przymusić Denkiego do mówienia. Szanował jednak coś takiego jak prywatność i wiedział, że obdzieranie z niej doprowadzi do skutków przeciwnych niż zamierzone. Dlatego, mimo faktu, że wyżerało mu to serce, pozwolił chłopakowi odejść. 

Denki zamknął się w pomieszczeniu, opadając na ziemię. Jego oddech przyspieszył, hamowane łzy w końcu opuściły oczy, pozostawiając słone ślady na policzkach. Przygryzł wargę, starając się stłumić szloch. 

Dlaczego właściwie płakał? Nie rozumiał. To nie miało sensu. Powinien się już przyzwyczaić. Jego ojciec zawsze taki był. Dlaczego więc dalej to bolało?

On po prostu chciał być sobą. Bez słuchania, że jest zbyt pedalski, dziewczęcy i że z takim charakterem nigdy nie znajdzie dziewczyny. Bez gotowego schematu, w który kazano mu się wpasować. Chciał, po prostu, żyć tak jak czuł, że powinien.

Ale wiedział, że jego osobowość była nieatrakcyjna dla innych.

Przysłonił usta dłonią, pragnąc stłumić swój szloch. To było niemęskie.

Do chuja z tą całą "męskością".

Był sam. Zawsze był sam. Zewnątrz otoczony przez ludzi, w środku jednak zupełnie samotny. I nikt nie widział, jak krucha była jego maska uśmiechu, nikt nie zauważył nawet, że była to tylko maska. 

Jego moment słabości zakłócał jedynie srebrny blask księżyca, wkradający się do pomieszczenia poprzez odsłonięte okno. Kto normalny ma okna w łazience? 

Nieproszony gość przeszkadzał Denkiemu, wydzierał jego prywatność, bezczelnie wlepiając srebrne ślepia w postać zapłakanego chłopca. Dumnie błyszczał w ciemności, jakby pragnął przypomnieć chłopakowi o tym, jak bardzo marna i bezużyteczna jest jego osoba. 

Nie musiał tego robić. Denki doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest beznadziejny.  

- To nawet nie jest twoje własne światło - warknął cicho. - Jesteś jedynie odbiciem słońca, żałosną imitacją. Nie możesz mnie oceniać. 

Ty też, odpowiedział mu księżyc. Twoja imitacja słońca jest jednak tak, żałosna, że nikt cię tak naprawdę nie potrzebuje. Moje odbicie oświetla drogę w ciemności. Ja sam odpowiadam za pływy wód. A ty nie oferujesz ludziom nic. 

Księżyc miał rację. 

Denki zamrugał, wierzchem dłoni ocierając kolejne łzy, które napłynęły mu do oczu.

Czy on naprawdę przed chwilą został zdissowany przez księżyc? W swojej jebanej wyobraźni?

Gratulacje, Kaminari, chyba naprawdę wariujesz.

Westchnął cicho, podkulając kolana do klatki piersiowej. Wbił paznokcie w ramię, wziął głęboki wdech. Kiwał się lekko w przód i w tył, starając się jakoś uspokoić. Musiał się spieszyć. Powiedział Shinso, że idzie do toalety, a i tak siedział tu już zbyt długo. Chociaż... jego przyjaciel pewnie domyślił się, że poszedł ryczeć w łazience. To tylko kwestia czasu, zanim odkryje, że charakter Denkiego to tylko sklecona na szybko maska, mająca zakryć brak osobowości i smutek, który nim targał. Nie trzeba być geniuszem, aby to rozpracować. Wbił paznokcie w skórę.

Opanuj się, nakazał sobie. 

Musiał się ogarnąć. Jak miał opuścić dolinę swojej rozpaczy, skoro cały czas uparcie zawracał w stronę jej centrum?

I dlaczego myślał jak jakiś pieprzony poeta?

Zamknął oczy. Wziął drżący, na ile się dało głęboki oddech. Po chwili wypuścił powietrze. Powtórzył to jeszcze parę razy. Dopóki szloch nie ustał. 

Wówczas stanął przed lustrem, pragnąc przywrócić się do porządku. Przemył oczy wodą, mniej więcej przeczesał włosy rękami, a na końcu westchnął cicho, zdając sobie sprawę, że nie dało to absolutnie niczego. Wyszedł z łazienki. 

W pokoju spotkał go zaniepokojony wzrok Shinso. 

- Uhm... mogę cię przytulić? - zapytał niepewnie, widząc że blondyn wrócił. Nie potrafił pocieszać ludzi i bardzo nie chciał niczego sknocić.

- Tak - zgodził się po chwili Denki. Już po chwili znalazł się w ciepłych objęciach swojego przyjaciela. Zarumienił się lekko, wdychając jego zapach. 

- Nie musisz siedzieć z tym sam - wymamrotał Shinso. - W sensie... jakbyś chciał ze mną porozmawiać, albo po prostu się wygadać, albo nawet pomilczeć, popłakać, cokolwiek... to nie musisz się wstydzić.

I cóż... Denki po raz kolejny tego dnia się rozpadł.

[925 słów]

Siema!

Przeżyłem. 

I cóż... jest jedna kwestia, którą muszę poruszyć. Postanowiłem wziąć udział w konkursie związanym z pisaniem. Czasu jest mało, więc niestety rozdziały będą się pojawiać rzadko. Nie jestem w stanie przewidzieć, jak często będę w stanie coś wstawiać, zwłaszcza, że skończyły mi się zapasowe rozdziały. Bardzo was za to przepraszam, ale chcę móc się w pełni skupić na książce konkursowej, a jednak mój czas jest ograniczony (Sosna już mnie opieprza za to, że za mało śpię :[[ i Mery też, chyba się zgadały)

Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz, bo miłe jest uczucie, że ktoś czyta moje wypociny c: 

Trzymajcie się! 

~Podłoga

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 17, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Plecione bransoletki | ShinkamiWhere stories live. Discover now