Podejrzane Zniknięcia

368 22 15
                                    

Wstaliśmy około 6:30, bo Monny już nie chciała zasnąć. Z jednej strony to dobrze, bo się nie spóźnię, no o ile pójdę na pierwszą lekcje.

- Fred pójść mnie - mówiłam do chłopaka - Bo się spóźnię

- Nie wiedziałem, że idziesz na lekcje - powiedział i udawał przejęcie

- Idę tylko dla tego, że chce zobaczyć czy Klaudia będzie - dodałam

- Znowu zaczynasz... - zaczął - Mówiłem Ci, że nic jej nie jest - dokończył

- Może masz rację.... Trzeba powiedzieć George'owi, że jak będziemy go potrzebować to możemy zwolnić z lekcji - powiedziałam, a chłopak się uśmiechnął, ale miną zrzędła gdy Monny zaczęła płakać

- Nie wstawaj... Ja i tak muszę ją nakarmić - powiedziałam, gdy chłopak chciał wstać

- Ale ja ją przewinę - powiedział i dał mi krótkiego buziaka w usta, po czym podszedł do kołyski i położył dziecko na łóżku. Ja się przesunęłam, tak aby mógł bezpiecznie położyć dziewczynkę  żeby nie spadła. Mimo, że jutro kończyła dopiero trzy miesiące, to była dość ruchliwym dzieckiem. Fred zaczął przebierać małą, co nie za dobrze mu wychodziło, bo ta się cały czas kręciła.

- Daj.. Pomogę - powiedziałam i obróciłam Monny w swoją stronę. Odpiełam małej śpioszki, zdjęłam je i zmieniłam jej pieluszkę. Fred cały czas przyglądał mi się uważnie.

- Coś się stało? - zapytałam, podnosząc Monny

- Nic... Ty to wszystko potrafisz zrobić ze spokojem, a ja? Nie umiem nawet dziecka przebrać. - powiedział zrezygnowany

- Frediee... Nauczysz się - poczochrałam chłopaka po włosach, co nie było trudne bo aktualnie siedział

- Tak myślisz? - zapytał

- Ja to wiem - powiedziałam i chciałam  pocałować chłopaka w policzek jednak ten w porę się obrócił i pocałowałam go w usta. Był to ten bardziej namiętny pocałunek. Rozchyliłam swoje wargi, a nasze języki się spotkały.

- Trzeba się ubrać - wymamrotałam, przez brak powietrza

- Zabrakło tlenu? - zaśmiał się chłopak

- Daj spokój... Wyciągniesz mi jakieś ciuchy? Ja musze nakarmić Monny. - zapytałam

- Już Ci daje... Byle co? - dodał

- Byle było wygodne - dokończyłam za chłopaka

Pov Klaudia

Bardzo chciałam powiedzieć Amelii kim jestem, ale nie zrobię tego... Dla jej dobra, jej i Monny. Jestem teraz w Malfoy Manor i  jest spotkanie śmierciożerców.

- 31 grudnia zaatakujecie dom Weasley'ów - zaczął nowy temat Czarny Pan. - Bellatrix, Greyback, wy dowodzicie. - dodał, a ja złapałam złapałam za rękę Draco - Ach, bym zapomniał, panno Malfoy. Będzie pani uczestniczyła w akcji, sprawdzimy w ten sposób twoje umiejętności.

- Dobrze... - wymamrotałam

- Możecie już się rozejść - powiedział, a ja szybko odeszłam od stołu i poszłam do mojego i Draco pokoju. Weszłam do łazienki i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam pod ścianą i się rozpłakałam.

Pov Draco

Klaudia dość szybko odeszła od stołu. Po chwili i ja wstałem z krzesła i poszedłem do naszego pokoju. Nigdzie jej nie było, więc postanowiłem, że zobaczę do łazienki. Gdy tylko otworzyłem drzwi, zobaczyłem nieprzytomną Klaudię leżącą na podłodze. Podbiegłem do dziewczyny i pochyliłem się nad nią. Nie oddycha.... Rozpłakałem się.

- Mamo! - krzyczałem przez łzy, a kobieta od razu przybiegła do pokoju.

- Co się stało Drac....? Draco! Jest się stało?! - wypytywała

- Nie wiem... Gdy przyszedłem do pokoju to już tak leżała. Mamo, boje się. - powiedziałem ciszej

- Idź do munga, ja na razie nie mogę iść z tobą. - powiedziała, a ja razem z Klaudią się deportowałem

- Dzień dobry. Moja narzeczona, jest nie przytomna.. Nie oddycha. Ja nie wiem co jej jest - powiedziałem przy recepcji. Kobieta, która tam była zaprowadziła nas do jakiejś sali. Po chwili przyszedł lekarz.

- Czy dziewczyna miała obok siebie jakieś przedmioty? - zapytał mężczyzna

- Tak.. Miała jakieś tabletki... Były białe - powiedziałem zaniepokojowy.

- Dobrze... Proszę wyjść - powiedział. Ja się upierałem, że chce zostać, ale w końcu odpuściłem i wyszedłem z sali....

... Czekam od kilku dobrych godzin i nadal nic. W końcu postanowiłem się przespać i zasnąłem na krzesłach... Obudziłem się rano przez wpadające do pomieszczenia światło słoneczne..

- Nareszcie się Pan obudził! Niestety mamy złe wieści... Pańska narzeczona... Nie żyje. Zażyła tabletki usuwające ciąże. - powiedział, a ja się popłakałem. Ona nie mogła umrzeć, była moim jedynym powodem do życia. A teraz co?

- Mogę do niej wejść? - zapytałem

- Tak. Proszę - powiedział mężczyzna i wskazał na drzwi. Szybko wszedłem do pomieszczenia, w którym leżała moja ukochana. Usiadłem obok niej i złapałem za rękę. Po chwili do sali wpadła roztrzęsiona Amelia, a za nią Fred trzymający ich córkę.

- Boże jedyny co się stało? - zapytała i zaczęła płakać

- Nie wiem... Lekarz powiedział, że wzięła tabletki na... Na usunięcie ciąży. - powiedziałem

- Draco... Możemy wziąść ją do domu? - zapytała dziewczyna

- Co? Dlaczego? - wypytywałem

- Zobaczysz... Ale muszę to zrobić tam gdzie nikogo nie będzie.. - powiedziała

- Przosze zrób to tutaj.. Ja nie mam na nic siły - dodałem. Dziewczyna usiadła dpo drugiej stronie łóżka i położyła rękę na sercu Klaudii. - Co ty robisz?

- Patrz - powiedział Fred. Amelia zaczęła śpiewać jakąś piosenkę.

-  There was a boy named Harry.... Designed to be a star..... His parents were kill by Voldemort... Who give him a lightning scar. - zaśpiewała, a ręka Klaudii nagle złapała moją

- Jak ty to? - zapytałem, ale dziewczyna mi przerwała

- Proszę nie mów nikomu... Nawet jej - wskazała na moją narzeczoną

- Dobrze... I dziękuję. Niedługo się obudzi tak? - dodałem

- Tak - powiedziała

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Hejka

Jest rozdział

Proszę o gwiazdki i komentarze

Zapraszam do Klaudisia0912

Do następnego 😊

Adoptowana przez Skazanego / Fred WeasleyWhere stories live. Discover now