8.

253 12 0
                                    

Z każdym kolejnym dniem było gorzej. Czułam się beznadziejna i nikomu niepotrzebna. Mama nie zwracała na mnie uwagi. Nie wytrwałam długo w swoim postanowieniu. Znowu brałam. Nic nowego. Cały czas te same dragi. Tylko ludzie się zmieniali. Pojawiło się wiele nowych twarzy. Nie poznawałam nikogo ze swojego dawnego otoczenia. Nie byłam pewna, co stało się z ludźmi, z którymi imprezowałam wcześniej. Przestali szukać wrażeń, czy się zaćpali? Podejrzewałam, że nikt się nawet nimi nie przejął. Tutaj nie było miejsca na współczucie. Nikt nie przejmował się życiem innych. Jaki los czekał mnie, gdy nie przestanę brać? Czy w ogóle mnie to interesowało? Chyba nie skoro nadal szukałam wrażeń.

– Jesteś nowa? - Jakiś chłopak spojrzał na mnie, gdy zajęłam miejsce na kanapie.

Miejsce jak zawsze było beznadziejne. Akurat to się nie zmieniło. Stara chata, którą chłopak Ashley urządził na miejsce do imprez. Przytachał z kumplami jakieś stare graty, żeby było gdzie posiedzieć i zadbał o używki. Przynajmniej nikogo nie interesowało, co się tutaj działo. Większość ludzi bała się zaglądać w opuszczone miejsca. Zazwyczaj kręcili się tutaj ci sami ludzie. Co jakiś czas jednak niektórzy się wykruszali, a w zamian zjawiali się nowi. Nigdy nie przyzwyczajałam się do towarzystwa, w którym spędzałam czas.

Chłopak obok mnie miał może szesnaście lat. Widać, że dopiero zaczynał swoją przygodę z narkotykami. Powinnam go do tego zniechęcić, ale kim byłam, żeby niańczyć jakiegoś dzieciaka? Przecież byłam tutaj z tego samego powodu, co on. Mnie nikt nie zaoferował pomocy, gdy zaczynałam. Nie takiej, jakiej naprawdę potrzebowałam. Za to dostałam nieograniczony dostęp do dragów na początek swojej przygody. Dzięki temu nadal wracałam. Narkotyki sprawiały, że miałam jeszcze siłę przetrwać dzień i jakoś funkcjonować do kolejnej imprezy. Nie miałam żadnego celu w życiu i nic do stracenia. Mamie i Aaronowi byłoby lepiej beze mnie. Przestałabym być dla nich problemem.

– Stały bywalec. - Uśmiechnęłam się.

Nie byłam dumna, że znowu tutaj przychodziłam, ale nie mogłam pozwolić, żeby jakiś Świeżak uważał się za lepszego. Był takim samym nieudacznikiem jak wszyscy tutaj. Lepiej, żeby nie wychylał się przed właścicielem tej chaty, bo mógłby pożałować. Chłopak Ashley nie zawsze był miły. Przekonałam się o tym kilka razy. Na szczęście nie na własnej skórze, ale to pewnie tylko dlatego, że kumplowałam się z jego dziewczyną, która dbała o jego potrzeby seksualne. Jednak nigdy nie chciałabym mu podpaść.

– Akurat. - Prychnął. – Nie widziałem cię tutaj wcześniej.

Bo nie było mnie ponad miesiąc. Nie to, żeby brakowało mi towarzystwa, ale nie radziłam sobie bez wspomagaczy. I tak wytrzymałam długi czas, jak na kogoś uzależnionego, ale za krótki, żeby nie wrócić do nałogu. Nie potrafiłam wytrwać w swoim postanowieniu, ale może spróbuję przychodzić tutaj tylko w weekendy. Na pewno mi się to uda, gdy zaopatrzę się w prochy na czarną godzinę. Teraz nikt nie przeszuka mojego pokoju. Rodzicielka nie miała głowy do takich rzeczy, a Aaron wyjechał.

– Od kiedy bierzesz? - Spojrzałam na niego.

Nie wiedziałam, czemu go zagadałam. Co mnie obchodził jakiś dzieciak? Nie bardzo miałam ochotę dowiedzieć się o nim czegokolwiek. Nie byłam najlepsza w zawieraniu nowych znajomości. Nigdy nie miałam koleżanek ani żadnej przyjaciółki. Zawsze trzymałam się na uboczu. Starałam się nie rzucać w oczy. Może teraz chciałam sobie jakoś zająć czas, zanim pojawi się moja kumpela. Widocznie miała jeszcze coś do roboty. Zapewne musiała zaspokoić swojego faceta. Należała do niego i musiała być na każde jego zachowanie, inaczej mogła mieć kłopoty. Ashley była tak bardzo uzależniona od dragów, że związek z dilerem był dla niej najlepszym rozwiązaniem, inaczej pewnie nie przetrwałaby długo.

Odurzona. [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz