37.

207 12 0
                                    

Po dwóch tygodniach mogłam opuścić szpital. Lekarze uznali, że nic mi już nie zagrażało, ale polecili kilka ośrodków odwykowych, do których powinnam się zgłosić. Jednak brat zadbał, żeby każdego dnia przychodził do mnie ktoś z ośrodka. Liczyłam się, że po wyjściu ze szpitala tam wrócę, jednak mój opiekun uznał, że to nie będzie konieczne, jeśli będziemy spotykać się regularnie i ktoś dotrzyma mi towarzystwa na co dzień. Nie wiedziałam, czy to był dobry pomysł, ale Ritchie zgłosił się na ochotnika. Kilka razu upewniałam się, czy był pewny. Nie chciałam być dla niego obciążeniem. Po wyjściu ze szpitala zabrał mnie do siebie i nie zamierzał spuścić z oczu. Cieszyłam się, że spędzimy razem dużo czasu. Będziemy mogli w końcu porozmawiać.

– Mogliśmy pojechać do mnie. - Usiadłam przy blacie, obserwując, jak chłopak robił dla nas herbatę.

Musiałam o siebie zadbać. Lekarz rozpisał dla mnie jakąś dietę i czego powinnam unikać. Wiedziałam, że o alkoholu nawet w malutkich ilościach mogłam zapomnieć. Będę musiała znaleźć sobie inny nałóg. Zostały kawa i papierosy. Ciekawe, na co pozwoli mi Aaron i Ritchie. Musieli pójść na jakiś kompromis. Cokolwiek, co pomogłoby mi w gorszych chwilach. Jednak obawiałam się, że wtedy mogłam tylko liczyć na obecność brata i jego przyjaciela.

– Zostaniesz tutaj na jakiś czas. - Uśmiechnął się. – Czuj się jak u siebie.

Jak zawsze. Podobało mi się mieszkanie Ritchiego. Tutaj nie dało się ukryć, nawet jeśli chłopak każe mi spać w osobnym pokoju. W domu mojego brata, gdy siedziałam w swoim pokoju, niewiele wiedziałam, co działo się w salonie albo innej części domu. Czułam się, jakby każde z nas miało osobne mieszkania, ale to wcale nie sprawiło, że nie czułam się kontrolowana. Brat zaglądał do mojego pokoju niezależnie od tego, czy tam byłam, czy nie. Nawet nie udawał, że tego nie robił.

– Zamierzasz mnie kontrolować. - Zerknęłam na niego.

– Ostro sobie na to zapracowałaś. - Stanął przede mną. – Za chwilę przyjedzie Aaron.

Jasne, że tak. Nie powinnam się sprzeciwiać. Musiałam pogodzić się z tym, że ciągle ktoś będzie mnie pilnować. Widocznie tego potrzebowałam. Przecież, dopóki mieszkałam z bratem, nawet nie myślałam o imprezach. Później spotykałam się z Ritchie, który przy mnie niewiele pił i nie namawiał mnie do wyjść do klubów ani popijaw ze swoimi kumplami. Problemy zaczęły się, dopiero gdy zostałam sama. Widocznie nie byłam na to gotowa.

Miałam mało czasu, żeby przygotować się na spotkanie z bratem. Chciałam, żeby wiedział, że czułam się lepiej. Przez ostatnie kilka dni w szpitalu spędziłam dużo czasu na rozmowach z opiekunem z ośrodka odwykowego. Pozwolił mi zrozumieć swój problem. Wiedziałam, że miałam problem i byłam uzależniona, więc powinno być mi nieco łatwiej w walce z nałogiem. Oby miał rację. Nie chciałam kolejny raz zawieść brata, który ciągle mi pomagał ani Ritchiego, który we mnie uwierzył i chciał być ze mną w związku. Chociaż teraz nie wiedziałam, co między nami było.

– Aaron – wtuliłam się w niego, gdy tylko wszedł do salonu. – Przepraszam za wszystko. Przepraszam.

Chyba nigdy nie czułam się tak bardzo winna, żeby przepraszać brata za każdym razem. Nie wiedziałam, jak przekonać go, że żałowałam tego, co zrobiłam. Chciałam, żeby uwierzył mi, że zamierzałam się zmienić, nawet jeśli miałabym zrobić to tylko dla niego. Nie musiał się mną opiekować ani brać za mnie odpowiedzialności, a zrobił to, żebym mogła mieć lepsze życie.

– Ok. - Odsunął się ode mnie.

Nie zauważyłam, że przyjechał z Lily. Mała spała w foteliku, ubrana w ładną różową sukienkę. Wyglądała ślicznie. Zdezorientowana spojrzałam na brata. Nie spodziewałam się, że przyjedzie z córką. Do tej pory nie wykazywałam zbyt dużego zainteresowania jego dzieckiem. Bawiłam się z Lilką, tylko gdy Aubrey siedziała z nią w salonie, gdy mieszkaliśmy wszyscy razem. Mała wtedy zaczepiała mnie swoimi krzykami, czasami człapiąc w moją stronę. Nie dało się jej ignorować.

Odurzona. [ ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz