11.

89 6 2
                                    

Anne
Z Karlem wszystko mieliśmy już wytłumaczone. Od początku do końca. Ten człowiek coraz bardziej mnie zaskakiwał. Wolał cierpieć w samotności, niż wciągać mnie pomiędzy niego a Wellingera. W ogóle ta ich relacja jest mocno zakręcona. Niby się przyjaźnią, a w środku duszy nienawidzą. Oboje powinni być aktorami. Oscar gwarantowany. Chociaż, może lepiej nie. Jeszcze by się pozabijali jakby mieli go podzielić między siebie. Zastanawiałam się całą noc jak można by było załagodzić ich konflikt narodzony kilka lat temu. Szkoda tylko, że nic nie wpadło mi do głowy. Łeb jak sklep, tylko półki puste. Westchnęłam ciężko opuszczając swoje królestwo ciepła i wzięłam chłodny prysznic. Musiałam się jakoś zrelaksować. Spojrzałam w lustro i zmarszczyłam brwi widząc cienie pod oczami. Na szczęście staranny makijaż wszystko zatuszował. Spakowałam torbę na trening chłopaków i weszłam do swojej przestronnej kuchni. Uśmiechnęłam się na wspomnienie poranka dzień wcześniej. Z tyłu głowy kołatała mi nadzieja, że wszystko powoli się ułoży. Musiało przecież.

Karl

Zerwałem się z łóżka jakby mnie oblali lodowatą wodą. Zapomniałem ustawić budzika wieczorem. Spojrzałem na godzinę i odetchnąłem z ulgą. Całe szczęście nie zaspałem. Wpadłem do kuchni żeby zdążyć jeszcze coś zjeść. Ach ta dieta. Znowu płatki z mlekiem. No dobra. Nie miałem czasu zrobić czegoś innego. Nawet tego mleka nie zagrzałem. Ostatnio wszystko robię w pośpiechu. Czas zwolnić.Jedząc swoje płateczki rozmyślałem o poprzednim dniu. Wszystko zaczęło się układać, tak jak sobie to wymarzyłem. Był tylko jeden problem – Wellinger. Wiedziałem, że chłopcy długo nie utrzymają języka za zębami i dotrze do niego niebawem informacja o mnie i o Anne. Tak, te skurczybyki od razu się wszystkiego domyśliły. Pomimo, że weszliśmy nawet nie objęci. W myślach się nauczyli czytać? Uśmiechnąłem się do siebie delikatnie i włożyłem pustą już miskę do zlewu. Zmyję jak wrócę.
Po chwili dostałem smsa więc wziąłem telefon do ręki i nie patrząc na nadawcę odczytałem wiadomość
~Karl... Ratuj mnie. Samochód się zbuntował i nie chce odpalić. Przyjedziesz po mnie?~ spojrzałem na nadawcę.
~Jakbym mógł po ciebie nie przyjechać, piękna? Daj mi 10 minut i będę! :*~

Wellinger

Wyszedłem zaspany z domu z torbą na ramieniu. Po chwili poczułem mocne uderzenie i moja koścista dupa zderzyła się z chodnikiem. Zakląłem cicho pod nosem i spojrzałem na powód moich stłuczeń. Drobna szatynka również siedziała nieco zszokowana na chodniku trzymając się za nadgarstek ze łzami w oczach. O cholera.
-Przepraszam, powinienem patrzeć jak chodzę. - powiedziałem podnosząc się i wyciągając dłoń w jej kierunku aby pomóc jej wstać.
-Ja również powinnam... To moja wina. Biegłam zamyślona. Przepraszam. - powiedziała spokojnie chwytając moją rękę i podniosła się do pozycji stojącej.
-Wszystko w porządku? - zapytałem niepewnie widząc jej wzrok skupiony na powiększającym się z sekundy na sekundę nadgarstku.
-Chyba nie... - powiedziała cicho i spojrzała na mnie. Podniosła brwi do góry. - Ale poradzę sobie. Nie martw się. - uśmiechnęła się wskazując na moją torbę.
-Daj spokój. Ja jestem temu winny. Jedź ze mną. Zaprowadzę cię do naszej lekarki – powiedziałem poważnie otwierając jej drzwi. Spojrzała niepewnie na mnie a później na auto.
-Nie chciałabym przeszkadzać... - zaczęła nieśmiało.
-Daj spokój. Wsiadaj. - uśmiechnąłem się patrząc na nią uważnie.

Anne

Położyłam swoją torbę pod ścianą ciepłego wnętrza domku i rozsiadłam się wygodnie na kanapie.
-Hey piękna! A nie za wygodnie ci? - zapytał Severin podnosząc pytająco brew do góry.
-Hey Miki. Ja też chcę mieć wygodne życie. - wzruszyłam ramionami uśmiechając się do niego szeroko.
-Dlaczego Miki? - zapytał zaskoczony Karl patrząc na mnie.
-Bo ma duże uszy jak Myszka Miki - powiedziałam poważnie patrząc na Niemca. Tak, mam dziwne skojarzenia, nie muszą tego komentować. Parsknęli śmiechem patrząc na kumpla i jego minę. Westchnęłam cicho i wyciągnęłam z kieszeni telefon przeglądając wszystkie swoje social media. I tak nie miałam nic innego do roboty.
-Hoho! Welliś przyprowadził na trening jakąś loszkę! - wpadł do domku Freitag. Zerknęłam na niego morderczym wzrokiem. Ten człowiek nie ma za kszty wychowania! Skąd on się urwał?!
-Hola, hola. Wstrzymaj konia. W stajni się wychowałeś?! - zapytałam zimno patrząc na niego.
-Nie przejmuj się. Jemu słoma z butów wystaje. - wzruszył ramionami Karl uśmiechając się do mnie delikatnie.
-Już wiem kogo wysłać do naszej pięknej pani fizjoterapeutki, jak pani doktor wpadnie w szał. - uśmiechnął się szatańsko Richard. Prychnęłam cicho i skupiłam się z powrotem na wyświetlaczu swojego urządzenia mobilnego.
-Jeżuniu! Czy wy wszyscy musicie tak trzaskać drzwiami?! W Biedronce mieszkacie?! - zapytałam zirytowana kiedy po raz kolejny podskoczyłam słysząc trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałam morderczym wzrokiem na Wellingera i podniosłam brwi do góry widząc jego towarzyszkę. Delikatnie przekręciłam głowę przyglądając się im.
-Anne. Musisz jej pomóc. - powiedział poważnie. A co ja Matka Teresa jestem?

"Złap mnie za rękę, na koniec mapy zabierz mnie..."Where stories live. Discover now