17.

94 7 4
                                    

Anne
-Niki... ubieraj się skarbie bo przecież nie możemy się spóźnić – westchnęłam robiąc w hotelowej łazience ostatnie poprawki makijażu a mój syn jak zwykle miał na wszystko czas.
-Spokojnie mamusiu. Damy radę. - uśmiechnął się do mnie szeroko. Automatycznie kąciki moich ust podniosły się do góry. Mój kochany, mały mężczyzna. Mój cały świat. Tak bardzo mi przypominał jego ojca. Jednak nadal w głębi serca go kocham i nic ani nikt tego nie zmieni. Boję się swojej reakcji na jego widok. Już teraz wiem, że przy najbliższej okazji rzuciłabym się mu na szyję. Mimo wszystko. Pomimo tego, jak bardzo mnie zranił. Wybaczyłam. Na tym polega miłość, prawda? Nie wiem, czy on o mnie czasami myśli. Czy znalazł kogoś nowego na moje miejsce? Czy w ogóle o mnie jeszcze pamięta? Westchnęłam ciężko poprawiając delikatnie pasma blond włosów. Odetchnęłam głęboko i wyszłam z łazienki.
-Już Niklas? Gotowy? - zapytałam. Spojrzałam na syna, który gotowy do wyjścia stał na środku pokoju. Zobaczyłam jego szeroki uśmiech i iskierki podekscytowania w oczkach. Zaśmiałam się lekko. Może i wygląd odziedziczył po Karlu, ale całą resztę miał po mnie. Ubrałam marynarkę idealnie pasującą do miętowej, zwiewnej sukienki. Po drodze zabrałam torebkę i prezent dla młodej pary.
Pod kościołem wysiedliśmy z taksówki wcześniej płacąc przemiłemu panu kierowcy.
-Myślis, że cioci i wujkowi się spodoba pjezient? - zapytał pełny optymizmu chłopczyk. Chwyciłam jego rączkę idąc w stronę zbierających się powoli gości.
-Myślę, że na pewno. - zaśmiałam się lekko. Po chwili napotkałam wzrokiem grupę swoich byłych podopiecznych. Zaśmiałam się cicho. Nic się nie zmienili. Dalej byli dużymi dziećmi, które się wygłupiają przy każdej możliwej okazji. Odetchnęłam głęboko i powoli skierowałam się w stronę wolnej przestrzeni. Stchórzyłam?Prawdopodobnie tak. Bałam się ich reakcji.

Geiger

Stanąłem przy chłopakach, którzy jak zawsze robili z siebie debili. Ileż można oglądać ich debilowate występy? No tak, powiedział ten, który do pewnego czasu był pierwszy w uczestniczeniu w ich durnych zabawach i grach. Do czasu aż Anne nie odeszła ode mnie i z kadry, a ja zrozumiałem swój największy życiowy błąd. Nerwowo przeczesałem włosy. Tak bardzo chciałbym ją zobaczyć, choć na chwilę.
-O żesz w mordę jeżozwierza... Weź że mnie uszczypnij. - przed moim nosem pojawiła się ręka Eisenbichlera. Spojrzałem na niego jak na debila ale spełniłem jego prośbę, mocno ściskając jego skórę. Z gardła Markusa wydobył się głośny pisk powodujący grymas na mojej twarzy.
-Sam chciałeś... - podniosłem obronnie ręce w górę. A on nawet na to nie zareagował. Gapił się na coś z otwartymi ze zdumienia ustami i oczami jakby zobaczył nagą Heidi Klum. Z westchnieniem podążyłem ścieżką jego wzroku i zatrzymałem swój wzrok na dość niskiej blondynce ubranej w miętową sukienkę stojącej do nas tyłem. Zażenowany pokręciłem lekko głową. Taki stary a taki głupi.
-Markus... Naprawdę się tak gapisz na jakąś laskę w sukience? Brakuje ci czegoś? - zapytał ze śmiechem Richard. Brunet po chwili oprzytomniał i spojrzał na nas wszystkich.
-To Anne, debile... - wysyczał i szybko podszedł do blondynki. Parsknąłem śmiechem. Ta, jasne. Nagle Anne przyjechała na ślub Wellingerów. Po tylu latach w trakcie których nie miała kontaktu z żadnym z chłopaków? I niby skąd miała wiedzieć o tej uroczystości?

Anne

Uważnie obserwowałam Niklasa zrywającego stokrotki na trawniku wokół kościoła. Uśmiechałam się delikatnie. Po chwili poczułam silne ramiona oplatające moje ciało i straciłam kontakt z podłożem. Pisnęłam cicho przerażona.
-I czego się parówo boisz? - usłyszałam głos Eisenbichlera koło mojego ucha. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Wystraszyłeś mnie... - powiedziałam niepewnie i po chwili stanęłam na stabilnym gruncie. Odwróciłam się przodem w jego stronę i delikatnie uśmiechnęłam.
-Masz za swoje. Tak nas zostawić bez słowa? Pomyślałaś wtedy o nas wszystkich czy tylko o sobie? Nawet nie jesteś sobie w stanie wyobrazić, jak tęskniliśmy za tobą! Wszyscy! Nawet ten stary zgred niezdolny do uczuć, Horngacher! Zaraz po twoim odejściu zrezygnował z pracy z nami! - zaczął podnosić głos nerwowo gestykulując rękami. Patrzyłam na niego z podniesioną do góry brwią.
-Markus. Miałam powód. I nie. Nie chodziło o moje rozstanie z Karlem. - powiedziałam stanowczym głosem. Po chwili brunet spojrzał na Niklasa, który w międzyczasie znalazł się przy jego nodze i delikatnie szarpał jego spodnie.
-A ty co tak machasz rękami przed moją mamusią?! - zapytał buntowniczo patrząc na skoczka mocno zadzierając główkę w górę.
-Niklas. - powiedziałam ostro. Chłopczyk spojrzał na mnie i oburzony skrzyżował ręce. Po chwili z powrotem wlepił swój wzrok w zszokowanego chłopaka.
-Przecież... Anne... To... Jak...  O.MÓJ.BOŻE! - wydukał w końcu chwytając się obiema dłońmi za głowę. Zaśmiałam się lekko mierzwiąc włosy synowi.
-Tak, Markus. Jestem szczęśliwą mamą, tego oto szkraba. Nie pytaj o nic więcej bo myślę, że resztę już wiesz. - powiedziałam spokojnie biorąc małego na ręce.
-Czy Karl...
-Nie. Nie wie. - przerwałam mu szybko. Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. Westchnęłam cicho i odwróciłam wzrok, który na moje nieszczęście spoczął na reszcie skocznej rodziny. Każdy z nich wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami. Jak bardzo mam przerąbane?
-Anne! - wydarli się jednocześnie ruszając w moją stronę. Oj bardzo mam przerąbane. Poczułam tylko jak Markus zabiera małego z moich rąk i utonęłam w zbiorowym uścisku z niemieckimi skoczkami.
-Pognieciecie mi sukienkę... - jęknęłam udając oburzenie ale już po chwili zaśmiałam się cicho starając się wyściskać każdego z chłopaków. Po chwili wypuścili mnie ze swoich objęć więc odwróciłam się w stronę Eisenbichlera. Zamarłam widząc, że zamiast bruneta moje dziecko trzyma Geiger. Przymknęłam oczy i po wzięciu głębszego oddechu podeszłam do małej kopii starszego.
-Dlaczego? - zapytał cicho Karl stawiając Niklasa na ziemi. Chłopczyk od razu pobiegł z radosnym śmiechem w kierunku grupki nowych wujków.
-Ale co dlaczego? Dlaczego zniknęłam? Dlaczego się nie odzywałam? Czy dlaczego coś innego? - zapytałam spokojnie, choć wewnątrz chciałam się na niego rzucić jak jakaś napalona małolata.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - doprecyzował ze złością wypuszczając powietrze przez nos.
-A zmieniłoby to coś? - zapytałam podnosząc brew do góry. W jego oczach zatańczyły ogniki złości. Zacisnął mocno usta i wpatrywał się we mnie intensywnie. Czułam jak robi mi się gorąco a nogi miękną w kolanach. Jeszcze chwila a się przed nim przewrócę.
-Najwyżej dasz mi w twarz – usłyszałam. Spojrzałam zaskoczona na niego i już po chwili tkwiłam w jego silnych ramionach. Odetchnęłam głęboko jego zapachem. Nadal używał moich ukochanych perfum...

Geiger

Tak! W końcu trzymam ją w swoich ramionach! Nie odepchnęła mnie!Instynktownie odnalazłem jej usta swoimi i mocno się w nie wpiłem. Początkowo nie oddawała moich pocałunków. Już chciałem się odsunąć kiedy poczułem jej dłoń w moich włosach. Całowałem ją z wielkim uczuciem, co ona odwzajemniała. Zaraz z tego wszystkiego odlecę. Po chwili wokół nas rozbrzmiały gwizdy. Zaśmiałem się cicho i delikatnie oderwałem od blondynki. Spojrzała na mnie z wesołymi iskierkami tańczącymi w jej pięknym źrenicach. Spojrzałem na chłopaków a mój wzrok zatrzymał się na małym Niklasie, który siedział na barana u Severina. Patrzył na mnie z góry krzyżując swoje małe ręce na klatce.
-Ale czy ja powiedziałem, że się podzielę mamusią? - zapytał całkowicie poważnie. Anne wybuchła swoim melodyjnym śmiechem i spojrzała na mnie.
-Chyba się będę musiał ustawiać w kolejce, co mały? - zapytałem ze śmiechem mocno obejmując blondynkę. Po chwili moja mała kopia machnęła niedbale ręką.
-No dobra. Podzielę się. - uśmiechnął się szeroko. Zaśmiałem się cicho i cmoknąłem ukochaną w czubek głowy. Teraz już niczego nie spieprzę. Dostałem drugą szansę, którą wykorzystam za każdą cenę.

"Złap mnie za rękę, na koniec mapy zabierz mnie..."Where stories live. Discover now