Ellie's pov:
Byłam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Zamurowało mnie do tego stopnia, że to chłopak pociągnął mnie do pokoju, a wraz z naszym zniknięciem, ktoś przeszedł przez próg mieszkania. Chase otworzył drzwi na balkon i niemal siłą mnie tam wepchnął, przyciskając do ściany obok. Balkon był naprawdę mały, gdyby ktoś podszedł do okna, to bez problemu by nas na nim zauważył. A wysokość, na której się znajdowaliśmy w ogóle nie pomagała.
To, że mam lekki lęk wysokości też.
Chase trzymał mnie wokół, a ja ściskałam jego koszulkę, zmniejszając tym odległość między nami. Jego dotyk mnie palił. Przyjemnie palił. Czułam jego szybkie bicie serca i ciepło, jakie dawał. Z trudem przełknęłam ślinę, czując w dalszym ciągu strach, ale też poza tym, coś czego nie potrafiłam opisać. Nie było słów na to, ale to było niesamowicie przyjemne i kojące. Kiedy zza ściany dobiegł do nas krzyk, uniosłam głowę napotykając jego wzrok, które cały czas były we mnie wlepione i odniosłam wrażenie, jakby właśnie zatrzymał się czas, i tylko widziałam te cholerne tęczówki, które za każdym razem mnie fascynowały, bo pierwszy raz spotkałam się z takimi oczami.
Te ściany były naprawdę cienkie, bo cały czas dochodziły do nas te głośne rozmowy, stąd też wiedzieliśmy, że osoby za nią dzwonią na policję i ta informacja podziałała na chłopaka, jak płachta na byka. Wzmocnił swój uścisk i rozejrzał się wokół.
– Będziemy musieli skakać.
– Że co? – powiedziałam to zbyt głośno, bo zamknął mi jedną ręką usta i zniżył się do mojego poziomu.
– Może trochę ciszej?
– Nigdzie nie skaczę, wejdziemy po schodach – wskazałam na schody obok nas, które prowadziły na sam dach. Problem polegał na tym, że były pomiędzy jednym balkonem, a drugim.
Uniósł brwi, słysząc moje słowa i zerknął na mnie ostatni raz. Odsunął się, przeszedł na drugą stroną balustrady i złapał się tej drabiny. Trzymając się jedną ręką, drugą wyciągnął w moją stronę i przysięgam, że widzę, jak upadam, i umieram. Z wahaniem przyjęłam jego rękę i nie wiem, jak, ale jakoś to poszło.
Znalazłam się na tym dachu i zauważyłam, że cała się trzęsę. Wzięłam parę większych wdechów i próbowałam się uspokoić, bo to było dla mnie za wiele. Dopiero, kiedy poczułam jego dotyk na moim ramieniu, to wróciłam na ziemię i cała ta sytuacja przeleciała mi przed oczami.
– Już nigdzie z tobą nie jadę.
– Jasne.
– Mówię poważnie, jesteś popierdolony.
– Co jak policja przyjedzie i będzie sprawdzać wszystko? Cholera, wuja mnie zajebie – złapałam się za głowę.
– Co chwilę w ten dzielnicy coś się dzieje, nie przesadzaj – odparł leniwie.
– Ugh! – krzyknęłam w jego stronę, nie potrafiąc powiedzieć niczego więcej.
Byłam sfrustrowana i nie mogłam się uspokoić. Odsunęłam się od niego, kucając i chwytając za głowę. Włamaliśmy się do czyjegoś mieszkania i narobiliśmy bałaganu. Zniszczyliśmy te rzeczy, o mój Boże. Mogli nas zobaczyć, mogliśmy zostać złapani i zabrani przez policję. Japierdole. My naprawdę to zrobiliśmy. Po chwili dotrze do mnie absurdalność tej sytuacji i, że to się mogło stać, ale jednak nic z tego. Jesteśmy tutaj, cali na dachu. Odetchnęłam i spojrzałam w górę. To była jedna z najbardziej szalonych rzeczy, jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Ba! Nie wiem, czy zrobiłam coś lepszego w trakcie mojego życia. Moja złość i zdenerwowanie, jakiś cudem zniknęły, a ich miejsce zajęło niedowierzanie i rozbawienie.
CZYTASZ
Case Or Destiny
Teen Fiction- Jesteś popaprany. - Raczej zakochany. Pierwsze rozdziały nie są wybitne, więc warto poczekać, aż akcja się rozkręci! To moje pierwsze dziecko, więc dajcie mi szanse. #destinyvx |występuje fikcja literacka, wulgaryzmy i sceny erotyczne| Okładka...