15. Zmiana planów.

194 10 7
                                    

Ellie's pov:

Byłam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć. Zamurowało mnie do tego stopnia, że to chłopak pociągnął mnie do pokoju, a wraz z naszym zniknięciem, ktoś przeszedł przez próg mieszkania. Chase otworzył drzwi na balkon i niemal siłą mnie tam wepchnął, przyciskając do ściany obok. Balkon był naprawdę mały, gdyby ktoś podszedł do okna, to bez problemu by nas na nim zauważył. A wysokość, na której się znajdowaliśmy w ogóle nie pomagała.

To, że mam lekki lęk wysokości też.

Chase trzymał mnie wokół, a ja ściskałam jego koszulkę, zmniejszając tym odległość między nami. Jego dotyk mnie palił. Przyjemnie palił. Czułam jego szybkie bicie serca i ciepło, jakie dawał. Z trudem przełknęłam ślinę, czując w dalszym ciągu strach, ale też poza tym, coś czego nie potrafiłam opisać. Nie było słów na to, ale to było niesamowicie przyjemne i kojące. Kiedy zza ściany dobiegł do nas krzyk, uniosłam głowę napotykając jego wzrok, które cały czas były we mnie wlepione i odniosłam wrażenie, jakby właśnie zatrzymał się czas, i tylko widziałam te cholerne tęczówki, które za każdym razem mnie fascynowały, bo pierwszy raz spotkałam się z takimi oczami.

Te ściany były naprawdę cienkie, bo cały czas dochodziły do nas te głośne rozmowy, stąd też wiedzieliśmy, że osoby za nią dzwonią na policję i ta informacja podziałała na chłopaka, jak płachta na byka. Wzmocnił swój uścisk i rozejrzał się wokół.

– Będziemy musieli skakać.

– Że co? – powiedziałam to zbyt głośno, bo zamknął mi jedną ręką usta i zniżył się do mojego poziomu.

– Może trochę ciszej?

– Nigdzie nie skaczę, wejdziemy po schodach – wskazałam na schody obok nas, które prowadziły na sam dach. Problem polegał na tym, że były pomiędzy jednym balkonem, a drugim.

Uniósł brwi, słysząc moje słowa i zerknął na mnie ostatni raz. Odsunął się, przeszedł na drugą stroną balustrady i złapał się tej drabiny. Trzymając się jedną ręką, drugą wyciągnął w moją stronę i przysięgam, że widzę, jak upadam, i umieram. Z wahaniem przyjęłam jego rękę i nie wiem, jak, ale jakoś to poszło.

Znalazłam się na tym dachu i zauważyłam, że cała się trzęsę. Wzięłam parę większych wdechów i próbowałam się uspokoić, bo to było dla mnie za wiele. Dopiero, kiedy poczułam jego dotyk na moim ramieniu, to wróciłam na ziemię i cała ta sytuacja przeleciała mi przed oczami.

– Już nigdzie z tobą nie jadę.

– Jasne.

– Mówię poważnie, jesteś popierdolony.

– Co jak policja przyjedzie i będzie sprawdzać wszystko? Cholera, wuja mnie zajebie – złapałam się za głowę.

– Co chwilę w ten dzielnicy coś się dzieje, nie przesadzaj – odparł leniwie.

– Ugh! – krzyknęłam w jego stronę, nie potrafiąc powiedzieć niczego więcej.

Byłam sfrustrowana i nie mogłam się uspokoić. Odsunęłam się od niego, kucając i chwytając za głowę. Włamaliśmy się do czyjegoś mieszkania i narobiliśmy bałaganu. Zniszczyliśmy te rzeczy, o mój Boże. Mogli nas zobaczyć, mogliśmy zostać złapani i zabrani przez policję. Japierdole. My naprawdę to zrobiliśmy. Po chwili dotrze do mnie absurdalność tej sytuacji i, że to się mogło stać, ale jednak nic z tego. Jesteśmy tutaj, cali na dachu. Odetchnęłam i spojrzałam w górę. To była jedna z najbardziej szalonych rzeczy, jakie zrobiłam w ostatnim czasie. Ba! Nie wiem, czy zrobiłam coś lepszego w trakcie mojego życia. Moja złość i zdenerwowanie, jakiś cudem zniknęły, a ich miejsce zajęło niedowierzanie i rozbawienie.

Case Or DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz