XIII

23 3 1
                                    

– Masz zamiar doprowadzić mnie do ślepej furii? – zagrzmiała przez telefon Bera. Czekała, aż Konrad odpowie, jakoś wytłumaczy swoje karygodne zachowanie. Miała ochotę go zatłuc. Tu i teraz. Szczęście dla niego, że był tysiące kilometrów od niej. Szczęście dla niego, pech dla niej.

Wybacz, wyleciało mi z głowy.

Udawał skruchę, ale za dobrze go znała. Naprawdę, nie miała do niego sił. Prosiła o jedną rzecz, jedną cholerną rzecz, a on i tak nie potrafił wywiązać się z zadania.

– Zabiję cię – warknęła groźnie. – Zatłukę.

Powstrzymywała łzy złości. Bolało jak diabli. Jego lekceważące zachowanie w stosunku do nich było tak bolesne, że nie potrafiła sobie z tym poradzić. Sądziła, że po trzech latach rozłąki on też wreszcie za nimi zatęsknił. Nie mogła bardziej się mylić. Zawiódł ją kolejny raz. Zranił. Utwierdził w przekonaniu, że nie zasługiwał na ich przyjaźń. Był nędznym robakiem, którego powinny zostawić na pastwę ptactwa.

Przepraszam, już wysyłam ci adres. – Starał się załagodzić niewesołą sytuację. Usłyszała piknięcie. Zerknęła na ekran. – Będę tu do końca przyszłego tygodnia.

– Świetnie – rzuciła oschle. – Jeśli spóźnisz się na samolot, znajdę cię i pozbawię...

Życia? – podsunął rozbawiony.

Uśmiechnęła się pod nosem.

– Chyba tak, bo mózgu nie masz albo nie używasz, nie wspominając już o innych częściach ciała – wyrwało jej się.

Roześmiał się szczerze. Zacisnęła usta naburmuszona, ale uśmiechnęła się wbrew sobie. Przez chwilę poczuła się jak za starych dobrych czasów. Ten śmiech przypominał jej lato i wspólne wyścigi do rzeki. Na puchatość wszystkich alpak, kiedy stali się dorośli? Pamiętała, że jeszcze niedawno ścigali się na rowerach i kłócili, kto miał więcej zadrapań na nogach. Dzieciństwo skończyło się za szybko. A jej tak cholernie go brakowało. Zawsze był niespokojnym duchem, a ona z Laurą towarzyszyły mu w poszukiwaniach ukrytych skarbów. Wędrowali po lasach godzinami, w rękach mając jedynie po butelce soku i paczce żelków. Słodki prowiant był im później najwykwintniejszą ucztą.

Złośliwa wiedźma – skwitował. – Tęskniłem. Nie mogę się doczekać, aż was wyściskam.

Serce jej zamarło. Stanęło na kilka sekund, a następnie ruszyło do szalonego galopu. Przytknęła dłoń do klatki piersiowej w obawie, że z niej wyskoczy. To wyznanie skruszyło mur w jej sercu. Lata nagromadzonych w duszy złości, zawodu, strachu i niepewności, tworzących trwałą skorupę, pod wpływem tego jednego słowa sprawiły, że mur runął.

Ona też tęskniła.

– Szykuj się na ostrą reprymendę – odparła cierpko, chociaż głos drżał jej z natłoku cieplejszych uczuć. – Módl się, byśmy ci wybaczyły.

Na pewno jakoś was udobrucham. W końcu znamy się nie od dziś. Mam swoje sposoby. – Oczyma wyobraźni widziała, że uśmiechał się zawadiacko. Gdyby był teraz przy niej, nie potrafiłaby zapanować nad uśmiechem. Ze smutkiem stwierdziła, że nie był. Wciąż. Może wkrótce to się zmieni? Może przez tych kilka chwil nacieszy się jego obecnością, by móc ją wspominać później przez kolejne lata? Bo Konrad znów zniknie. Znów je zostawi. Dobrze o tym wiedzieli. Oboje.

– Życzę powodzenia. Zawaliłeś na całej linii, nie licz na ciepłe powitanie. Bilet prześlę ci e-mailem. Bywaj.

Nie czekała na jego odpowiedź. Rozłączyła się.

Pozwól mi odejśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz