XXXIV

1.2K 81 29
                                    

Przez następne dni uczniowie Hogwartu żyli pocałunkiem, a raczej dwoma pocałunkami Aurory i Cedrika. Sama Gryfonka czuła się jakby chodziła po chmurach przez buzującą w jej żyłach euforię, spowodowaną właśnie bliższą relacją z szatynem i wygraną Pucharu Quidditcha.

- Chciałbym cię gdzieś zabrać. - oznajmił Puchon, gdy razem z Griffin po zjedzonej kolacji, opuszczali Wielką Salę.

- Czyżby złoty chłopiec Hufflepuffu chciał złamać regulamin? - zapytała, uśmiechając się zadziornie.

- Teoretycznie jestem prefektem...

- Oj, nie psuj mi zabawy! - krzyknęła oburzona. - Nie wiedziałam, że mam na ciebie taki zły wpływ.

- Nie narzekam. - przyznał, wzruszając ramionami.

- Skoro tak, to prowadź. - oznajmiła, uśmiechając się lekko, a uśmiech jej powiększył się znacznie, gdy Cedrik złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w tylko sobie znanym kierunku.

Przemierzając różne korytarze i wspinając się po wielu schodach, mijali sporej wielkości obrazy, które przyglądały im się z zainteresowaniem. W końcu stanęli przed drewnianymi drzwiami, które dziewczyna już chciała otwierać.

- Hej! - zawołała zaskoczona, gdy Cedrik zasłonił jej oczy jakąś opaską.

- To ma być niespodzianka. - wyjaśnił. - Nie podglądaj!

- Nie śmiałabym. - odpowiedziała szybko, unosząc ręce w geście obronnym.

Puchon pokręcił rozbawiony głową, otworzył szeroko drzwi i asekurując szatynkę, pomógł jej pokonać jeszcze kilkanaście stopni.

- Mam nadzieję, że nie chcesz się mnie pozbyć. - mruknęła, gdy poczuła delikatny wiatr, który rozwiewał jej włosy.

Szatyn roześmiał się w odpowiedzi i ostrożnie zdjął opaskę z jej oczu. Aurora otworzyła je powoli i widok jaki zobaczyła, zaparł jej dech w piersiach. Znajdowała się na Wieży Astronomicznej, z której bez problemu mogła podziwiać zachodzące, pomarańczowe słońce.

- Podoba ci się? - zapytał niepewnie, gdy dziewczyna nie odezwała się ani jednym słowem od kilku minut.

- I to jak. - przyznała, odwracając się do uśmiechającego się z ulgą chłopaka. - Jest przepięknie.

Ponownie spojrzała w stronę zachodzącego słońca, którego ostatnie promienie przyjemnie ocieplały twarz. Cedrik nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny, której twarz wyrażała czysty spokój, a oczy pełne były zachwytu.

- Chciałbym cię o coś zapytać. - powiedział w końcu, zbierając w sobie całą odwagę. - Może nie jestem najlepszym graczem quidditcha w tej szkole...

- Moja wygrana w zakładzie to potwierdza. - przerwała mu, nie mogąc się powstrzymać.

- No wiesz ty co! - krzyknął oburzony, a gdy zauważył niewinny uśmiech dziewczyny, kontynuował: - Chciałbym cię zapytać, czy zostaniesz moją dziewczyną?

W chwili gdy zadał pytanie, w jego dłoni pojawił się bukiet słoneczników, które urzekły niespodziewającą się tego Aurorę.

- Aktualnie o niczym innym nie marzę. - przyznała, rzucając się chłopakowi na szyję, uważając oczywiście na kwiaty.

Cedrik odetchnął z ulgą, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że wstrzymywał oddech. Po czym mocno objął dziewczynę, przy okazji całując ją ze szczęścia w policzek.

•••

- Czy my dobrze usłyszeliśmy, że zostałaś dziewczyną naszego wroga numer jeden? - zapytał George, gdy rozpromieniona Aurora po kilku godzinach w końcu wróciła do pokoju wspólnego.

- Oj, uspokójcie się już z tym wrogiem! - krzyknęła Elizabeth, mocno przytulając przyjaciółkę.

- Sezon quidditcha już się skończył. - zauważył Lee.

- Ale to nic nie zmienia! - oznajmił Fred, udając obrażone pięcioletnie dziecko.

- Jesteście okropni. - skomentowała Aurora, odsyłając bukiet kwiatów do swojego dormitorium.

- Wiemy, ale i tak nas uwielbiasz. - odpowiedzieli jednocześnie bliźniacy, gdy szatynka usadowiła się pomiędzy nimi na kanapie.

- Trudno się nie zgodzić. - przyznała, kręcąc rozbawiona głową.

- To co, gramy w Eksplodującego Durnia? - zapytał Lee, zręcznie zmieniając temat.

Wszyscy pokiwali zgodnie głowami i rozpoczęli pierwszą tej nocy rundę. Elizabeth przywołała z dormitorium kilka paczek słodyczy, a bliźniacy butelki kremowego piwa, sprawiając, że rozgrywka stała się jeszcze przyjemniejsza.

Dopiero po dziesiątej rundzie, gdy to ziewająca Davies udała się w końcu do łóżka, a przecierający oczy Lee, poszedł wziąć prysznic, odezwał się Fred:

- Mamy nadzieję, że wiesz, że cieszymy się twoim szczęściem?

- Jesteś dla nas ważna jak nikt inny. - wyznał George.

- Należysz już do rodziny...

- A o rodzinę się dba...

- Nawet jeśli umawia się z największym wrogiem.

Aurora uśmiechnęła się szczerze, słysząc słowa bliźniaków.

- Wiecie, że was kocham? - zapytała, zarzucając im swoje ręce na ramiona.

Weasleye przytaknęli jedynie w odpowiedzi i mocno objęli wzruszoną szatynkę, która starała się odgonić zbierające się w jej oczach łzy.

- Cieszę się, że was mam. - dodała, zanim ruszyła w stronę swojego dormitorium.

Cicho weszła do pomieszczenia i po rzuceniu czaru, który miał zapobiec uschnięciu kwiatów, ruszyła w stronę łazienki, by wziąć szybki prysznic. Odświeżona wskoczyła na łóżko, zakopując się w przyjemnej w dotyku pościeli i zasnęła z uśmiechem na ustach.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now