I

4.1K 134 32
                                    

Pierwszego września na stacji King's Cross panował jeszcze większy tłok niż zwykle. Gdyby ktoś postanowił uważnie obserwować otoczenie mógłby zauważyć kilka jak nie kilkanaście osób, które czymś, by się różniły od innych, lecz zapytany o to czym dokładnie, nie miałby pojęcia jak odpowiedzieć.

Wśród tłumu jedną z wyróżniających się osób była dziewczyna z burzą brązowych loków na głowie. Ubrana w zwykły czerwony sweterek, jasne dżinsy i białe, już lekko znoszone trampki, z zaciętością na twarzy pchała wózek, na którym znajdował się niemały kufer z wygrawerowanymi inicjałami właścicielki, miotła wyścigowa zawinięta w papier oraz klatka z płomykówką, zwaną również jako Clover.

Będąc bliżej barierki znajdującej się pomiędzy peronem dziewiątym oraz dziesiątym przyspieszyła i zamykając oczy wbiegła w ścianę. Po chwili usłyszała dobrze jej znany gwizd Hogwart Ekspres, a po otworzeniu oczu znowu ujrzała zapierający dech w piersiach czerwony parowóz. Z przyzwyczajenia odwróciła się w stronę barierki, by spojrzeć na łuk z kutego żelaza z napisem: Peron numer dziewięć i trzy czwarte. Niekontrolowany uśmiech zawitał na jej twarzy i zaczęła rozglądać się wokół siebie w celu zlokalizowaniu swoich przyjaciół, którzy już powinni tutaj być.

Gdy tylko udało jej się wypatrzeć w tłumie czarodziejów dobrze jej znaną rodzinę, po cichu podeszła do dwóch identycznych rudzielców, by niespodziewanie zdzielić ich w tył głowy i szybko stanąć obok Rona.

- Dzień dobry, pani Weasley. - powiedziała uśmiechnięta, widząc jak bliźniacy patrzą na nią z nienawiścią w oczach, rozmasowując sobie przy okazji obolałe miejsce.

Korzystając z okazji potargała włosy młodszego od niej rudzielca, który wydał z siebie jęk niezadowolenia i skinęła głową w stronę Artura, który odpowiedział jej uśmiechem.

- Aurora! - rudowłosa kobieta zwróciła się w jej stronę. - Jak dobrze Cię znowu widzieć! Szkoda, że nie zostałaś z nami wczoraj w Dziurawym Kotle na kolacji. - powiedziała i przytuliła dziewczynę na przywitanie.

- Właśnie, Griffin. - zaczął jeden z bliźniaków.

- Jak dobrze Cię znowu widzieć. - dokończył drugi, mrużąc przy tym śmiesznie oczy, przez co jeszcze większy uśmiech zagościł na twarzy szatynki.

- Odegramy się, zobaczysz. - powiedzieli w tym samym czasie, nie mogąc już dłużej powstrzymać szczerego uśmiechu spowodowanego jej widokiem.

- Aurora, kochanie. - zaczęła Molly, kładąc swoje dłonie na ramionach nastolatki. - Zaopiekuj się tymi żartownisiami podczas roku szkolnego. - oznajmiła, patrząc groźnie na swoich synów ubranych w słynne świąteczne swetry Weasleyów z pierwszą literą imienia właściciela. - Pilnuj też Rona. - powiedziała, ku niezadowoleniu najmłodszego z braci. - I miej również oko na Ginny. - dodała, czule głaszcząc jedyną córkę po głowie.

- Nie ma problemu. - odparła brązowowłosa, obejmując Freda oraz George'a, przez co tamci musieli się nieco schylić mimo faktu, że Aurora Griffin wcale nie należała do najniższych osób.

- Dziękuję. - powiedziała uśmiechnięta kobieta i przytuliła każde ze swoich dzieci, nie pomijając oczywiście szatynki, którą traktowała jak drugą córkę.

Nastolatka złapała rączkę swojego kufra jedną ręką, drugą łapiąc klatkę, przy okazji wciskając jeszcze pod pachę swojego Nimbusa 2000 i razem z bliźniakami odeszła od państwa Weasley.

- Aurora, dziecko ty moje kochane. - zaczął George, wchodząc do pociągu.

- Ty jesteś aniołem pośród tych diabłów. - dokończył Fred, wywołując śmiech u dziewczyny.

We used to dance in the rain | Cedrik DiggoryWhere stories live. Discover now