Cześć :D
Rozdział pojawił się później niż było to planowane - ten miesiąc wykończył mnie emocjonalne i fizyczne, ale na szczęście wszystko powoli zaczyna się układać i nie zapowiada się, że coś znowu się zepsuje ;)
Więc no... Miłego czytania :)
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Pierwszym co usłyszałam, gdy powoli odzyskiwałam przytomność były dźwięki gitary. Palce nieznanego artysty delikatne poruszały struny instrumentu, a niski, przyjemny dla ucha głos cicho wyśpiewywał kolejne zwrotki piosenki. O czym była piosenka? Nie miałam pojęcia, ale melodia była niczym balsam na zbolałą duszę. Z każdą kolejną zwrotką, po zagraniu na gitarze odpowiedniej partii czułam rozchodzące się po ciele ciepło, które budziło do życia zesztywniałe kończyny.
Jednak po chwili muzyka zniknęła zastąpiona inną, mniej spokojną. Od razu rozpoznałam gatunek muzyki – rock. Ciężkie brzmienie gitary elektrycznej i wściekłe walenie w bębny przez perkusistę doszczętnie wyrwało mnie z otępienie.
Jęknęłam, gdy mur, który zbudowałam upadł, a mnie zaatakował okropny ból. Nie potrafiłam określić jego dokładniej lokalizacji, ale miałam wrażenie, że całe ciało tonęła w bólu. Od koniuszków palców po czubek głowy. Gdzieniegdzie dominował ból pulsujący, w innym kłujący, a w jeszcze innym szarpiący i nasilający się przy minimalnym ruchu. Nawet branie niewielkich oddechów sprawiało mi niewyobrażalną trudność. Dlatego starałam się nie poruszać, ale nawet to nie zdało egzaminu. Ba! Wydawało mi się nawet, że ból się nasilił, co z resztą było niemożliwe.
— Obudziłaś się już?
Zachrypnięty, znajomy głos przedarł się przez warstwę bólu. Na początku nie zareagowałam na niego, będąc zbytnio zaskoczona, że go usłyszałam. Ale gdy oprócz tego pytania niczego więcej nie usłyszałam, zbeształam się w myślach za niepotrzebną nadzieję, które się we mnie pojawiła. Nikogo tutaj nie było, a słowa, które słyszałam były produktem wycieńczonego organizmu.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie wiedziałam gdzie byłam. Nie mogłam otworzyć oczu, a bardziej nie potrafiłam tego zrobić, ponieważ straciłam wszelkie siły na takie czynności. Z tej przyczyny musiałam skupić się na innych zmysłach niż wzrok. Wyciszyłam chaos w głowie i spróbowałam opanować panikę, która mi towarzyszyła. Więc gdy tylko poczułam jak moje serce zwalnia i się uspakaja, wypuściłam przez usta powietrze i skupiłam się na dźwiękach innych niż te lecące z radia.
Prawdę mówiąc, myślałam że usłyszę szuranie krzesła o podłogę lub kroki wilków, które weszłyby do mojej celi, aby się ze mną zabawić (i na pewno na długi czas bym zapamiętała tę zabawę), ale o dziwo niczego z powyższych rzeczy nie było. Tylko warczenie silnika zdezelowanego auta, czyjeś palce uderzające o kierownice w rytm lecącej muzyki i ciche nucenie mężczyzny, który raczej nie spodziewał się, że jednak odzyskałam zmysły.
W piersi mi cisnęło od emocji, które mną targnęły. Chciałam jednoczesne płakać i się śmiać, ale z ust wyleciał cichy jęk, który jednak został zagłuszony przez piosenkę. Ale kogo by to obchodziło, gdy się wiedziało, że w końcu jest się w bezpiecznym miejscu, daleko od tamtego horroru i codziennych przesłuchań.
— Sasza? — Pełen nadziei głos dotarł aż do serca.
Samochód zwolnił, a ja poczułam na sobie intensywne spojrzenie Ricka. Chciałam dać mu znak, że go słyszę i że wszystko ze mną w porządku, ale Rick już na mnie nie patrzył. Auto znacznie przyśpieszyło, przez co poczułam szarpnięcie i nową dawkę bólu, która spowodowała, że ponownie straciłam przytomność.
CZYTASZ
Pragnienie
WerewolfSasza nie zna obrazu szczęśliwej rodziny. Ona i jej ojciec są znani w miasteczku, a zwłaszcza w jednym szemranym barze. Sasza, jako córka alkoholika, boryka się nie tylko z problemami dorastającej nastolatki, ale także problemami jej wilczej natury...