26. Rzuciłaś mnie dla niego

529 52 7
                                    

#NiekażdyNathanielToShey

Powrót z wycieczki miał być dla mnie odetchnięciem i chwilowym odsunięciem się od Clarence'a, z którym miałam przeprowadzić poważną rozmowę. Kiedy jednak minęły cztery dni, odkąd unikałam go na wszelkie sposoby, a on z jakiegoś powodu nie pojawiał się w szkole, nie mogłam nic poradzić na to, że się martwiłam.

Mimo że Cristina i Olivia próbowały namówić mnie na wszystkie możliwe sposoby, żebym do niego nie przychodziła. Oczywiście, że chciały, abym w końcu z nim porozmawiała, ale wiedziały, że nie będę miała serca przeprowadzić z nim poważnej rozmowy, kiedy był chory i źle się czuł. Tak, zadzwoniłam do pani Pearl, aby się tego dowiedzieć.

Więc kiedy tylko wróciłam do domu, odłożyłam torebkę w korytarzu i nawet nie witając się z rodzicami, pobiegłam do sąsiedniego domu. Otworzyła mi szeroko uśmiechnięta Pearl, która była gotowa do wyjścia do pracy. Ściągnęłam kurtkę i buty, ładnie wszystko układając.

A potem, przywitawszy się z panem Hernandez, który siedział na kanapie w salonie i popijając napój, oglądał mecz, pobiegłam na pierwsze piętro, w kierunku pokoju Clarence'a.

Zapukałam, a kiedy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ponowiłam swoją czynność, ale tym razem głośniej. Kiedy znowu spotkała mnie cisza, po prostu chwyciłam za klamkę i weszłam do środka.

Widok, jaki tam zastałam sprawił, że znowu chciałam mu wszystko wybaczyć i móc widzieć coś takiego codziennie. Clarence leżał przykryty kołdrą, a do swojego ciała przyciągał mojego pluszowego misia, którego zostawiłam tutaj dwa tygodnie temu, kiedy robiliśmy seans Harry'ego Pottera.

Spał, a spod kołdry wystawała tylko jego głowa. Musiała przyjść tutaj Pearl i porządnie go przykryć. Dokładnie robiła tak ze mną, kiedy byłam poważnie chora i musiałam zostać w domu, a moi rodzice byli w pracy.

Jego nos był mocno zaczerwieniony, tak samo jak okolice policzków. Na podłodze walały się zużyte chusteczki, a on chyba niespecjalnie chciał po sobie posprzątać. Chyba nie musiałam mówić, jak uroczo w tej chwili wyglądał, prawda?

Przesunęłam krzesełko tak, aby znajdowało się naprzeciwko niego. Usiadłam na nie i pochyliłam się nad Clarencem. Delikatnym ruchem zgarnęłam spocone włosy z jego twarzy, które zasłaniały mi na nią widok.

— Wiesz, że nie śpię, prawda? — Usłyszałam jego cichy głos. Przestraszona gwałtownie odsunęłam od niego swoją dłoń. Chłopak otworzył oczy i delikatnie się uśmiechnął. — Myślałem, że to znowu moja mama. Mam jej powoli dość — przyznał, a chwilę później przeniósł się do siadu.

Nie dziwiłam się Pearl. Clarence zwykle nie chorował. Przysięgam, że nie pamiętałam, kiedy ostatni raz widziałam go w tak złym stanie, jak w tej chwili. Teraz nawet ja się o niego martwiłam.

— Nie odzywałaś się — rzucił spokojnie, biorąc do ręki paczkę chusteczek. Wydmuchał nos, a potem zużytą wyrzucił na podłogę. — Kompletnie zniknęłaś odkąd wróciliśmy z wycieczki.

Milczałam. Co mogłam mu powiedzieć? Że ostatnio dziwnie się zachowywał i nie miałam bladego pojęcia, czym było to spowodowane? Że miałam wrażenie, że jego uczucia do Kendall nigdy nie wygasły, a on na siłę próbował wmówić mi coś, w co sam nie wierzył?

To nie była rozmowa na ten moment. Źle się czuł i nie chciałam psuć jeszcze jego humoru. Bo mimo wszystko, nieważne ile razy mnie zranił i sprawił, że miałam go dość, zawsze jego zdrowie i samopoczucie było dla mnie najważniejsze.

— Miałam sporo spraw do załatwienia — skłamałam, modląc się, aby nie wypytywał się o szczegóły. Na moje szczęście jedynie pokiwał głową. — O co pokłóciliście się z Jacksonem? — zapytałam, przypominając sobie, że obiecałam Olivii to z niego wydobyć. Nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo chciała znać jego punkt widzenia w tej sprawie, ale postanowiłam spełnić jej prośbę. Co miałam do stracenia?

Rule Number One ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora