30. Dziewczyna na zastępstwo

548 47 10
                                    

— Żółte wstążki będą w porządku? — zapytała Olivia, zapisując sobie każdą otrzymaną informację.

Tydzień przed zawodami regionalnymi postanowiła zaprojektować nowe stroje. Chciała, aby nadal były w kolorach naszej szkoły, jednak według niej góra topu miała nieodpowiedni wykrój.

— Masz świetne pomysły, ale wiesz, że nikt ci nie uszyje kilkunastu strojów w kilka dni, prawda? — powiedziałam, zmieniając pozycję na niewielkim kocu, położonym na piasku.

Trójka chłopaków postanowiła przejść się do pobliskiego sklepu, aby zakupić coś do jedzenia, a ja razem z dziewczynami rozłożyłyśmy wielki koc na piaszczystej plaży, prawie tuż przy samym jeziorze.

Tego dnia była świetna pogoda. Słońce grzało moje plecy do połowy zakryte jedynie cienkim, pudrowo-różowym topem. Niebo było bezchmurne, więc nie musiałam się obawiać, że zaraz będę cała przemoknięta.

To była idealna pogoda, aby móc się odprężyć i zapomnieć o myślach, przez które tej nocy nie mogłam zmrużyć oczu, chociaż robiłam wszystko, aby tak się stało. Dopiero w tej chwili poczułam wypełniający mnie spokój.

Leżałam na brzuchu, a ręce miałam ułożone po bokach poduszki, na której ułożyłam swoją głowę. Związałam także włosy w wysokiego koka, aby nie opadały mi na twarz, a buty leżały gdzieś za kocem, pewnie zasypane jasnym, ciepłym piachem.

I kiedy myślałam, że w końcu zrobię sobie kilkugodzinną drzemkę, która dodałaby mi energii na kolejny dzień imprezowania, usłyszałam głośne, męskie głosy. I jak na złość, wiedziałam, że ot tak nie ucichną.

Podniosłam się do siadu. Nie było sensu nawet próbować zasnąć. Cristina i Olivia skończyły rozmowę o strojach na zawody regionalne i uśmiechnięte od ucha do ucha, wpatrywały się w trójkę chłopaków, idących w naszą stronę.

— Wyglądasz jakbyś nie spała całą noc — powiedział Jackson, siadając na naszym kocu. Po chwili Lucas i Clarence zrobili to samo. Teraz ledwo starczało dla wszystkich miejsca.

— Bo tak było — mruknęła pod nosem, a chwilę później podciągnęłam kolana do klatki piersiowej, aby zrobić więcej miejsca Lucasowi, który przysiadł się obok mnie.

— Kupiłem kawę. — Wyciągnął rękę z kubkiem na wynos. Chwyciłam ją i cicho podziękowałam. Od razu wzięłam duży łyk nadal gorącego napoju.

Kiedy reszta paczki dyskutowała na temat planów na dzisiejszy dzień, ja postanowiłam zadzwonić do mamy. Kazała mi dawać codziennie znać, że nadal żyłam. No tak, wielki niedźwiedź z ciemnego lasu mógł mnie porwać, zabić i zakopać.

Całe szczęście nie było to wielkie odludzie i nawet tutaj był zasięg. Wyciągnęłam telefon ze swojej torebki, a potem skierowałam się na parking, bo był bliżej ulicy, co znaczyło, że połączenie będzie jeszcze lepsze. Nie zdziwiłam się, kiedy moja mama odebrała po drugim sygnale. Pewnie trzymała telefon w ręce przez całą noc oczekując, aż do niej zadzwonię.

— Nie czujesz się dziwnie? — Usłyszałam po pięciu minutach rozmowy. Zmarszczyłam brwi i nie odpowiadałam, nie wiedząc, o co chciała dokładnie zapytać. — Z tym, że są tam dwie pary i ty, i Clarence — wyjaśniła.

— Trochę. — Wzruszyłam ramionami, nawet nie przejmując się tym, że mnie nie widziała. Oparłam się samochód, myśląc, co mogłam jeszcze dodać. Naprawdę nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć. Oczywiście, że czułam się dziwnie i wolałabym, aby jednego z nas tutaj nie było. — Nie spałam przez to całą noc — rzuciłam.

A potem opowiedziałam jej o tym, jak siedzieliśmy razem przed ogniskiem w środku nocy i o tym, że zapomniałam, że tam był. I o tym wszystkim, co myślałam. Że miałam dość jego wzroku na mojej twarzy, że nie chciałam, aby próbował ze mną rozmawiać, jakby między nami nic złego się nie wydarzyło.

Rule Number One ✔Where stories live. Discover now