24. FEDERICA

145 22 59
                                    

Wtuleni w siebie, w zupełnym milczeniu, siedzimy w fotelu. Mimo że za wygodnie nam nie jest, to w tym momencie to nie jest ważne. Blaise jest rozwalony, a ja staram się po prostu z nim być.

Wiem ile może dać zwykłe przytulenie, to najlepsze lekarstwo.

Chociaż z drugiej strony, zdaję sobie sprawę z tego, że jego problemy nie znikną jak za pomocą magicznej różdżki, to chcę, żeby chociaż przez chwilę poczuł, że jest ktoś obok, komu na nim zależy.

A zależy mi bardzo.

Nawet nie mogę sobie wyobrazić, co on czuje. Na samą myśl o tym, że z Sigismundem jest aż tak źle, chce mi się płakać. To takie kochane dziecko. Pomyśleć, że od razu mnie kupił, ten mały, uroczy bandyta.

"Ceść, jezdem Siguś"

W całym domu słychać tylko trzask palonego drewna, tykanie starego zegara i nasze spokojne już oddechy. Blaise ma opartą głowę o moją klatkę piersiową i wsłuchuje się w bicie mojego serca, czule tuląc moje plecy.

Chryste, w jego obecności wszystko wydaje się nie mieć znaczenia. Nie zastanawiam się nad przeszłością, nie zadręczam się przyszłością, tylko łaknę tę chwilę. Naszą chwilę.

Blaise to taki nieoczywisty facet i chociaż z początku wydawał mi się kompletnie nie w moim typie, to teraz wiem, że pragnę go jak nikogo przedtem.

Wystarczyły dwa dni, a ja się po prostu zakochałam. Przepadłam całkowicie i nie chcę, żeby to uczucie minęło.

Wiem, że bardzo wiele go to wszystko kosztuje, dlatego staram się nie naciskać, tylko dać mu czas, aż uzna, że jest gotowy na dalszą rozmowę.

Obnażenie się z emocji, ukazanie swoich uczuć czy słabości, nigdy nie jest łatwym zadaniem. To przeprawa przez najskrytsze zakamarki duszy...

Muszę przyznać, że nie liczyłam na taki finał, raczej byłam przekonana, że gdy wyjdę z nim porozmawiać, to po prostu się pokłócimy, po czym spakuję się i będę chciała jak najszybciej stąd uciec.

Słowa Blaise'a, które wypowiedział pod drzwiami mojego pokoju, uruchomiły we mnie poczucie winy, że uniosłam się urażona dumą, ale z drugiej strony czułam się wykorzystana.

Nie mam pojęcia jaki miał zamiar, dlatego chciałam sprawdzić i przekonać się na własnej skórze.

Chociaż byłam na niego cholernie zła, wręcz kipiłam wściekłością, to po usłyszeniu jego tłumaczeń, coś we mnie pękło. Brzmiał szczerze, a ja, chociaż to dziwne, zaufałam mu.

Gdy odrywa swoją głowę od mojej piersi, muska moje usta z tak cholerną czułością, że zupełnie zapominam już o tym, co było.

Teraz mam to, czego pragnęłam w tamtym momencie.

Blaise zakłada kosmyk moich niesfornych fali za ucho i spoglądając mi w oczy, mówi:

- Po prostu poczułem, że taki śmieć jak ja, nie zasługuje na taką kobietę jak ty... - Głos mu drży, a ja pragnę z całych sił dać mu odrobinę pewności siebie. - Mam popaprane życie, wiesz. Zero perspektyw. - Słyszę w jego głosie żal, więc tylko mocniej go otulam ramionami.

Ocieram zapłakane oczy, a tusz zapewne już dawno odbił się na jego białej koszulce i wyglądam teraz jak człowiek panda, ale mam to w nosie.

- Dlaczego tak myślisz? - pytam, przełykając łzy. - Chcę, żebyś wiedział, że cię nie oceniam. Początek naszej znajomości był dość niefortunny, ale po prostu, to nie był mój dzień...

W daleką podróżWhere stories live. Discover now