Rozdział 4

122 3 0
                                    

Harry pov's

Siedziałem w mojej kajucie myśląc jak pożegnać się z Umą która była i jest jedyną osobą która nie wymagała ode mnie zbyt wiele.

Dzieciaki z wyspy boją się mnie w taki sposób że gdziekolwiek pójdę krzyczą i uciekają lub trzęsą się ze strachu i próbują schować się przede mną.

Mój ojciec jako wspaniały capitan planuje, rządzi starą załogą a raczej jej resztkami oraz stara się mnie "wychować". O ile w jego mniemaniu idealnym sposobem na wychowanie młodego  pirata jest uczyć go walki, taktyki, historii piratów oraz stawianie mu wyzwań nie do pokonania.

Przez całe życie nikt  nie starał się zrozumieć że dziecka nie da się nauczyć być złym. Nie da się sprawić by było takie jakie się chcę. Można mu pokazywać, można mu grozić, można mu tysiąc razy wpajać jedną prostą rzecz lecz ono i tak czy siak będzie w połowie zły a w połowie dobry. Dopóki nie trafi na bodziec, który złamie go to nie zmieni się . Dopóki nie odczuje najgorszych emocji tego świata to będzie sobą w wersji neutralnej. Złe stanie się dopiero wtedy, gdy nie będzie miało chęci zmiany, poczuje silne negatywne emocje a w najgorszym przypadku będzie tak wściekłe, tak złe oraz tak upokorzone lub załamane że jego jedynym celem życia będzie zemsta na jego oprawcy.

Każdy potomek wielkiego złego charakteru, który mieszka na tej przeklętej wyspie jest wychowywane na podobieństwo rodzica,  lecz tak naprawdę ono nie jest wychowywane tylko niszczone. Ich rodzice nie baczą na to że jego to boli, patrzą tylko na to by zniszczyć ich sferę dobroci,  aby została tylko chęć niepohamowanej zemsty.

Mój ojciec próbował tego co wszyscy lecz z marnym skutkiem. Umiałem walczyć, umiałem się bronić, umiałem atakować mych wrogów lecz wciąż nie byłem zły. Choć starałem się z całej siły to byłem neutralny.

Po pojawieniu się umy moja neutralność ledwo już graniczyła ze złem. Chciałem się jej przypodobać. Starałem się ją zadowolić, udało mi się z nią zaprzyjaźnić. A po późniejszym czasie gdy ja oraz ona trochę podrośliśmy zacząłem się nią interesować w sferze miłosnej. Jednak ona nie była zainteresowana. Chciała tylko nieprzyjaciela, dlatego zawsze byłem obok niej, pilnowałem by nikt nic jej nie zrobił. Chciałem by zawsze była szczęśliwa na swój unikatowy sposób. A gdy ja miałem gorszy dzień to zawsze potrafiła mi doradzić, powiedzieć jakieś mądre słowo. Choć połowa wyspy nie oddawała jej szacunku to ja dbałem o to aby choć połowa zepsutych dzieciaków w porcie była dla niej miła oraz wykonywała jej każde polecenie.

Gdy chciała uczyłem ją walki za pomocą pirackiej szabli. Starałem się tak dobierać godziny naszych treningów by jej odpowiadały i nawet, jeśli miałem więcej rzeczy do roboty a mieliśmy mieć w ten dzień trening to zawsze starałem się wykonać wszystkie obowiązki zanim nastąpił nas czas. Pomagaliśmy sobie nawzajem i byliśmy najlepszymi nieprzyjaciółmi,  jednak zawsze musieliśmy rywalizować z Mall i jej bandą.

Mall, Jay, Carlos i Evie zwykle kręcili się po rynku i rozrabiali jak małe dzieci, potem wchodzili nie świadomie  na nasze tereny i zaczynali  walczyć  na miecze jednocześnie,  śpiewając o tym jak to  oni nie są źli oraz o tym , że nas pokonają.

Od incydentu nad jeziorem w wieku sześciu lat zacząłem zastanawiać się jak sprawić by mój pamiętny sen się ziścił. Myślałem i myślałem, a co jakiś czas doradzałem się umy gdy ona akurat rozdawała posiłek wszystkim gością baru jej matki. Nienawidziła tam pracować doskonale  to wiedziałem, dlatego zawsze gdy Uma była na skraju złości lub załamania nerwowego z powodu jej matki lub problemów związanych z naszym gangiem byłem obok i starałem się ją pocieszyć lub w najtrudniejszych przypadkach odciągnąć  jej uwagę od zmartwień czymś innym.

_-_Harry Hook_-_Where stories live. Discover now