Rozdział 6

96 6 3
                                    

Harry pov's

Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Gdy wyszliśmy z limuzyny zaczęło się coś na co nie byłem przygotowany. Parada głupio ubranych chłopców i dziewczynek. Gdy skończyli odstawiać pokazówkę, jakaś stara baba przedstawiła się i zaczęła gadać jakieś głupoty. Potem nasz " wspaniały " następca tronu podszedł do nas i zaczął drętwo się z nami witać. Widziałem  jak zareagowała reszta dzieciaków gdy zaczęliśmy się przedstawiać. Gdy książątko chciało się ze mną przywitać, ja wyciągnąłem moją szable i przejechałem mu ostrzem przed oczyma. Chyba się przestraszył, a gdy skończyłem się popisywać z wielką dumą, a także odrazą do księcia powiedziałem.

- Jestem Harry Hook, syn capitana Hooka najgroźniejszego pirata na wszystkich siedmiu nibylandzkich morzach.

Połowa towarzystwa lekko się przestraszyła jednak po chwili do naszego ukochanego barana przybyła piękna dama. Miała piękne czarne włosy, szare oczy, cyniczny uśmieszek oraz to co lubiłem najbardziej, mianowicie odwagę i pewność siebie. Nie powiem jej styl bardzo mi się spodobał. Bardzo do niej pasował wręcz mógłbym powiedzieć że jesteśmy " rodakami". Gdy książę mówił coś o jakimś pomniku ja wpatrywałem się w piękna niewiastę. Jednak przestałem  w chwili gdy ksieciunio tłumaczył nam rzeczy dotyczące tej placówki. Nudziło i irytowało mnie jego zachowanie, na szczęście dziewczyna chyba to zauważyła i zaprowadziła nas do pokoi,  które niestety będę musiał dzielić z tymi parszywcami. Gdy tylko Jay i Carlos weszli do środka ja wyszedłem  z tej zacnie ponurej komnaty i poszedłem na poszukiwanie mojego skarbu jakim jest owa tajemnicza niewiasta.

Widziałem ją,  jednak ona mnie nie zauważyła,  przywitałem się i jak to ja użyłem na niej wyczwiczonego uroku amanta i romantyka. Wiedziałem że na nią to zadziała,  chciała coś powiedzieć lecz zamknąłem jej usta, pocałowałem  ją w czoło i wspomniałem o następnym spotkaniu na tej żałosnej lekcji jaką jest historia piratów.

No błagam, ja syn najgroźniejszego oraz najsławniejszego pirata w całej Nibylandii mam się uczyć o swoich przodkach.

Wróciłem do mojej tymczasowej kajuty, a w niej były  wszystkie dzieci potępionych łotrzyków którzy nawet nie potrafili wymyślić planu podbicia tego żałosnego królestwa czy chociażby sposobu na uwolnienie samych siebie. Jedynie mój wspaniały ojciec na stare lata nie zwariował i ruszył tą swoją wielka mózgownicą by coś wymyślić a oni oczywiście musieli mu ukraść pomysł i zmienić jego koncept jakby to była ich własność.

Gdy wszedłem do środka Carlos grał w jakąś komputerową symulacje, Jay patrzył na skradzione łupy, Evie jako nasz kochany leniuszek przeglądała się w lustrze, a ta mała durna pokraka w postaci Mal jak zwykle krzyczała na te bandę złodziejaszków i łotrzyków i jak matka przypominała im  po co  tu przybiliśmy.

- Ach, nasz drogi piracik wreszcie postanowił wrócić do swojej nowej klitki a teraz powiedz mi czemu cię tutaj nie było wcześniej ? - zapytała ta mała, zielona ropucha jak bym mógł rozszarpałbym ja na drobne kawałeczki i rzucił rekiną na pożarcie.

- Dobrze nie mów, a więc czas wykonać pierwszą fazę naszego planu - powiedziała córka tej wiedźmy i choć nie powiem jej matka jest bardzo sprytna i mądra jednak ona  nie dorównuje jej w niczym.

- Dobrze po pierwsze trzeba znaleźć ta przeklęta różdżkę, Evie - powiedziała Mal, a dziewczyna w końcu odkleiła się od obrazu samej siebie i rozkazała lusterku by pokazała nam nasz cel. Różdżka była w muzeum, wiedząc to wyciągnąłem moją mapę którą dzięki mojej wspaniałej nieprzyjaciółce nie zostawiłem w kufrze. Gdy ta banda próbowała nieudolnie znaleźć informacje o miejscu pobytu różdżki na własną rękę,  ja położyłem moją mapę na stolik i mym ostrzem lekko przeciąłem swą rękę by krople mojej pirackiej krwi spadły na mapę i wskazały mi drogę. Zatamowałem ranę  kawałkiem mojej koszuli i spojrzałem na kawałek papirusu. Na nim ukazała się mapa całego królestwa na której ciemniejszym odcieniem mojej krwi zaznaczono miejsce ulokowania różdżki. Już miałem zwijać mapę by móc bez ich pomocy wykonać plan mego ojca jednak potępione dzieci szybko skumały o co chodzi i zabrały mi jedną z bardzo ważnych artefaktów Nibylandii.

- O popatrzcie wreszcie nas piracik do czegoś się przydał - powiedział Jay.

- Chodźcie - rozkazała Mal.
Wbrew swojej woli musiałem iść  za nimi by odzyskać pamiątkę rodziną którą mi zwinęli.

Gdy dotarliśmy do muzeum Mal zaklęciami z księgi swej matki uśpiła kołowrotkiem strażnika oraz otworzyła nam drzwi przez co na moje szczęście Jay upadł na pupę jak mały niemowlak. W środku budynku postanowiliśmy się rozdzielić by szybciej znaleźć potrzebna nam broń. Szukałem tej różdżki jednak w moim sektorze poszukiwań nie było żadnego śladu. Jednak trawiłem na coś znacznie ciekawszego. Wszedłem do sali artefaktów potępionych jak i obywateli Aurodonu. Oprócz takich bezsensownych rzeczy jak szklany pantofel kopciucha czy magicznej lampy alladyna znalazłem medalion.  Medalion był srebrny a z tylu były wyryte słowa które były w innym języku. Sam medalion był zawieszony pod zdjęciem mojego ojca w młodości jak i pewnej kobiety która była mi znajoma choć nie mogłem przypomnieć sobie kim ona jest. Nagle do pomieszczenia wbiegła córka złej królowej.

- Harry, choć znaleźliśmy różdżkę - wykrzyczała  Evie choć też się cieszę to jednak wolałbym ukraść ją w ciszy.
Razem z próżna złą księżniczką pobiegliśmy na piętro rodziny królewskiej Aurodonu. Zauważyliśmy różdżkę, Jay chciał ją już wziąść w swoje przeklęte łapska jednak powstrzymała go magiczna bariera która włączyła alarm oraz zbudziła strażnika z magicznego snu.

Szybko uciekaliśmy by nikt nas nie zauważył, gdyby nie Jay plan naszych rodziców wykonalibyśmy w jeden dzień. No cóż trzeba będzie pójść do tej całej " szkoły " i choć odrobinę udawać że nam zależy.

Gdy byliśmy w pokoju odebrałem im moją własność i kładłem się spać w akompaniamencie krzyków Mal na Jaya oraz ogromnego hałasu gry komputerowej Carlosa który jak na złość chciał mi dopiec tym hałasem.
Jednak mimo braku spokoju przy zapalonej świeczce rozmyślałem nad pewną istotą. Między mną a Anastazja zrodziła się jakaś iskra. Dzięki niej odrobinie łagodniej patrzyłem na świat oraz na ludzi  zamieszkających go tak bezlitośnie i zimno. Gdy na nią spoglądałem w myślach czciłem ją niczym piratke która stała się drugim kapitanem mego okrętu życia.

I tak rozmyślałem aż do północy, wiedziałem że coś do niej  wtedy poczułem lecz nawet jeśli to i tak muszę słuchać się swego ojca i wykonać jego plan. Co zrobić kiedy głowa mówi ci jedno a serce mówi ci drugie ....?

Drodzy czytelnicy oraz odwiedzający  tą historię skończyłam już pisać egzaminy i zamierzam pomysł długim okresie czasu wznowić ta powieść. mam nadzieję że nieobraziliście się na mnie i będziecie tak jak wcześniej czytać oraz komentować różne teorie, nieścisłości czy poprostu błędy które wy zauważyliście. Życzę wam udanego wolnego czwartku.
Do zobaczenia wkrótce.

_-_Harry Hook_-_Onde as histórias ganham vida. Descobre agora