Mam szczerą nadzieję, że jeszcze nie macie mnie dosyć z filmami o wampirach, ale jakoś wczoraj przy obejrzeniu po raz kolejny sceny początkowej z tego filmu, natchnęło mnie na napisanie recenzji. A że obiecałem kolejną recenzję, to w końcu muszę ją napisać.
Nie przedłużając, przejdźmy do rzeczy.
Wstęp do recenzji + krótkie streszczenie
Warto wspomnieć na samym początku, że film jest iście specyficzny i może wam nie przypaść do gustu, w szczególności młodszym osobom, bo jest on stosunkowo stary. Queen of The Damned, czyli inaczej właśnie Królowa Potępionych jest filmem z 2002 roku. Czyli nadal, mimo wszystko nowszym od jego pierwszej części - Wywiadu z Wampirem z 1994 roku. Niemniej, wbrew powszechnym ocenom od innych recenzentów, chciałbym najpierw skupić się na części drugiej. Spokojnie, one nie mają szczerze pokrycia. To po prostu są oddzielne filmy z tego samego uniwersum, bazowane na tej samej serii książek.
Queen of the Damned to jeden z filmów o wampirach, tworzonych przed tzw. „erą „Zmierzchu". Film zupełnie inaczej przedstawia zagadnienie wampiryzmu. Jest również po części o miłości, ale w zupełnie inny sposób.
Historia rozpoczyna się, gdy dźwięki współczesnych czasów, budzą z wielowiekowego snu wampira Lestata de Lioncourt. Krwiopijca po odbyciu posiłku, jak to on pięknie określił, udaje się do zespołu rockowego, który zbudził go tą muzyką. Jednym zdaniem zdradza całą swoją rasę i jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi; zostaje gwiazdą rocka. Lestat zaczyna dawać koncerty, na które tłumnie schodzą się ludzie, zafascynowani jego osobą. Staje się on popularny na cały świat. Dzięki temu, wyłapuje go członkini pewnego stowarzyszenia od istot nadnaturalnych - Jesse Reeves. Młoda kobieta postanawia wybrać się na spotkanie z nowym celebrytą. Okazuje się, że Lestat wplątuje ją w pełen intryg konflikt z wampirami. W międzyczasie z martwych budzi się także królowa wampirów, Akasha. Ta sieje spustoszenie, jednocześnie próbując uwieść Lestata.
Sposób przedstawienia wampirów w filmie
Co jest bardzo wyjątkowe w tym filmie, to fakt, że wampiry nie są tu zbyt ludzkie. Zupełnie inaczej myślą, czują, mają inne potrzeby, nie posiadają emocji. Jednak jednocześnie nie są kompletnie zwierzętami. Ten swoisty balans, to coś, czego w późniejszych czasach wbrew pozorom brakowało w kolejnych filmach o takowej tematyce i stanowi mocną zaletę Królowej Potępionych. Dlatego też relacja Jesse z Lestatem z każdym kadrem filmu, staje się coraz bardziej wyjątkowa. Pragnienie krwi przeplata się z pożądaniem przy brzmieniach klimatycznej muzyki. W międzyczasie, gdy pojawia się postać Akashy, widzimy cały rdzeń osobowości wampirycznej. Jako najstarsza z gatunku, choć rzecz jasna nieśmiertelna i tym samum wiecznie młoda, Akasha nie przedstawia zbyt wielu cech ludzkich i jest czystym uosobieniem demoniczności, zasłoniętym za niezwykle młodym i zmysłowym ciałem.
Kwestie techniczne i muzyka
Queen of the Damned to film poprawnie nakręcony. To znaczy, efekty specjalne nadzwyczaj się postarzały, ale charakteryzacja filmowych wampirów wszystko wynagradza. Świetnie za to ukazane są koncerty Lestata i sceny z jego przeszłości. W tym filmie przeszłość płynnie przeplata się z przyszłością, dawne czasy ze współczesnością. Co warto wspomnieć, bardzo ciekawie został ukazany tutaj chłód emocjonalny, bijący od krwiopijców. Gra aktorska pod tym względem stała na najwyższym poziomie.
Jednak to, co najbardziej rzuca się w oczy, a może bardziej w uszy, to niesamowita ścieżka dźwiękowa w filmie. Mówiąc niesamowita, mam na myśli naprawdę cudowna, świetnie dopasowana, po prostu piękna. Bez przerwy wracam do pojedynczych utworów i za każdym razem podziwiam ich niesamowitość. Takie piosenki jak: Slept so Long, notabene od zespołu Korn, czy też System, śpiewane przez Chestera Benningtona z zespołu Linkin Park albo chociażby słyszane na samym wstępie przy napisach, Forsaken, również zespołu Korn, zapadają na bardzo długo w ucho. Są hipnotyzujące, podkreślają klimat, idealnie się w niego wpasowują, a prawdę mówiąc muzyka jest tutaj jednym z najważniejszych elementów filmu, jako że sam Lestat jest muzykiem i w przeszłości grał na skrzypcach. Dodatkowo, swego rodzaju „nucenie" w tle wraz z tajemniczą, nieco starożytną muzyką, wspaniale buduje napięcie poszczególnych scen. Chociażby, gdy Lestat powstaje z martwych.
W czym kryje się wyjątkowość Królowej Potępionych?
Przede wszystkim film, pomimo swego rodzaju prostoty fabularnej, ma niezwykle zbudowany klimat. Każda poszczególna scena jest nasycona niepodrabialną tajemniczością, mrokiem i lekką grozą. Wampiry przedstawione w Queen of the Damned są w dużej mierze okrutne, jednakże, co wcale nie jest takie głupie, w niektórych z nich kryje się jeszcze człowieczeństwo. Jedna z postaci, ukazana w późniejszej części filmu, okazuje się być w tak dużej mierze ludzka, że aż ciężko uwierzyć, iż kryje w sobie, żywiącą się krwią istotę. Zresztą, sama postać Lestata, wbrew swojej niezwykle zimnej i aroganckiej naturze, doprawdy typowej wampirowi, również kryje w sobie, tłumioną przez wieki wrażliwość. Dlatego też postać Jeese jest w tej produkcji tak ważna, by wydobyć z niego choć trochę człowieczeństwa.
Co ciekawe, wiele osób zarzeka się, że Tom Cruise w Wywiadzie z Wampirem zagrał lepiej rolę Lestata, co wcale nie jest prawdą, gdyż moim zdaniem był on zbyt gwiazdorski, co spłycało tą postać. Znaczy się, ten Lestat był również naprawdę dobrze przedstawiony i zdecydowanie błyszczał w pierwszej części, ale nie było w nim „tego czegoś". Stuart Townsend byłby beznamiętny w swej roli, nieprzenikniony i tajemniczy. Już po jego oczach można było wyczuć ten chłód emocjonalny i beznamiętność. Każde spojrzenie tego Lestata mogło powodować dreszcze na plecach a zimno jego skóry można było wręcz poczuć na własnej. Także niesamowita kreacja, w rzeczy samej.
Podsumowanie i ocena
Nie zrozumcie mnie źle, gdyż kocham ten film całym sercem i oglądałem go może z 10 razy, zaś soundtrack przesłuchałem setki, lecz naprawdę rzuca mi się w oczy, że jest to produkcja, która trochę się zestarzała. Co jest bardzo naturalne, bo w końcu jeszcze trochę i będzie on sobie liczył 20 lat. Niemniej, jest on w dużej mierze dopracowany w najmniejszych szczegółach. Postacie wampirów są fenomenalnie, włącznie z Mariusem, stwórcą Lestata. Czy chociażby ciocią Jeese, Maharet. I oczywiście warty uwagi jest niesamowity soundtrack, o którym wspominałem już wcześniej.
Jednym z nielicznych minusów tego filmu są te nieszczęsne efekty specjalnie. Niektórych z nich, można by sobie szczerze darować. Jednak rozumiem, że ta produkcja już trochę lat ma i ciężko pogardzać tego typu „usterkami". Aha, też trzeba wspomnieć o pewnego rodzaju dziwnych rozwiązaniach, niedopowiedzeniach i usterkach w kreacjach bohaterów. Widać chwilami, że film próbował ukazywać nieco przesadnie „heroizm" Lestata a jego działania chwilami bywały trochę niezrozumiałe.
Niemniej, Królowa Potępionych jest naprawdę szczerze wartym polecenia widowiskiem dla koneserów filmów o tematyce wampirycznej. Oczywiście, nie jest dla każdego, ale muzyka nie z tego świata, budująca urzekający klimat i kreacje bohaterów zdecydowanie zachęcają do zapoznania się z tytułem. Możecie to po prawdzie zrobić, nawet pomijając wspomniany przeze mnie wcześnie prequel i nic wam to nie zrobi.
Ostateczna ocena, być może nieco subiektywna, wynosi u mnie 9/10

YOU ARE READING
Recenzje i poradniki + analizy
RandomPostanowiłem przerzucić trochę takich „poważniejszych" prac z „Dziennika (nie)Codziennego" tutaj, żeby wszystko było bardziej czytelne. Oczywiście oprócz recenzji znajdą się tutaj też streszczenia, ale już nie dopisywałem tego, bo tytuł byłby zbyt...