7

1K 49 4
                                    


— Muszę iść na zakupy – mówię sama do siebie przeglądając zawartość mojej szafy. Choć wcześniej byłam pewna, że to co mam w zupełności wystarczy to teraz wiem, że się pomyliłam. I postanowiłam, że muszę zrobić wrażenie na wszystkich.

Nagle do moich uszu dociera pukanie, od razu wiem o kogo chodzi, bo tylko moja siostra z całej naszej rodziny zawraca sobie głowę tą czynnością. Reszta wchodzi jak do siebie.

— Proszę! — wołam, bo bez tego słowa by nie weszła. Laura otwiera drzwi i wchodzi, jak zwykle jest ubrana sukienkę. Ona rzadko kiedy wybiera spodnie. — Będę szła na zakupy, wybierzesz się ze mną? — chociaż nie mam zamiaru brać jej zdania pod uwagę, bo obie mamy zupełnie różne gusta, lecz zawsze to milej jak ktoś ci towarzyszy.

— Nie, przyszłam tu w innej sprawie – odkładam niebieską sukienkę i spoglądam na nią. — To żeby do ciebie zadzwonić to nie był do końca mój pomysł – jakoś specjalnie mnie to nie dziwi. - To Harry mnie o to poprosił.

Coraz mniej podoba mi się ta rozmowa.

— Nie trudno było zauważyć jego rozczarowanie gdy okazało się, że to właśnie mnie ma poślubić. Ja zresztą też jakoś bardzo nie palę się do tego ślubu. Nie pasujemy do siebie, ale wy tak.

— Mylisz się – odpowiadam. —  To co mnie wtedy łączyło z Harrym było chwilową przygodą, która już nigdy więcej się nie powtórzy.

— Chloe, ale to ciebie on kocha. Porozmawiajmy z rodzicami oni na pewno zgodzą się to wszystko odwołać, a później odbędzie się wasze wesele. Jeszcze da się to przerwać choć jest mało czasu – no to już wszystko jasne. Ona chce się uwolnić od Harry’ego moim kosztem. Ja jednak nie będę się tak poświęcać.

- Już mówiłam jemu, a teraz powiem tobie, że jestem zadowolona ze swojego życia i nie zamierzam nic zmieniać – komunikuje twardym głosem.

Obrażona wstaje i podchodzi do drzwi. Zanim jednak naciska na klamkę to jeszcze raz spogląda w moją stronę.

—Jak tak dalej pójdzie to wylądujesz z Horanem, a o nim słyszałam dużo gorsze rzeczy niż o Harrym – oznajmia i wychodzi.

Nie mam pojęcia co oni wszyscy tak się czepiają tego Nialla. Przecież on nie jest wcale taki zły.

***

Zawsze byłam przekonana, że Wielka Brytania jest pozbawiona tego uroku co kraje śródziemnomorskie. Teraz jednak gdy swoim autem przemierzam Whitby to mogę szczerze przyznać, że mi się tu podoba. Możliwe, że to tylko nostalgia przez to, że długo mnie tu nie było i przy pierwszym zmoknięciu znowu zacznę nienawidzić to deszczowe miejsce.

Nie pochodzę z wielkiego miasta, więc po cichu modlę się by coś dla siebie znaleźć. Nie ma już czasu bym zamawiała coś z katalogu lub tym bardziej na suknię szytą na miarę.

Wchodzę do kiedyś uwielbianego przeze mnie sklepu. Mam szczęście, bo bardzo się zmienił i to na lepsze. Nigdy nie należał do tanich, ale teraz widać tu kreacje od projektantów. A to już coś.

Szybko udaje mi się załatwić sprawę sukienki, jest ona prześliczna w niebieskim kolorze, sądzą też, że nie będzie odwracać uwagi od Laury.

Uwinełam się szybciej niż myślałam, więc żeby za wcześnie nie wracać do domu to idę na kawę. Biorę zwykle latte z mlekiem, bo nie chcę nadrabiać kalorii.

Po dwóch niewielkich łykach odzywa się mój telefon. Wyciągam go z kieszeni jensów i zauważam, że to Paolo. On dzwoni do mnie tylko wtedy gdy ma bardzo dobre wiadomości lub bardzo złe. Nigdy nic po środku.

— No hej — mówię po odebraniu.

— Straciłaś wszystkie obecne kontakty — czuję się jakby piorun we mnie trzasnął. Jak to możliwe.

— Co? — pytam wściekle po francusku. — Przecież ja do cholery zawsze się dobrze z nich wywiazywałam. Nie było podstaw do rezygnacji!

— Sam nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Niektóre firmy zobowiązały się do wypłaty odszkodowań — jakoś specjalnie to mnie to nie pociesza. — Mam też jedną pozytywną wiadomość, dostałaś propozycję udziału w sesji w Anglii, w pobliżu miejsca, w którym teraz jesteś.

No to wszystko już jasne.

Liczę na waszą opinię.

Chwila zapomnienia Where stories live. Discover now