33

206 20 4
                                    

***

— Daleko jeszcze?? — jęknąłem nie odrywając wzroku od szyby i wszystkiego, co znajdowało się za nią. Starszy ode mnie siedzący za kierownicą zaśmiał się rozbawiony pod nosem i pogładził moją dłoń, którą nieustannie trzymał na skrzyni biegów. Słysząc jego śmiech i ja mimowolnie delikatnie się uśmiechnąłem.

— Już jesteśmy w Mokpo, na prawdę nie widziałeś tabliczki? — spytał rozbawiony, na co pokręciłem głową. Jak mogłem przeoczyć tak istotną rzecz?

Dnia dzisiejszego była nasza miesięcznica. Niby dziecinne, w końcu przeważnie świętuje się rocznice w związkach. Jednak dla nas miesięcznica to był idealny dzień, by zrobić coś innego niż na co dzień. Szósty miesiąc związku. Kiedy to tak szybko zleciało? 

Sześć cudownych miesięcy, najlepszych, jakie miałem okazję przeżyć. 

Może zacznijmy od tego, że miesiąc temu wprowadziłem się do mieszkania Seonghwy. Postanowiłem zaufać Seji i powierzyć jej swoje dawne miejsce zamieszkania. Mimo wszystko stała się o wiele bardziej odpowiedzialna. Chociaż nie wiem czy to przez to, że zaczęła pracować, czy przez to, że jest w związku. Tak, związała się, i to z Yunho — przyjacielem Seonghwy. Czułem, że tak może się wydarzyć, jednak nie sądziłem, że aż tak się w to wszystko zaangażuje. Jeong wydawał się miłym i dobrym człowiekiem więc nie martwiłem się też o to, że mógłby ją naumyślnie skrzywdzić.

Pokochałem być blisko Parka, stał się wręcz niezbędny do mojego życia. Z pewnością nie potrafiłbym po tym czasie zasnąć sam bez żadnych problemów. Uwielbiam noce, gdy Seonghwa kładł się tuż obok mnie, wtulał mnie w siebie, składał czułe pocałunki na moich policzkach, czole, ustach. To, gdy gładził delikatnie dłońmi moje ciało, mówił ciche dobranoc czy nie raz czekał, aż to ja jako pierwszy zasnę. Nawet nie raz śpiewał mi do snu, gdy miałem problemy z tym. Seonghwa to zdecydowanie najkochańsza osoba na całym świecie.

Dzisiaj z okazji wspomnianego, szóstego miesiąca związku, jechaliśmy do Mokpo odwiedzić KaGę. Był to mój pomysł. Może i odrobinę się bałem spotkania z państwem Park co raczej było nieuniknione, jednak wiedziałem, że musi być dobrze. Podobno wiedzą o związku swojego syna, Seonghwa mówił mi o tym, że rozmawiał ze swoją mamą. I o dziwo, zaprosiła nas na obiad u nich. Gdyby tylko moi rodzice byli tak wyrozumiali jak ci Seonghwy...

— No i jesteśmy — słysząc te słowa lekko oprzytomniałem z tego natłoku myśli i spojrzałem wpierw na ukochanego, a następnie przed siebie. Znajdowali się na odpowiedniej dzielnicy, jak sądził, niedaleko domu rodziców Seonghwy. Czuł się dziwnie, głównie przez to, iż był przyzwyczajony do tych seulskich tłumów. Jednak podobało mu się. Cisza, spokój.

Wyszliśmy z auta. Rozciągnąłem się lekko przymykając oczy i zaraz skierowałem wzrok na blondyna z lekkimi odrostami. Starszy zamknął auto i skierował się w moją stronę z wesołym uśmiechem.

— Ale jestem już zmęczony, strasznie się nie wyspałem — wymruczałem poprawiając leniwie pociemniałe kosmyki moich włosów, które zdążyły się zamienić w niezłą burzę przez niejednokrotne droczenie się wspólnie w aucie. Niestety najbardziej ucierpiały na tym moje włosy, które cały czas rozstrzepywał.

— Mam zanieść moją księżniczkę do domku czy pójdzie na własnych nogach? — zapytał z widocznym lekkim rozbawieniem i podszedł bliżej, by objąć mnie w talii. Uniosłem jedną brew ku górze.

— No chyba zwariowałeś.. — przewróciłem oczami, jednak nie zdążyłem jakkolwiek zareagować, gdy ten chwytając mnie pod udami i unosząc do góry. Odruchowo objąłem go nogami wokół bioder, a dłonie umieściłem na jego barkach zdziwiony. Prychnąłem pod nosem cichym śmiechem widząc jego zadowolony wzrok lustrujący moją sylwetkę. Moje policzki pokryły się rumieńcem, na co schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Starszy zaśmiał się rozbawiony.

— Oj no już już... Nie wstydź się tak, Sangie — ucałował delikatnie moją delikatną skórę na szyi w miejscu niedawno powstałej malinki. Blondyn powoli skierował się przed siebie trzymając mnie wciąż szczelnie. Otuliłem go rękoma, wplatając jedną z dłoni w jego miękkie włosy i przeczesując je delikatnie.

Szedł tak jakiś czas. Postawił mnie na nogach dopiero, gdy zbliżaliśmy się do domu rodziców Seonghwy. Tak więc resztę drogi przeszliśmy trzymając się za dłonie co również było na prawdę przyjemną opcją. Kiedy w końcu stanęliśmy przed drzwiami cicho westchnąłem lekko zestresowany.

Seonghwa mocniej ścisnął moją dłoń, a gdy tylko nasze spojrzenia skrzyżowały się z sobą, posłał mi pocieszający uśmiech. Oczywiście odwzajemniłem gest delikatnie, jednak niemalże od razu po tym, gdy starszy zapukał w drzwi poczułem większe spięcie. Po niedługim czasie drzwi otworzyły się, a w nich stanęła starsza, niższa od nas kobieta, która od razu uśmiechnęła się ciepło na ich widok.

— Dzień dobry, mamo — przywitał się Seonghwa i przytulił ją nie puszczając mojej dłoni ani na moment co było na prawdę urocze. — Pozwól, że przedstawię... Mamo, to Kang Yeosang. Mój chłopak — powiedział po odsunięciu się i zerkając na mnie. Lekko zawstydzony ukłoniłem się z nerwowym uśmiechem.

— Miło Panią poznać, Yeosang — podał jej dłoń, na co ta zaśmiała się pod nosem, po czym uścisnęła moją dłoń.

— Park Minyeon — przedstawiła się również. — No już już, wchodźcie do środka bo mi tu zmarzniecie — pogoniła nas, na co obaj zaśmialiśmy się cicho wykonując jej polecenie.

— Spokojnie, nie jest wcale tak zimno — pokręcił głową wyższy, jednak widząc minę rodzicielki podniósł dłonie w geście obronnym i szybko uniknął poprzedniego tematu. Obaj zdążyli zdjąć buty, gdy z innego pokoju w jednym momencie wybiegł mały KaGa truchtając w stronę swojego taty, który od razu uśmiechnął się radośnie.

Wziął synka na ręce i obrócił się z nim delikatnie wywołując radosny śmiech u pięciolatka. Zaraz postawił go kiedy starsza Park zwróciła uwagę, że chłopiec niedawno jadł. Kiedy tylko stanął na równych nogach popatrzył na mnie i nieśmiało podszedł bliżej wyciągając swoje łapki w moim kierunku. Rozczulony od razu go podniosłem z uśmiechem czując jak ten uroczo się we mnie wtula. Od razu zauważyłem ten dumny uśmiech Seonghwy.

— Co się mówi, KaGa? — zapytała babcia pięciolatka kiedy wszyscy zmierzaliśmy w stronę stołu gdzie siedział już również tata Seonghwy. Wciąż trzymałem młodszego na rękach z uśmiechem, był na prawdę strasznie rozczulający. Normalnie mała kopia Seonghwy.

— Dzień dobry, wujku Yeosang! — powiedział wesoło kiedy zaraz, na prośbę pani Park postawiłem go na podłodze. — To prawda, że tata lubi wujka tak, jak kiedyś mamę? — zapytał patrząc na swojego tatę z góry. Zaciekawiony popatrzyłem na Seonghwe, który wydawał się trochę zakłopotany. Mimo wszystko uśmiechnął się i skinął chcąc coś odpowiedzieć. Pan Park wyprzedził go w tym.

— Nie zadawaj takich pytań, młody. Idź lepiej przynieść swoje nowe samochodziki, które dostałeś wczoraj. Pokażesz je tacie i wujkowi — powiedział, na co chłopiec od razu poczłapał do innego pomieszczenia. W tym samym czasie pan Park wstał z miejsca i wyciągnął dłoń w moją stronę z drobnym uśmiechem. — Park Taedong — przedstawił się.

— Kang Yeosang — odpowiedziałem pogodnie i, tak jak wcześniej z rodzicielką Seonghwy, uścisnąłem dłoń starszego od siebie. 

— Seonghwa cały czas opowiadał nam o tobie. Zawsze rozgaduje się jak katarynka — zaśmiała się kobieta stawiając na przystrojonym stole jedno z dań. Lekko zarumieniłem się na te słowa. — Jak to leciało? "Mój Sangie jest przekochany i przeuroczy, zobaczycie jak go poznacie". Z pewnością tak jest skoro Seonghwa wręcz zwariował na twoim punkcie, Yeosang — zaśmiała się, na co zawtórowałem patrząc na Seonghwe, który trochę speszony usiadł na jednym z miejsc. 

Na prawdę tak wiele o mnie opowiadał? To urocze..


✔Przypadek//SeongsangWhere stories live. Discover now