26

126 9 2
                                    

Olivia's POV 

Wciąż wpatrywałam się bezczynnie w dwie sylwetki ludzi siedzących w naszej jadalni.

Lucas i ciocia.

Byli tu. Razem. On tu był. Kurwa.

Oznaczało to jedno. Ona zna prawdę. Lucas jej powiedział w odwecie na moją nieprzychylność jemu. Postawiłam się mu, sprzeciwiłam. Nikt nie lubił, gdy ktoś tak robił. A Lucas tymbardziej. 

Coś przewróciło mi się w żołądku, przez co poczułam lekkie mdłości. Przełknęłam gulę w gardle, odważyłam się spojrzeć prawdzie w oczy.

Lucas wstał z krzesła, przysunął je z elegancją do stołu i z kocim uśmiechem podszedł do mnie wolnymi ruchami. Starałam się nie patrzeć na jego bezczylny wyraz twarzy. 

— Zbliża się twój koniec, maleńka. — szepnął mi do ucha, kiedy znalazł się wystarczająco blisko mnie, abym tylko ja zdołała to usłyszeć. 

Po moich plecach potoczył się dreszcz. Wciągnęłam powietrze przez nos, odwracając głowę od jego oddechu na moim uchu. Przywróciłam pozycję do pierwotnego stanu, dopiero gdy usłyszałam oddalające się kroki i trzask zamykanych drzwi. Wtedy powróciłam wzrokiem do cioci, która wciąż zajmowała miejsce przy stole. Znów wpatrywała się w papiery z rozszerzonymi źrenicami. Bladość na jej twarzy doskonale wyjaśniała mi jej zdziwienie. Zdziwienie i złość. Oraz rozczarowanie. To ostatnie było najgorsze. 

— Ciociu... — zaczęłam niepewnie. 

Pokonałam kilka dzielących nas metrów. Helen bardzo powoli podniosła się z krzesła i skrzyżowała ze mną wzrok. Biło od niej zimno. Czysta wrogość w postaci sopli lodu zamieszkujących jej oczy. Czułam się jak jaszczurka, która za moment miała przeistoczyć się w bryłę lodu. 

— Uwierzyłam ci... Ufałam przez te wszystkie miesiące. Myślałam, że się zmieniłaś... — wymieniała na głos, co spowodowało u mnie ukłucie w klatce piersiowej. — A ty mnie okłamałaś. Nie mnie, całą firmę. Wiesz, jakie będą tego konsekwencje? 

Dolna warga zadrżała mi pod wpływem tych słów. W oczach zawitało mi znajome pieczenie. Kobieta przede mną rzuciła papiery z hukiem na stół. 

— Przyjęłam cię pod swój dach z myślą, że się zmieniłaś. Wspierałam cię bezwzględu na wszystko. A ty okazałaś mi w zamian coś takiego? Powiem ci jedno. Dowodzi to, że nic w tobie nie zmieniło się na lepsze. Dawna Olivia zrobiłaby dokładnie to samo. — plunęła mi centymetry od twarzy. 

Pozwoliłam pojedynczej łzie popłynąć wzdłuż policzka. Ciocia była jedną z osób, które pomogły mi powstać z dna przepełnionego od ciemności. To ona zastąpiła mi matkę, kiedy przyjechałam do Londynu. To ona wsparła mnie przy wyborze studiów. To ona przyjęła mnie do swojego domu. Dzięki niej nie musiałam spać na ulicy... Miałam dom. Prawdziwy dom. Ale zepsułam to. Zniszczyłam nasz codzienny spokój swoim kłamstwem. Mimo to wiedziałam, że ten niewidzialny odkurzacz, który odciąga ode mnie wszystkich moich bliskich, jeszcze nie zakończył swojej pracy. Ponieważ jedna, najważniejsza osoba nie znała prawdy. 

— Twoi rodzice mieli rację co do studiów tutaj. Nie powinnaś była w ogóle przyjeżdżać. — stwierdziła z niesmakiem. Zerknęła na mnie ukradkiem. — Jeszcze dziś do nich zadzwonię. 

Gwałtownie na nią spoglądnęłam. Przestałam skupiać się na jakichkolwiek innych rzeczach i zatrzymałam się na niej. Na wypowiedzianym przez nią wcześniej zdaniu. 

— Nie... Proszę, nie. — usilnie prosiłam. 

Posłałam jej błagalne spojrzenie. Byłam gotowa klęknąć przed nią na kolanach, byleby nie wykonywała swojego zamiaru. Nie chciałam, aby rodzice dowiedzieli się o moim błędzie. Nie popuściliby mi tego. Daliby mi nauczkę do końca życia. 

The Real MeWhere stories live. Discover now