Czułam się wyczerpana. Tak, to dobre określenie. Bolało mnie dosłownie wszystko, od głowy po czubki palców u stóp. To tak jakbym przez cały dzień zabijała nieustannie powiększającą się hordę demonów. Nic przyjemnego. A więc przeżyłam. Cudnie, byłam wdzięczna losowi i tacie za taki dar. Człowiek, zresztą wszystkie istoty, doceniają życie dopiero kiedy mogą je stracić.
Przez długi czas dryfowałam w bezkresnej ciemności. Byłam tylko ja i ona, a to oznaczało, że odzyskałam przynajmniej świadomość. Wtem przede mną pojawił się jasny punkt, mały świetlik, który z czasem robił się coraz większy i większy, aż przybrał postać kobiety. Naraz wokół rozbrzmiała cudna melodia, jakby ktoś potrząsał dzwoneczkami i śpiewał cichą arię. Nie mogłam dokładnie przyjrzeć się przybyłej, bo jej postać była ukryta jakby za mgłą. Słyszałam tylko jej melodyjny głos, który szeptał nieustannie: "Twoja moc jest twym błogosławieństwem".
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Otworzyłam usta, ale kobiety już nie było, a ja ponownie zostałam sama. Głupstwa plotła. Podświadomość płatała mi figle. Potem odzyskałam słuch. Słyszałam, że ktoś oprócz mnie jest w pomieszczeniu, a po głosach rozpoznałam, że był to tata i Thor. Rozmawiali przyciszonymi głosami.
— Dlaczego nie powiedziałeś, że masz dziecko? Ile ona ma lat? — Pytał gromowładny.
— Nikt nie wiedział — odpowiedział spokojnie mój ojciec. — Tak miało być. I ma siedemnaście wiosen.
— Dlaczego, bracie? Przecież mogła żyć z nami w Asgardzie. Mogła iść dobrą drogą, a teraz jest — urwał, nie wypowiadając kolejnych słów.
Grabisz sobie, wujcio. Grabisz.
— Kim jest? No kim? — Syknął zdenerwowany ojciec. — Przestępcą? Z powodu tego, że uratowała wam życie? Poza tym miała mieszkać w Asgardzie, aby Odyn... — teraz to on urwał, jakby zdał sobie sprawę, że nieomal powiedział za dużo.
Zaciekawiona nadstawiłam uszy. Takie sekreciki zawsze mnie interesowały.
— Co Odyn? — Pytał niezrozumiale Odynson.
— Nic. I nie jestem twoim bratem — zaznaczył dobitnie.
Tatuś urywa temat? Coś musi być faktycznie na rzeczy! I już moja w tym głowa, aby dowiedzieć się co!
— Kim jest jej matka? — Zapytał ponownie Thor po dłuższej chwili milczenia.
— Jedyną kobietą, którą kochałem — przyznał bóg psot i chyba tylko ja wychwyciłam nutę bólu w jego głosie.
— Gdzie jest teraz?
— Nie żyje — oznajmił gorzko, a po tonie jego głosu wiedziałam, że ma już serdecznie dość niezdrowej ciekawości przyszywanego brata i jeśli nic nie zrobię to nie omieszka poszczuć go wężami.
— Co...
— Zadajesz za dużo pytań, wujaszku. Skończ już — przerwałam mu, unosząc powieki.
Znajdowałam się w niewielkim pokoju medycznym, wzorowanym na te w szpitalu. Obaj bogowie stali cztery kroki od mojego łóżka, a kiedy się odezwałam spojrzeli na mnie jak jeden mąż, a tata szybko do mnie podszedł, kładąc dłoń na mym czole.
— Jak się czujesz? — Zapytał Loki.
— Jakbym zeszła na dno piekła i wróciła. Tęskniłeś? — Zatrzepotałam rzęsami z sarkastycznym uśmiechem, bo naprawdę uważałam jego pytanie za głupie.
— Jak widzę humor cię nie opuścił, czyli jest dobrze — oznajmił, wykrzywiając wargi w coś na kształt uśmiechu.
— Co mi zrobiłeś? — Zapytałam podciągając się na łokciach i patrząc na niego wyczekująco.
CZYTASZ
Dziecko boga: Krew nocy
FanfictionLudzkość nie wiedziała, że jej losy nie zależą od nich samych. Ani od znanych im bohaterów. Nie wiedziała, że wśród nich krąży ktoś tak niebezpieczny, że sam nie wie o swojej potędze. Nikt nie spodziewał się, że córka boga i Nocnego Łowcy sprawi, że...