Rozdział 26

168 12 1
                                    

Zacznijmy może od tego, że popełniłam ogromny błąd. Zawiniłam i ostro nabroiłam.

Siedząc w zimnej, asgardzkiej celi, którą niegdyś zajmował mój ojciec, i patrząc się bezsensownie w jeden punkt, miałam mnóstwo czasu na przemyślenia. Kalkulowałam wszystko w głowie, zastanawiałam się, jak mogłam to inaczej rozegrać, co zrobić. Problem w tym, że nic innego nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałam, że na rozprawie będę uparcie trzymać się swojego stanowiska. Jednak mimo wszystko byłam skłonna na drobny kompromis, aby uniknąć stryczka.

Westchnęłam. Masz co chciałaś, Leanno. Ty uratowałaś życie Odynowi, a on w podzięce, wtrącił cię do lochu. Mogłam pozwolić mu zdechnąć. Tylko, głupia, nie mogłam przeżyć, że staruch zginie z ręki demona, a nie mojej. No i mam teraz za swoje.

Ponownie westchnęłam, na co więzień siedzący naprzeciw, wymamrotał coś o obłąkanych nastolatkach. Posłałam mu ostre spojrzenie i wróciłam do rozmyślań. Jeszcze kilka godzin temu wszystko się sypało. Asgard płonął, demony zaciekle atakowały miasto, miały wyraźną przewagę i mordowały każdą żywą istotę na swojej drodze. Po wielu godzinach walki, miałam już serdecznie dość. Płuca paliły mnie żywym ogniem, bitewny kurz szczypał w oczy, a ciało było lepkie od demonicznej posoki. Walczyłam jak każdy inny, a tymczasem Wielki Demon siedział na jednej z wież, zadowolony, czysty i plugawy, obserwując bitwę. Odyn zaś był po przeciwnej stronie i mierzył go szczenięcym wzrokiem, jakby błagając, aby przestał i od czasu do czasu zabijając jakiegoś demona. Żałosne.

Wiedziałam, że aby zakończyć tą farsę, muszę dobrać się do skóry ojcu wszystkich demonów. Tylko jak skoro dzieliło go ode mnie pół pola bitwy i jeszcze kilkanaście metrów wysokości? I w dodatku nie można było go zabić żadną pospolitą bronią? Musiałam mieć coś, co unieszkodliwi go raz na zawsze. A to mogłam znaleźć (jeśli wierzyć zapiskom z tamtego notatnika, gdzie była przepowiednia) tylko w Królestwie Hel. Czyli szykowała się wycieczka do piekła. Jej!

Wielki Demon zapewne wyczuł mój wzrok na sobie. Spojrzał się prosto na mnie, świdrując spojrzeniem i wyszczerzył zęby w przerażającym uśmiechu. Wyglądał jak drapieżnik, który właśnie znalazł ofiarę. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Spojrzałam mu prosto w oczy. Wymierzyłam w niego serafickie ostrze, po czym ścięłam nim głowę jednego z demonów. 


"Właśnie to cię czeka", chciałam powiedzieć.

Uśmiech momentalnie zszedł mu z twarzy. Chciałam skrycie się wycofać. Przejście do Podziemi znajdowało się po drugiej stronie pałacu, przy jeziorze. Wystarczyło przepłynąć i pach! Witaj w Helheimie! Kiedy jednak jeszcze raz spojrzałam na Odyna, zakradał się ku niemu demon, chcąc zaatakować od tyłu. Poczułam palącą wściekłość. Nikt, powtarzam NIKT, nie odbierze mi przyjemności zabicia go. Dlatego czym prędzej wyrwałam z ciała jednego z demonów oszczep i rzuciłam w niego. Przeszedł mu przez czaszkę na wylot. Odyn wzdrygnął się i spojrzał wpierw za siebie, a potem na mnie. Liczyłam na jakiś wyraz wdzięczności, a otrzymałam tylko oceniające spojrzenie i wyraźnie zdegustowanie. Wrócił do wpatrywania się w Wielkiego Demona. Jeśli porozumiewali się telepatycznie, treść tej rozmowy nie mogła być przyjemna, wnioskując po ni to gniewnym, ni to pokornym wyrazie twarzy Wszechojca.

Cała reszta była dla mnie jak sen. Udało mi się wymknąć z pola bitwy, przemknąć na drugą stronę pałacu, znaleźć łódź, przepłynąć z mocno bijącym sercem przez jezioro, spać z głośnym wrzaskiem i... Wylądować na zimnej, czarnej posadzce. Odkaszlnęłam raz, oddychając szybko. Przymknęłam powieki, czując jak igły zimna wbijają mi się w kości. W końcu z trudem pokonując zmęczenie i ból, wstałam i niepewnie rozejrzałam wokół. Znajdowałam się w sali tronowej. Niewiele dostrzegłam, bo niemal wszystko było czarne i pogrążone w mroku, który zdawał się pulsować i szeptać zachęcająco, aby do niego podejść (i zapewne stać się obiadem jakiegoś stwora, który tam się czaił). Przełknęłam ślinę i przysunęłam bliżej jednej z nielicznych pochodni, które oświetlały kawałek drogi, podest i... tron z kości.

Dziecko boga: Krew nocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz