Chapter I

81 4 15
                                    

1 października 2019


Wślizgnęła się do sali wykładowej starając się przyciągnąć jak najmniejszą ilość uwagi. Nie miała ochoty tam być, a już na pewno nie miała zamiaru nawiązywać jakichkolwiek znajomości. Wylądowała na tym kierunku tylko po to, żeby rodzicie uwierzyli w jej poprawę i odzyskanie dawnej pasji. Chociaż tyle była im winna za to, jak bardzo walczyli, żeby postawić ją na nogi przez ostatni rok.

Chłopaka, który wtedy ściągnął ją z barierki już nigdy nie widziała. I to wcale nie dlatego, że to on przepadł jak kamień w wodę. Po tym wszystkich nie była już w stanie zebrać w sobie odwagi by pójść pod tę latarnię i go wypatrywać. Przez ostatni rok to unikanie jakiejkolwiek możliwości spotkania z nim stało się jej życiowym celem. Unikała parku, okolicznych ulic i mostu. Czuła się jak tchórz, ale nie sądziła, że byłaby w stanie jeszcze kiedykolwiek spojrzeć w te pochłaniające czarne tęczówki. Nie po tym, gdy nieznajomy widział ją w momencie załamania. Nie po tym, gdy przez godzinę wypłakiwała mu się w ramię, by po wszystkim rzucić krótkie dziękuję i odejść z miejsca zdarzenia.

On też nie próbował mnie powstrzymać.

Pokręciła głową, próbując pozbyć się myśli, które od dłuższego czasu nawiedzały ją w najmniej spodziewanym momencie. Uniosła wzrok i rozejrzała się po sali. Westchnęła ciężko, gdy zorientowała się, że jedynym miejscem, które nie powinno jej grozić zawiązaniem nowych znajomości jest ławka na samym szczycie — ławka, przy której ktoś niestety siedział. Jęknęła w duchu, po czym zaczęła mozolną wędrówkę w górę schodów, nie spuszczając wzroku z sylwetki swojego przyszłego sąsiada. Student leżał na ławce, głowę schowaną w kapturze czarnej bluzy podpierając na wyprostowanej ręce. Nie była w stanie dostrzec jego twarzy, jednak zignorowała poczucie niepokoju jakie ją ogarnęło. Całą drogę powtarzała sobie, że musi być nieszkodliwy, skoro zajął najbardziej odizolowane od ludzi miejsce. A z racji tego, że ona nie miała zamiaru siadać wśród rozchichotanych dziewczyn, nieświadomie skazał się na jej towarzystwo.

Przystanęła przy nim i krytycznie spojrzała na potrójną ławkę. Stała na samej górze, w kącie dużej sali, wyraźnie odseparowana od reszty. Między nią a środkowym segmentem rozciągały się schody, za to przed nią pozostawiono krótkie, ale szerokie przejście prowadzące do wyjścia ewakuacyjnego dla wyższych rzędów. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowało się identyczne, jednak ławkę za nim zajęła już dwójka innych studentów, więc nie miała wyboru.

Zrzuciła torbę na podłogę i ciężko usiadła na wyściełanym materiałem siedzeniu. Kątem oka spojrzała na chłopaka, który drgnął lekko, jednak nie zareagował w żaden inny sposób. Ukontentowana uznała więc, że nie bardzo obchodzi kto obok niego siedzi i przyznała sobie jedno małe zwycięstwo. Przynajmniej sąsiad z ławki spełnił jej wymagania społeczne. Zupełnie zignorowała jego obecność w momencie, w którym na sali pojawił się wykładowca.

Brunet leniwie podniósł się do pozycji pionowej i niechętnie skupił uwagę na profesorze. Nie zamierzał ściągać z głowy kaptura. Ten kawałek materiału sukcesywnie chronił go przed wścibskimi spojrzeniami i natarczywymi pytaniami w sprawie stanu jego twarzy. Przejechał po niej dłonią, unikając wrażliwego miejsca nad lewym okiem i ponownie podjął próbę uważnego wysłuchania mężczyzny opierającego się biodrem o katedrę. Wiedział, że ten pewnie tłumaczył w tej chwili bardzo istotne kwestie, jednak nie potrafił się na nich skupić. Oczy kleiły mu się ze zmęczenia, przekrwione białka piekły, a nieustanna potrzeba głośnego ziewnięcia nie chciala dać się przekupić kilkoma pomniejszymi, dyskretnymi. Wczorajszy Rave skończył się grubo po północy, a on jakimś sposobem zamiast jak odpowiedzialny student, którym starał się zostać, pójść prosto do łóżka i wyspać się przez rozpoczęciem roku akademickiego, skończył w Bazie świętując z resztą Dzieciaków zakwalifikowanie się do kolejnej rundy. I właśnie takim sposobem pozbawił się snu, co po dwudziestu ośmiu godzinach jechania na adrenalinie mściło się na nim w najbardziej paskudny sposób.

Streetlight | Seo ChangbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz