Chapter III

59 4 32
                                    


8 października 2019

Starała się wtapiać w tłum, jednocześnie nie spuszczając z oczu idącego kilka metrów przed nią chłopaka. Godzinami studiowała jego twarz, każdą wolną chwilę poświęcając na poszukiwania grupy przyjaciół, którzy otaczali jej brata na tamtym cholernym zdjęciu. Jedynym, które dawało jej jeszcze jakąś nadzieję na wyrównanie rachunków, na jakąś sprawiedliwość. Jedynym, które zmusiła się zachować po tym wszystkim. Dlatego też doskonale znała twarz bruneta, za którym od pięciu minut przemierzała korytarze Uniwersytetu Seulskiego, schodząc coraz głębiej w piwnice budynku.

Gdy tłum zaczął się przerzedzać, odczuła lekki niepokój. Dopóki wokół niej kręciło kilkunastu innych studentów istniała szansa, że chłopak nie zwróci na nią uwagi. Gdy jednak zobaczyła, jak ten schodzi poniżej poziomu sal wykładowych, zaklęła pod nosem, przyspieszając kroku i zatrzymała się dopiero na szczycie stopni, tak by nie było jej z nich widać. Odetchnęła głęboko kilka razy, na szybko analizując wszystkie za i przeciw, zanim z cichym jękiem wyjrzała na klatkę schodową. Pusto.

— Zwariowałam — prychnęła pod nosem, zaczynając wędrówkę w dół, stopień po stopniu, modląc się, żeby nikt z dołu nie zechciał teraz zawrócić. Nie miała pojęcia, czego mogła szukać na dole, a w sytuacjach stresujących plotła głupoty. — Kompletnie zwariowałam. Co ja wyprawiam? Przecież on mnie może w tej piwnicy zadźgać. Mało horrorów się naoglądam? Idiotka.

— Jeśli dalej będziesz tak mamrotać, to on na pewno cię usłyszy. — Podskoczyła na dźwięk niskiego, obcego głosu, ale zanim zdążyła krzyknąć, obce ciało przyparło ją do ściany, a dłoń nieznajomego zakryła jej usta. — Ja słyszałem z góry.

Wytrzeszczyła oczy, napotykając wzrok pięknych, piwnych tęczówek, które okalały niesforne, blond kosmyki nieściągnięte przez gumkę w krótkiego kucyka, spinającego resztę przydługich włosów. Wszechobecne piegi jedynie podkreślały kolor oczu, a szczupła sylwetka ani trochę nie zdradzała siły, z jaką przed chwilą usadził ją w miejscu. Jego pełne usta ułożyły się w bezgłośne cisza, na które Yumiko pokiwała z wahaniem głową. Dopiero wtedy nieznajomy zdjął dłoń z jej twarzy i cofnął się o krok, pozwalając odetchnąć własną przestrzenią.

Przez chwilę tak wpatrywali się w siebie, próbując ocenić z kim mają do czynienia. Yumi nadal w szoku nie poruszyła ani jednym mięśniem, jednak z uwagą zlustrowała jego sylwetkę. Nie umknęło jej, jak drgnął niespokojnie i zmarszczył brwi. Pokręcił delikatnie głową, jakby zaprzeczał jakiejś swojej myśli, po czym spojrzał jej uważnie w oczy. Po chwili przyłożył palec do warg i jak gdyby nigdy nic, zaczął wędrówkę w dół, nawet nie oglądając się za siebie, jakby wiedział, że ona i tak pójdzie za nim.

— Zwariowałam — powtórzyła cicho, prawie od razu ruszając w dół za chłopakiem.

Miała wrażenie, że skądś go kojarzyła, gdzieś już widziała tę piegowatą, przystojną twarz. Wiedziała, że codziennie widzi setki studentów, ale w nim było coś dziwnie znajomego, coś czego nie byłaby w stanie zapomnieć. Musiała go już spotkać. Szukając w głowie jakichkolwiek wspomnień z nim związanych, omal nie wpadła na jego plecy, co prawdopodobnie skutkowałoby spadnięciem z kilku ostatnich schodków. Wtedy się ocknęła.

— Kim ty jesteś, do cholerny? — warknęła, sprawiając, że spojrzał na nią znad ramienia i rzucił jej karcące spojrzenie.

— Cicho.

Yumiko cofnęła głowę w szoku w reakcji na jego bezpośrednie zachowanie. Szybko jednak prychnęła pod nosem i przewróciła oczami, ale zamknęła usta, zatrzymując się na wyższym stopniu, kiedy blondyn wyjrzał ostrożnie zza rogu.

Streetlight | Seo ChangbinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz