six

159 25 25
                                    


      Miał wrażenie, że ich relacja się w jakiś sposób poprawiła. Było to w ogóle możliwe, skoro są ze sobą blisko od lat? Dużo czasu zaczęli spędzać nie tylko na wcześniejszych czynnościach, ale również na wspólnym pisaniu jego najnowszej powieści. Tooru uparł się, że przerobi jedną postać na siebie na tyle, na ile będzie w stanie, bo właśnie ja najbardziej polubił. Brzmi zwyczajnie? Tą postać planował końcowo sparować z głównym bohaterem, którego podświadomie stworzył odrobinę(!) podobnego do siebie, a którego Tooru (nie on, nie Hajime, tylko ten głupek!) zmienił na bardziej podobnego do niego.
Zawsze wiedział, że wpuszczanie kogokolwiek do tego świata źle się skończy.

      Natomiast listy, którymi wymieniali się codziennie, stawały się coraz bardziej emocjonalne, szczere. Niczym te magiczne noce, pełne adrenaliny przeżycia, zachody słońca na plaży, wycieczki w dzicz, gdzie człowiek po prostu odkrywa swe wnętrze bez żalu. Nie mógł zapomnieć tego, który dopiero spowodował lawinę intymnych listów; Oikawa rozpisał się o swoich uczuciach jak nigdy, tych negatywnych i tych dobrych, wspomniał również o swoich wszystkich dotychczasowych zauroczeniach, a następnie zaczął rozwodzić się, czy i ile takowych go czeka w przyszłości.

     Co czuł do niego drugi chłopak? Byłoby niesamowicie, gdyby faktycznie odwzajemniał jego uczucie. Najgorsze w próbie poprawnego rozpoznania uczuć Tooru była właśnie ich bliskość; w końcu sugestywnym tekstom przez lata zdarzało się opuszczać ich buzie, ze świadomym zamiarem lub bez, a  intymnych przeżyć również mieli sporo. Nie mógł też zapomnieć dnia, w którym dali sobie pasujące, niebieskie i plecione bransoletki (obaj zgubili je dawno temu na którejś z wycieczek klasowych), które miały być wtedy symbolem ich braterskości. Tak, obaj mianowali się nawzajem swoimi braćmi. Znali się cholernie długo, i znali się cholernie dobrze. Tym bardziej, to wszystko, co robił, mówił i pisał Tooru można równie dobrze określić miłością platoniczną. Granica między nią a romantyczną może i nie była bardzo wielka, jednak dla Hajime wystarczająco widoczna i bolesna. Romantyczna. No tak!
W ostatnich paru listach Oikawa stał się bardzo… no wlaśnie, romantyczny. Dlatego też siedział godzinami nad każdą kartką, interpretując tekst na wszystkie możliwe sposoby, jednak najczęściej dochodził do jednego wniosku: czuł to samo co on, czy o tym wiedział czy nie. A może Hajime się myli i jest po prostu głupi.

      Miął właśnie w palcach jeden z listów, swój drugi już tego dnia, gdy szedł do domu Oikawy, nie zważając na mroźny wiatr. 
Zbliżała się północ, ale mógł się założyć, że jego kochany idiota nawet nie wybiera się do łóżka. 
Zgarnął po drodze większy kamyk, który mu się napatoczył.
Szedł dalej, aż w końcu znalazł się przy jego płocie.

      Schylił się, zebrał trochę śniegu i uformował kulę. Cisnął nią z całej siły w odpowiednie okno. Następnie drugą. Właśnie miał się zabierać za trzecią, iednak Tooru już otworzył okno.

— CO TY TU ROBISZ?

— COFNIJ SIĘ!

— CO?

— COFNIJ SIĘ, PACANIE!

     Nie czekał. Wyciągnął kamień z kieszeni i rzucił nim prosto w Tooru. 
Dostał w ramię.
Ups.

— CO DO CHUJA, IWA-CHAN?

— LIST PRZYNIOSŁEM!

      Ze swojego miejsca na chodniku widział, jak ten klepie się dłonią w czoło. Oikawa usiadł na parapecie i w dalszym ciągu rozmasowywał ramię. Nie widział dobrze jego twarzy, jednak był pewien, że widnieje na niej ten irytujący, uroczy wyszczerz.

— MÓGŁBYŚ MI ZAGRAĆ BALLADĘ, WIESZ?

— SORRY, CHCIAŁEM CI TYLKO POWIEDZIEĆ, ŻEBYŚ WYPIEPRZAŁ DO ŁÓŻKA!

— ALE PO CO?

— MÓJ POMAGACZ I BETA MUSI BYĆ W FORMIE DO PISANIA PRZYGÓD!

Usłyszał tylko śmiech.

— DZIĘKUJĘ CI, IWA-CHAN. DOBRANOC!

— DOBRANOC, KOCHANIE!

Nie. Nie powiedział tego-

— CO?!

Szybko! Myśl, Hajime. Myśl, jak to naprawić.

— POWIEDZIAŁEM: DOBRANOC, BAŁWANIE!! GŁUCHY JESTEŚ?

      Dyszał. Policzki go piekły przedtem z zimna, teraz jednak czuł, jak się ocieplają. Nazwał przyjaciela kochaniem, drąc się na całe osiedle po północy. Wbił wzrok w okno, usiłując zobaczyć reakcję Tooru na to wszystko. Daremne jednak jego próby. W sąsiednim domu zapaliło się nagle światło.

— IDŹCIE WYZNAWAĆ MIŁOŚĆ GDZIE INDZIEJ I DAJCIE NAM SPAĆ, GOŁĄBECZKI!

      Cudownie, teraz pani Himiko będzie o tym opowiadać wkurzona wszystkim znajomym. Przeklął w duchu. 

      Zauważył, że Tooru mu macha, dalej chichocząc. Odmachał mu i odwrócił się, pospiepszając czym prędzej do domu. 


















===========

Woah, ale tu mutual pining zrobiłam!
Nie no.
Przyznam, że ten rozdział najbardziej mi się go podoba, a był pisany najbardziej randomowo ze wszystkich (właściwie to cały fic jest randomowo pisany XD).
Również zbliżamy się do końca, jeszcze parę rozdziałów i 🌟koniec🌟!

PS totalnie nie wiem, po co ta notka

letters & jelly beans || iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz