14. Prawdziwa Miłość.

3.4K 144 7
                                    

Bianka.


Od samego rana siedziałam, w samym dresie w gabinecie Jurijego, nad papierami. Miałam już serdecznie dość. Musiałam je skończyć do południa. Czekała nas dzisiaj kolacja, oczywiście Jurijemu nie podoba się, że sama z Aleksandrem rozmawiam. Mój kochany zazdrośnik. Wiedziałam, że ledwo się powstrzymuje od wybuchu, ale nie miał powodu. Jestem z nim. Skończyłam i zeszłam do kuchni. Pachniało przepysznie. Ksenia jak zawsze pracowała jak taka mrówka. Kochałam jej kuchnia, zresztą ją samą także.

- Masz spróbuj. – podsunęła mi łyżkę z jakąś masa. To było cudowne.

- Jezu. Co to?

- Masa na sernik. Dobra ?

- Przepyszna.

- Cieszę się. Teraz zmykaj się ogarniać, bo nie zdążysz. – spojrzałam na zegarek i faktycznie była już czternasta. Ruszyłam pędem do siebie. Oczywiście miałam już lokatora.

- Nie masz swojego pokoju?

- Przecież jestem u siebie. – zaśmiał się cicho.

- Pewny siebie jesteś. – zrzuciłam wszystko z siebie i poszłam pod prysznic. Usłyszałam tylko warknięcie. Doskonale wiedziałam, że jeszcze nie jest w stanie. Cierpliwie czekam. Skończyłam się myć i wyszłam nago do pomieszczenia. Musiałam go trochę podenerwować.

- Igrasz z ogniem mała. – uśmiechnęłam się tylko i poszłam do garderoby. Wybrałam Miałam już uszykowaną sukienkę. Była czarna w złote ornamenty. Kończyła się w połowie ud, a dekolt miała w kształcie serca. Była cudowne i przylegała do mojego ciała. Moja szafa była głęboka, więc z samego dnia wyciągnęłam przepiękne złote sandałki na szpilce. Włosy związałam w luźnego koka, z wolnymi pasmami po bokach. Usta pomalowałam czerwoną pomadką i lekko wykonturowałam twarz. Tradycyjnie perfumy i gotowa weszłam do pokoju. Jurij już siedział ubrany w trzyczęściowy bordowy garnitur i białą koszulę oraz czarne buty. Gdy mnie zobaczył zaniemówił, patrzył się na mnie, jak w święty obrazek. Zaśmiałam się.

- Tak nie idziesz. Przebrać się, ale już.

Zaśmiałam się głośno i wyszłam z pomieszczenia, dalej się śmiejąc. Słyszałam jego krzyki za mną, ale miałam to gdzieś. Szybko mnie dogonił i wyszeptał.

- Doigrasz się obiecuję.

- Obiecanki cacanki. – zaśmiałam się.
Weszłam na dół, gdzie czekał już na nas Aleksander. Na nasz widok uśmiechnął się szeroko.

- Witam przyjaciele.

- Miło Cię widzieć – odezwałam się.

- Was również. – ucałował moje dłoń i trzymał ją stanowczo za długo. Jurij to zauważył, bo odchrząknął.

- Zapraszamy do stołu. – wskazał dłonią jadalnie. Usiedliśmy i po chwili zostały podane nam posiłki. Jak zawsze przepyszne.

- To jest cudowne. – odezwał się Wilk, do Kseni.

- Dziękuję Panu. Bardzo mi miło. -
Zawstydzona uciekła do kuchni, a ja się zaśmiałam pod nosem. Cudowna z niej kobieta. Kolacja mijała nam w miłej atmosferze. Widzę co jakiś czas jak Jurij posyła mi ostrzegawcze spojrzenie. Bawi mnie jego zachowanie. Rozumiem, że jest zazdrosny, ale zaczyna przesadzać. Całą kolację milczał

- Myślę, że powinniśmy na razie poczekać, jak rozwinie się sytuacja. – zasugerowałam.

- Też tak uważam. – zgodził się gość. – Wybaczcie, ale będę się zbierał. Obowiązki wzywają.- oznajmił i wstał od stołu, my również.- Jedzenie było przepyszne i dziękuję za gościnę.

- My również dziękujemy. – zapewniłam.

Odprowadziliśmy go do drzwi, pożegnał się z nami i wyszedł.

- Co to miało być? – wybuchłam. Zmarszczył brwi.

- Ty mi się pytasz, serio? To ty się z nim migdaliłaś i patrzyłaś na niego jakbyś chciała go zjeść. – nie wierzyłam własnym uszom.

- Ty chyba sobie jaja robisz. Za kogo ty mnie masz?.

- Fakty mówią same za siebie

- No powiedz to.

- Powiedziałem wystarczająco, nie chce przegiąć, więc odpuść. Mogliście dalej robić do siebie maślane oczy i nie zwracać w ogóle na mnie uwagi. Powodzenia. – oznajmił i ruszył na górę, a ja stałam jak taki słup soli.

- Zazdrosny dupek.

- Ja zazdrosny? W ogóle. – wysyczał i zniknął za rogiem. Wkurzona poszłam do siebie. Nie miałam przyjemności z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Ja mu pokaże kurwa zazdrość. Będzie mi tu robił sceny..

Jurij.


Dni mijały, a ja w końcu mogłem wyjść z domu. Robiłem postępy. Od pamiętnej kolacji, Bi się do mnie nie odzywa, omija mnie jakbym był trędowaty. Fakt, może odrobinę przesadziłem. Nie moja wina, że byłem o nią cholernie zazdrosny. Gdy widziałem jak on się na nią patrzy. Jezu, on rozbierał ją wzrokiem. Jest moja i jej nie oddam. Chciałem ją trochę udobruchać i zabrać na wakacje. Ciekawe czy się zgodzi. Od samego rana siedziała w moim gabinecie. Wszedłem do środka, a moja piękna kobieta siedziała nad papierami. Wyglądała seksownie w tych czarnych leginsach i pasującym, obcisłym topie. Udawała oczywiście, że mnie nie widzi. Dalej grała w tą swoją grę. Podszedłem do niej i przed jej oczami, na biurku położyłem teczkę. Usiadłem na krześle na przeciwko i wpatrywałem się w nią. Patrzyła to na teczkę to na mnie.

- Co to?

- Zobacz.

Otworzyła ją i zaczęła czytać, ale z każdym wyrazem jej oczy powiększały się.

- Rejs jachtem i prywatna wyspa? – zmarszczyła brwi.

- Bezludna wyspa. Tylko ty i ja.

- Żartujesz? – zaśmiała się cicho.

- Nie. Tylko ty i ja przez tydzień. Ostatnie wakacje nam zepsuto. Chce Ci wynagrodzić, te ostatnie miesiące. Zgadzasz się?

- Tak. – kiwała głową jak te pieski w samochodach. Zaśmiałem się, a ona razem ze mną. Podeszła do mnie i usiadła na kolanach. Przytuliła do mnie, a ja od razu schowałem ją w ramionach. Uwielbiałem jej ciepło i zapach.

- Moja Wariatka. – wyszeptałem w jej włosy. Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.

- Mój zazdrośnik.

- Ja zazdrosny? – zmarszczyłem brwi. – Wydaje Ci się.

- Oczywiście. Kocham Cię – wyszeptała i mnie pocałowała.

- Ja Ciebie też Malutka. – oddałem pocałunek.

Następnie wszystko poszło jak z automatu. Po chwili leżała na biurku, a ja nad nią. Oboje bez ubrań i spragnieni siebie. Zjechałem pocałunkami po jej ciele, aż dotarłem do najwrażliwszego miejsca. Ssałem ją jak szaleniec. Byłem jej cholernie spragniony, tak strasznie za nią tęskniłem. Wróciłem do jej ust i wszedłem w nią całą długością. Krzyknęła zaskoczona, ale po chwili pieprzyliśmy się jak takie małe króliki. Chociaż po chwili, zwolniliśmy i to właśnie było coś innego. My się kochaliśmy. Złapałem ją i położyłem na dywanie. Wchodziłem w nią mocno, ale powoli. Każdy centymetr jej ciała wielbiłem. Była arcydziełem, a ja artystą który to doceni. Zajęło nam to parę godzin, aż w końcu oboje doszliśmy. Długo jeszcze leżeliśmy wtuleni. Założyłem na siebie spodnie i złapałem ją na ręce i przykryłem kocem. Zaniosłem do sypialni i położyłem delikatnie na łóżku. Rozebrałem się znowu i położyłem obok niej. Wiedziałem, że pokonamy wszystko. Nasza miłość zwycięży. Prawdziwa miłość zwycięży wszystko. Właśnie tak było mi najlepiej. Gdy była obok mnie.

___________________________________________

Hej kochani ❤️

Wybaczcie, że tyle mnie nie było, ale ostatnio coś mnie wena opuściła. Siedzę i gapię się w telefon. Porażka dosłownie. Oczywiście staram się jak mogę, żebyście mieli co czytać. Mam nadzieję, że będziecie czekać cierpliwie.

Dobranoc ❤️

Odnaleziona tożsamośćحيث تعيش القصص. اكتشف الآن