Bianka
Brakuje mi rodziców. Każdego dnia mi ich cholernie brakuje. Wszyscy mają mnie za twardą i nie widzą, że też mam uczucia i gorsze dni. Gdy znajdowałam się u Carlosa, nic nie miało znaczenia. Każdy dzień zaczynałam od szkoleniach, a kończyłam na gwałcie. Nikt nie liczył się ze mną. Prosiłam, ale też były dni kiedy błagałam, żeby mi tego nie robili. Nie słuchali. W końcu spotkała ich zasłużona kara. Chociaż wcale nie jest mi z tym lepiej.
Właśnie stałam przed lustrem i przyglądałam się mojemu ciału, jak bardzo schudłam przez ostatni stres. Dzisiaj znowu obudziłam się sama w łóżku. Jurijego znowu gdzieś wywiało, a była piąta nad ranem. Obstawiam, że nawet tutaj nie spał. Ubrałam czarne rurki z dziurami na kolanach, białe adidasy i bluzkę z krótkim rękawem, na to założyłam długi rozpinany sweterek w kolorze kości słoniowej. Włosy rozpuściłam i dopełniłam wszystko perfumami. Złapałam jeszcze na szybko mojego ukochanego czarnego shoppera i zeszłam na dół. Przy stole siedziała zapłakana Galia, z Ksenią i Borą. Podbiegłam do nich szybko?
- Co się stało? Coś z Matem? – w moim głosie dało się wyczuć obawę. Obawę o jego życie, że coś mogło pójść nie tak. Kobieta spojrzała się na mnie.
- Nie mogę pomóc własnemu dziecku. – zaczęła po tych słowach przeraźliwie płakać, a Ksenia z nią. Bora podniósł mnie i zaprowadził na ogród.
- Matwiej w nocy miał zapaść. Udało się go uratować, ale potrzebuje przeszczepu nerki. Okazało się, że gdy upadał, trafił na kamień. Podczas dużej utraty krwi, powoli przestaje pracować.
- Jezu, ale można z jedną żyć. Ma jeszcze drugą. – uśmiechnął się smutno.
- Właśnie nie ma. Parę lat temu został postrzelony i ją stracił. Ma tą która powoli przestaje pracować. – do moich oczu napłynęły łzy i powoli zaczęły spływać.
- Czyli on może umrzeć? – zapytałam cicho. Pokiwał tylko głową.- Czemu Galia nie może zostać dawcą?
- Choruje na serce. Lekarze stwierdzili, że to by było za duże obciążenie. Ja też nie mogę, przez tą kulkę którą dostałem, też nieźle mnie tam poszkodowało. Chłopaki już pojechali się przebadać, ale żaden nie może być dawcą.
- Ja też jadę. – już ruszyłam do samochodu, ale zostałam pociągnięta.
- Jurij Ci nie pozwoli.
- Mam to gdzieś. Matwiej jest dla mnie cholernie ważny, zresztą jak wy wszyscy.- rozłożyłam ręce.- jesteście moją rodziną i nie chce nikogo stracić.- powiedziałam to na jednym wdechu i ruszyłam do samochodu. Szybko odpaliłem i odjechałam. Drogę do szpitala, pokonałam bardzo szybko. Weszłam na odpowiednie piętro i udałam się do gabinetu Iana. Zapukałam i weszłam po usłyszeniu zaproszenia. W pomieszczeniu był też Olgierd, Jurij i Dymitr. Wszyscy spojrzeli się na mnie.
- Chciałabym się przebadać.
- Źle się czujesz? Coś się stało? – Jurij szybko znalazł się przy mnie. Zmarszczyłem brwi i spojrzałam się na niego.
- Nic mi nie jest. Chce zobaczyć, czy mogę być dawcą dla Matwieja. – po moich słowach zapadła cisza.
- Nie zgadzam się. – Bora miał rację.
- Nie masz nic do powiedzenia, mam dwadzieścia pięć lat. Wiem co robię.
- Byłaś postrzelona i nie narażę Cię.
- Ian gdzie mam się zgłosić?
- Nie ! Zabije Cię, jak jej na to pozwolisz. – widziałam, że lekarz nie wie co zrobić. Pomogę mu.
- Jaja sobie robisz? Twój brat umiera, a ja mogę mu pomóc i to kurwa zrobię.! – w tym momencie, mój głos przybrał na sile i się darłam. – Jest dla mnie jak brat i go tak traktuje. Nie wyobrażam sobie, żeby go zabrakło. Tworzymy rodzinę, a ona sobie pomaga na dobre i na złe. Nie stawiaj Iana w takiej sytuacji. Cały czas jest lekarzem, a nie twoim sługusem Iwanienko. Musi ratować pacjenta na każdy możliwy sposób. – znowu zapadła cisza, a ja się dosłownie trzęsłam. Jurij spojrzał się na mnie i pokiwał głową. Myślałam, że coś powie, ale on się odwrócił i wyszedł.
- Pójdę za nim. – Dymi pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Chodź, ze mną. – usłyszałam cichy głos Iana, patrzył na mnie szeroko się uśmiechając. Ruszyłam za nim.
Wyniki miały być za godzinę. Wtedy będziemy wiedzieć , czy będę w stanie go uratować. Musiało tak być. Właśnie wszyscy siedzieliśmy na korytarzu i czekaliśmy na decyzję. Przyleciał nawet mój brat, ale sam bo Saszka została z dzieciakami. Galia cały czas płakała w ramionach męża. Jurij i Dymitr chodzili jak tacy nawiedzeni. Miałam już wszystkiego dość. Nagle drzwi się otworzyły i ukazał się w nich lekarz. Podszedł do nas i zaczął mówić.
- Jest zgodność. – uśmiechnął się szeroko. Zapadła grobowa cisza, a wszystkie pary oczu były wpatrzone we mnie. Spojrzałam się na Galie i Olgierda, uśmiechnęłam się ciepło co odwzajemnili.
- Zaczynajmy. – wstałam z miejsca i ruszyłam za Ianem. Nagle poczułam uścisk na nadgarstku, odwróciłam się i zobaczyłam Jurijego.
- Nienawidzę Cię, ale jednocześnie kocham całym sercem Wariatko. Nigdy Ci się za to nie odpłacimy. Wróć do mnie proszę. – na jego zbolałą twarz, zrobiło mi się ciepło na sercu. Wiedziałam, że mnie kocha ponad wszystko.
- Kocham Cię. – pocałowałam go w usta i ruszyłam na odpowiednią sale..
Jurij.
Wyszedłem taki wkurzony, że miałem ochotę się cofnąć i ją udusić za lekkomyślność. Byłem jej ogromnie wdzięczny, za to co chce zrobić. Boże miałem ochotę ją udusić. Jest diabłem i aniołem w jednej skórze. Nikt nie doprowadza mnie do szaleństwa jak ona. Gdy widziałem jak odchodzi, chciałem się rozpłakać jak dziecko. Bałem się o nią, tak cholernie się bałem. Właśnie zgasiłem trzeciego papierosa.
- Daj jej szansę. Wszystko się uda
- Dymitr przestań pieprzyć.
- Stary ona jest naszą ostatnią nadzieją. Jeśli to wypali, ona uratuje życie Matowi. Wiesz jaki on jest dla niej ważny.
- Wiem, ale boje się o nią cholernie.
- Bo ją kochasz to zrozumiałe.
- Kocham jak wariat. – pokiwałem tylko głową – Dobra chodźmy na salę. Chce jeszcze zobaczyć ją przed.
Weszliśmy na górę i ustałem pod ścianą.
- Będzie dobrze synku zobaczysz. – usłyszałem cichutki głos mamy. Spojrzałem się na jej zmęczoną twarz.
- Musi mamo. Musi.
Czekaliśmy wszyscy przed salą operacyjną, aż przywiozą Bi i Mata.
Pojawili się po godzinie. Podszedłem do jej łóżka.
- Kocham Cię mała. Pamiętaj. Masz jeszcze trochę rzeczy do zrobienia.
- Tak? Jakich?
- Zostanie moją żoną i matką moich dzieci. Zawsze chciałem, żeby Sophia miała rodzeństwo. – zauważyłem w jej oczach łzy.
- Będę wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. – zapewniła, a ja pocałowałem jej dłonie.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Odjechała. Ja pierdole. Miałem tyle planów. Po tym nieszczęsnym spotkaniu, mieliśmy jechać do jubilera. Miałem zabrać ją na wyspę i znowu oświadczyć, ale tym razem już na dobre. Miała zostać moją żoną i matką moich dzieci. Ostatnio bałem się tak o kogoś, jak Sophia została porwana.
Operacja trwała już od dobrych pięciu godzin, miałem złe przeczucie. Co chwilę z sali ktoś wychodził i wchodził. Nikt nie chciał nam nic powiedzieć. Biegali jak szaleni..
- Ile to jeszcze będzie trwać? – widziałem bezradność Liama wypisaną na twarzy. W końcu jego siostra i mój brat.
- Takie operacje niestety długo trwają. – odpowiedział mu tym razem mój ojciec. Oparłem się dłońmi o ścianę i spuściłem głowę. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w niż Ian. Wyglądał strasznie, był cholernie zmęczony. Ciężką operacja.
- Udało się. Teraz musimy czekać, czy się przyjmie. Oboje mają się dobrze. Ja jestem dobrej myśli.
Najpiękniejsze słowa, jakie usłyszałem od dłuższego czasu. Moja mama zaczęła głośno płakać, a ojciec razem z nią. Wszyscy odetchnęli z wyraźną ulgą. Ja za to cieszyłem się jak idiota. Moja kochana.
- Kiedy możemy ich zobaczyć? – zapytałem.
- Jutro. Już późno, dajmy im odpocząć.
- Ja zostaję z Bi. – zapewniłem.
- Nie wpuszczę Cię.
- Płacę za ten szpital, więc zostaje.
- Bierz te pieniądze. Tylko nie wiem czy Ci ich wystarczy, żeby zwrócić jej życie, gdy dostanie sepsę.. Powodzenia Ci życzę.. – oznajmił i odszedł.
Ja stałem jak wryty, nie wiedziałem co się właśnie stało. Dobry był i miał rację. Spojrzałem się na wszystkich i wyszedłem ze szpitala. Wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Musiałem jechać się wyspać, potrzebowałem siły, żeby walczyć za nią. Miałem nadzieję, że oboje obudzą się i będzie wszystko dobrze. Właśnie z taką myślą usnąłem..
________________________________________

YOU ARE READING
Odnaleziona tożsamość
RomanceDruga część „Zagubionej tożsamości". Bianka Trafficante odnalazła brata i odzyskała pamięć, która ją przytłoczyła. Zabójstwo rodziców i życie w piekle u brutalnego Carlosa Pereza, niestety nie jest łatwa do przyswojenia. Wszystkie wspomnienia, spad...