rozdział 10

299 21 3
                                    

Rozdział 10.

Leżałam na łóżku sprawdzając swoją pocztę, która dzisiaj przyszła. Było kilka list i paczek od fanek. Czytając każdą po kolej coraz bardziej płakałam. Nie mogłam powstrzymać się od tego, gdy czytam o tym, że dzięki mnie nie tną się. Otwierałam kolejny list, gdy nagle usłyszałam, że ktoś się bardzo głośno śmieje. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ponieważ niecałą godzinę temu płakała, więc podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół. W pewnym momencie usłyszałam głos Jai'a, co spowodowało, że się uśmiechnęłam i przyspieszyłam kroku.
-Hej młoda. - Krzyknął chłopak z rozjaśnionym kosmykiem włosów.
Momentalnie rzuciłam się mu na szyję. Miło było ponownie poczuć ten sam zapach perfum co kiedyś. Mimo, że miał już narzeczoną, zawsze będzie moim starszym bratem, który ciągnął mnie za włosy, gdy zjadałam mu ostatniego żelka.
-Czy ty coś jesz? - Zapytał odstawiając mnie na ziemie.
-Tak.
-To wytłumacz mi jak to jest, że jesteś coraz chudsza.
-Tabletki, choroba i taniec. - Wymamrotałam.
-Dobra, ja pójdę zrobić Wam coś na kolację. -Wtrąciła się mama wychodząc z pokoju.
-A jak tam nagrody? - Zapytał tata siadając na kanapie.
-Ostatnio jakoś nam nie idzie, ale jest Ok.
-Jess, możemy pogadać na osobności? - Zapytał Jai.
Udaliśmy się do gabinetu rodziców, przepuścił mnie w drzwiach, a następnie zamknął dokładnie drzwi. Oparłam się o stare dębowe biurko.
-Załatwiłabyś dla mnie kilka działek? - Zapytał. - Twój chłopak ma wtyki.
-Nic Ci nie załatwię, a poza tym nie jestem z Zaynem już od dawna.
-Jessica, proszę Cię. Jak nic nie załatwię to chłopaki mnie zabiją.
-Nie martw się, przyjdę na twój pogrzeb. - Powiedziałam klepiąc chłopaka w ramię, a następnie poszłam w stronę drzwi.
-Pójdę z tobą.
-Jai, nie rozumiesz? Nigdy już Ci niczego nie załatwię. Skończyłam.
-Ostatni raz.
-Nie, ostatni raz było kilka miesięcy temu.
Wiem, że chłopak chciał jeszcze próbować mnie przekonać lecz wyszłam z pokoju pewnym krokiem i z dumą, że nie dałam się przekonać.

Usiadłam jak zwykle na swoim miejscu i podkurczonymi nogami. Popijałam zieloną herbatę i słuchałam namiętnej rozmowy rodziców. Co chwila patrzyłam na telefon z nadzieją, że Oscar do mnie napiszę i będę mogła jakoś odejść stąd jak najszybciej.
-Może wyjedziemy gdzieś razem ? - Zaproponował tata.
-Ja jutro wyjeżdżam. - Poinformowałam, a raczej przypomniałam rodzicom.
-Jessica, czy chociaż przez chwilę mogłabyś nie myśleć wyłącznie o sobie? Dobrze wiesz, że chłopcy mają mało czasu, a to może być nasza szansa na rodzinne wakacje.
-Nagle chcecie udawać szczęśliwą rodzinkę. Tym razem zrobicie to beze mnie. - Powiedziałam wstając z miejsca i udając się w kierunku mojego pokoju.
-Jessico Olivio Brooks! W tej chwile masz tutaj wrócić. - Krzyknął tata zrywając się z miejsca i rzucając serwetką w moją stronę.
Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do stołu.
-Oczekujecie ode mnie, że rzucę wszystko i pojadę z wami na wakacje. Zrezygnuję z świetnie spędzonego czasu z 4 debilami i chłopakiem, aby jechać na kilku dniowy wyjazdu z rodziną, która ma na mnie praktycznie wyjebane. Chyba żartujecie.
Widziałam po ich minach, że kompletnie się tego nie spodziewali, ale mam już tego naprawdę dosyć. Zaczęłam się już do tego przyzwyczajać, jednak, gdy słyszę jak Oscar czy Felix rozmawiają z swoimi rodzinami to serce kroi mi się na milion kawałków.
Podniosłam serwetkę i położyłam ją z powrotem na miejscu, po czym wróciłam do swojego pokoju.

"Co tam misia? Jutro wyjeżdżamy"
"Odechciało mi się już wszystkiego. Kochana rodzinka wróciła."

"Dasz radę. Nie smuć się. Jutro wyjeżdżamy. Całe 4 dni dla siebie."
"No może jeszcze dla 4 idiotów :)"

"Uwierz mi, że wolę spędzać z nimi czas niż z tą kochaną rodzinką."

"Pogadam z mamą, może Cię adoptujemy"

"Ale to nie będzie wtedy kazirodztwo?"

"Zawsze znajdziesz coś przeciwko czemuś."
"Taka jestem, przepraszam"
"Za to przepraszasz? Za to, że jesteś najlepszą dziewczyną. Lol"
"Uśmiechnij się i spać. Jesteśmy jutro o 8:00.
Buziaczki misiek. Kocham Cię"

"Dobranoc wiewióro.
Kocham Cię".

Odrzuciłam telefon na bok, zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że zasnę lecz po chwili drzwi do pokoju się uchyliły, a ja momentalnie zamknęłam oczy, aby było, że śpię. Początkowo usłyszałam głos Luke, który coś szepcze, jednak po chwili usłyszałam  głos taty "Zostaw ją, ona ma rację."


Rano obudził mnie nieznośny dźwięk budzika, była 5:40. Półprzytomna wstałam, zarzuciłam na siebie czarny długi sweter i zeszłam do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie i ciepłą herbatę. Gdy zrobiłam zrobiłam wcześniej zaplanowane czynności, wyszłam na taras, usiadłam przy małym drewnianym stoliczku. Położyłam telefon, miseczkę z musli z dodatkiem owoców, duży kubek z czerwoną herbatą i kilka opakowań tabletek , które musiałam wziąć każdego ranka. Po zjedzeniu śniadania, zostawiłam resztę rzeczy i udałam się do swojego pokoju po kosmetyczkę. Gdy wróciłam zaczęłam się szykować do wyjścia mimo, że była dopiero 6:30.  Co chwila sprawdzałam w torbie czy mam potrzebne leki, mimo że sprawdziłam to już kilka razy, sprawdzałam ponownie. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, podbiegłam szybko do drzwi, aby osoba nie zadzwoniła drugi raz. Byłam pewna, że to jeszcze nie chłopcy, ponieważ było jeszcze za wcześnie, a w dodatku oni zawsze się spóźniają. Otworzyłam drzwi, a przed moimi oczami pojawiła się blondynka. Patrzyłam się na nią i uśmiechałam pod nosem.
- Koniec z różowymi włosami? - Zapytałam przytulając dziewczynę.
- Można tak powiedzieć.
- Idziemy na zewnątrz czy siedzimy w środku?
Dziewczyna wskazała na buty moich braci, a ja delikatnie pokiwałam twierdząco głową. Znaczyło to dla nas tyle, że są w domu, a ona nie chce ich widzieć. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, wzięłam z blatu 2 termosy w czarno białe wzorki i podałam je dziewczynie. Wzięłam swoją walizkę. Usiadłyśmy na schodach przed drzwiami wejściowymi i czekałyśmy na chłopców.
-Nie przenoszę się do I.am.me. -Stwierdziła odgarniając grzywkę na bok.
-Naprawdę? To zajebiście. Czyli nadal jesteś z Martinem? - Zapytałam
-Nie jesteśmy z sobą już od dawna.
-Ale dlaczego?
-Pamiętasz jak chłopaki stwierdzili, że chcą wyrzucić Martina z Mos Wanted Crew? Żeby nadal tam został postanowiłam uratować mu dupę i zacząć z nim chodzić. Czego nie zrobi starszy brat dla swojej kochanej siostrzyczki?
Chciałam zacząć wypytywać o wszystko, jednak dostałam sms od Oscara, że już dojeżdżają. Wyciągnęłam rączkę z walizki i zaczęłam ciągnąć ją po schodach.
-Nie żal Ci jej? - Zapytała dziewczyna łapiąc walizkę w ręce i schodząc z nią.
-Nie. Jest Luka. - Zaśmiałam się.
-To mogę jeszcze na nią napluć?
Zaczęłam się śmiać. Może byłyśmy dla nich wredne, ale zasłużyli na to. Zostawili nas, gdy stali się znani, więc odpłacamy im za to.

-To gdzie najpierw idziemy? - Zapytał Omar stojąc na środku obszernego salonu.
-Nie mam pojęcia. - Krzyknęłam z łazienki, gdzie prostowałam ostatnie kosmyki włosów.
-Na początek idziemy się ogólnie przejść, jutro porobimy coś konkretnego. -Stwierdziła Jade.
Wyszłam z łazienki i udałam się do swojego pokoju, który dzieliłam z Jade. Po drodze weszłam do pokoju Oscara i Omara. Chłopak z ciemnymi włosami stał przed lustrem i zastanawiał się którą bluzkę wybrać, za to Oscar leżał na łóżku i robił coś na telefonie.
-Jess, która? Błagam Cię, pomóż mi, bo ten głąb nie chce mi pomóc.
Weszłam do środku i usiadłam na łóżku na łóżku z brzegu. Chłopak co chwila pokazywał mi inne bluzki, jednak nie byłam zdecydowana na żadną z nich.
-Masz koszulę? -Zapytałam.
Chłopak pokręcił przecząco głową, odwróciłam głowę w stronę swojego chłopaka, aby spytać się czy może on ma, jednak usłyszałam jedno stanowcze "nie".
-Poczekaj chwilkę. -Szepnęłam, a następnie wyszłam z pokoju.
Po upływie kilku minut wróciłam z powrotem i rzuciłam w chłopaka czarno białą koszulą w kratkę.
-Męska, nie bój się. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy, po czym podeszłam do swojego chłopaka. Usiadłam przy nim, a on podał mi swój telefon.
-Poczytaj sobie.
Wzięłam telefon do rąk i zaczęłam czytać. Na ekranie telefonu widziały Tweety ich fanek. Pisały do Oscara o tym, że są szczęśliwe, że on jest szczęśliwy. Pisały o tym, że słodko wyglądamy razem. To było cudowne.
-A ty się bałaś? - Zaśmiał się.
Spojrzałam w oczy chłopaka, panowała w nich niesamowita radość. Na sam widok ich zaczęłam się uśmiechać, blondyn po chwili pochylił się w moją stronę. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej surze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie.
- Przepraszam, ale ja tutaj nadal jestem. - Powiedział speszony Omar.

Give Me LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz