32. Z innej perspektywy

42.8K 1.1K 896
                                    

* Oczywiście znowu obsuwa, ale musicie mi wybaczyć, bo my z Lauren już tak mamy, że wszędzie się spóźniamy... 😂

** Jednak rozdział dość długi, więc łapcie i czytajcie, a ja biorę lampkę wina i czekam na komentarze ❤

_______________________________________________________________

– Dlaczego mi nie powiedziałaś o swoim dziadku? – to pierwsze, co usłyszałam zaraz po przebudzeniu.

Spojrzałam na niego zdziwiona, a potem przyjęłam kubek gorącego kakao, który zawisł między nami.

– Bo nie rozmawialiśmy ze sobą, zresztą... co cię to obchodzi. – szepnęłam, zanurzając usta w brązowym płynie i biorąc dwa łapczywe łyki.

Oczywiście znowu musiałam się ubrudzić. Spojrzał na mnie jak na niezdarne dziecko, a potem sięgnął po serwetkę leżącą na ławie.

– Pamiętasz o badaniach jutro? – dodał lekko rozbawiony siadając obok i ścierając mi z nosa kropelki słodkiego płynu – Pójdę z tobą.

– Słucham? – spojrzałam zaskoczona.

– I zgłosiłem, że przez najbliższe dni nie będzie cię w pracy.

– Słucham?! – mimowolnie podniosłam głos – Dominik, ja muszę pracować, nie mogę sobie nie przychodzić, bo potrącą mi z wypłaty... – dodałam spanikowana.

– Dlatego zgłosiłem Liamowi, że...

– Skąd znasz Liama? – spytałam z niedowierzaniem, bo zaraz po trenerze od pływania, akurat musiał znać mojego szefa.

– Czy to ważne? – rzucił obojętnie, nieudolnie próbując ukryć kiełkujący uśmieszek.

Spojrzałam takim wzrokiem, że zrozumiał, iż owszem, jest to dla mnie istotna informacja.

– Z imprezy... – westchnął zadowolony i rozwalił się wygodniej na sofie.

– Czy ty znasz wszystkich?...

– Tak. – westchnął ponownie, tylko tym razem z jakąś dziwną dumą w głosie, a potem dodał szybko – Więc zgłosiłem mu, że przyjdzie za ciebie zastępstwo, dlatego nie potrąci ci z wypłaty, nie bój się...

– Jakie zastępstwo? – spojrzałam zaskoczona.

– Shane. – rzucił szybko i ukrył rozbawioną twarz w szklance.

Spojrzałam z niedowierzaniem, licząc gdzieś w głębi serca, że jednak się przesłyszałam, ale jego wciąż rozbawione oblicze nie pozostawiło mi jakichkolwiek złudzeń. Shane w mojej pracy. O nie. To się nie może skończyć dobrze...

– Jako pracownik ma kawę i kanapki na za darmo, więc... – próbował wytłumaczyć jakoś sens tej irracjonalnej decyzji, ale słabo mu to szło.

– Jasne. – westchnęłam, bo oczywiście nie trzeba wiele, żeby zadowolić Shane'a.

– Zresztą... – machnął ręką i zabrał mi mój kubek – Twoja psiapsi powiedziała, że też wpadnie pomóc, więc w sumie Shane był wdzięczny za tą robotę. – parsknął i upił łyk kakao.

– Mhm. – westchnęłam, ale w głębi duszy współczułam, tylko nie wiem komu bardziej- Meghan czy Shaneowi...

– Kanapki masz na stole. – dodał, podnosząc się ociężale z kanapy – Będę koło dwunastej, bo dzisiaj mamy ostatni trening przed zawodami. Zjedz, ubierz się, potem znowu zjedz, a jak wrócę to bądź gotowa, bo od razu jedziemy.

– Dokąd?

– Chyba ktoś się za nami stęsknił... – uśmiechnął się, a potem przerzucił wzrok na mój telefon, który zawibrował.

W moim małym świecie (I & II) |ZOSTANIE WYDANEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora