(II tom) 23. Teraz to boli

18.4K 550 567
                                    

Złota godzina 1:40

Następny rozdział wleci w piątek/sobotę. Dokładnie dam znać na Twitterze.

Tytuł nieprzypadkowy, miłego czytania kochani! ❤️

_______________________________________________________________________________

Dominic

– Wyspałeś się?

– Jak nigdy. Nie przespałem bez niej jeszcze żadnej pełnej nocy. Kiedy mam ją obok, tylko wtedy jestem spokojny. – wyznaję szczerze, skupiając teraz całą swoją uwagę na ostrym sierpie księżyca.

Jest środek nocy. Początek nowego roku. Dziesiąty stycznia. Wczoraj dostałem kolejną szansę, na którą nie zasługiwałem i którą jak zawsze koncertowo przejebię.

W innych okolicznościach zaczynałbym dziś od nowa.

Ja natomiast, z własnej nieprzymuszonej woli, a raczej prawie własnej nieprzymuszonej woli zawieszam dziś swoje życie, na kilka dobrych miesięcy.

– Kochasz ją?

Zerkam zaskoczony na Kordiana, bo spodziewałbym się teraz każdego pytania, ale nie tego. Nie waham się jednak ani sekundy z odpowiedzią.

– Przecież wiesz, że tak.

– Chciałem to usłyszeć jeszcze raz. Jako jej ojciec. – unosi kąciki ust.

– Przynajmniej wiem, czemu mi tak pomagasz.

– Pomagam ci nie ze względu na Lauren. A już na pewno nie tylko przez wzgląd na nią. – oznajmia twardo – Pożegnałeś się z nią?

– Nie.

– Czyli mam rozumieć, że znowu ją okłamałeś?

– Nie. Po prostu nie powiedziałem jej prawdy. – burczę i ponownie wlepiam wzrok w ostry sierp księżyca.

Nie wiem czemu, ale jego widok działa na mnie kojąco.

– To też jest kłamstwo. – zauważa – Będziesz tego żałował.

– Kordian, ja nie wiem czy dam radę z tego wyjść. Czy w ogóle potrafię żyć bez dragów i alkoholu. Coraz częściej myślę, że to jest po prostu dla mnie awykonalne.

– Dasz radę. – zapewnia mnie bez grama zawahania.

– Już nigdy nie chcę jej zawieść. Wrócę tylko wtedy, kiedy wyjdę na zero. W przeciwnym razie nigdy nie pojawię się w jej życiu.

Staram się brzmieć pewnie, odpowiedzialnie, rozsądnie. Jednak czuję jak z każdym kolejnym słowem się sypię. Organ po organie, tkanka po tkance, komórka po komórce.

W dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu.

– Kordian, mogę mieć do ciebie ostatnią prośbę?

– To znaczy? – zerka na mnie podejrzliwie.

Chyba zabrzmiało to, jakbym zaraz miał dać sobie w łeb.

– Załatwiłbyś mi telefon? Jakikolwiek.

Praktycznie spalam się ze złości. Po raz kolejny go wykorzystuję. Po raz kolejny obarczam go swoją osobą.

– Dominic, przecież wiesz, jakie są zasady. Oddajesz wszystko na wejściu.

– To druga kwestia, o którą chciałem cię prosić. Może mogliby zrobić mały wyjątek?... – patrzę na niego błagalnie, ale ten pozostaje nieugięty.

W moim małym świecie (I & II) |ZOSTANIE WYDANEWhere stories live. Discover now