Lecąc ku Górze

21 8 11
                                    

„Brzydzą mnie ci, którzy nie doceniają tego co mają. To przez nich to państwo gnije zarówno od środka, jak i z zewnątrz."

—Mistrz Mrocznej Kultywacji—

Las, krzewy i inne rośliny, przesuwały się niczym ruchomy obraz namalowany na gałkach elfów. Ile już minęło? Trzy tygodnie? Może sześć? Sillon nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Ona, bezimienny i orzeł odżywiali się resztkami „pożyczonymi" z willi i znajdowanymi po drodze owocami. Niestety nie mogli porzucić ptaka, zwłaszcza że rzucił się na tamtego stwora. Przecież im pomógł.

– Powinniśmy dać mu imię – stwierdziła Sillon, patrząc na pikującego orła, celującego szponami w mysz. – Znaleźliśmy go zaplątanego w niciach, więc może Fibreux? Oznacza to „włóknisty".

– Podoba mi się – przyznał mężczyzna. – Wymyśliłabyś też coś dla mnie?

Sillon przystanęła, oszołomiona prośbą. Imię, to coś ważnego, zastanawiała się w duchu. Nie mogę dać mu przypadkowego słowa - to musi coś oznaczać.

– Co powiesz na Fidelis, w skrócie Fid?

– Ciekawie brzmi – przyznał, powtarzając sobie w myślach słowo. – Co znaczy?

– Lojalny – odrzekła krótko, przypominając sobie noc w willi. Fid od razu zrozumiał, do czego odnosi się kobieta.

– Sill posłuchaj... Przez ostatnie tygodnie starałem się unikać tego tematu. Widzę, że ledwo udaje ci się zasnąć, więc nie mogę już wytrzymać. Czy tamten stwór to jeden z potworów, o których mówiłaś? Tamten stan, w którym byłem - nic nie słyszałem, ani nie czułem, tylko widziałem, nazwałaś „bramą ograniczeń". Co to jest?

– Powinnam była ci to wcześniej wytłumaczyć – przyznała, czując poczucie winy. – Brama ograniczeń to umiejętność każdego elfa. Chociaż każdy z nas ma do niej potencjał, tylko ci, którzy przestrzegają specjalnej diety z dużą ilością witamin i przejdą specjalny trening, mogą ją przebudzić. Jednym ze słów, które wypowiedziałeś, było zaklęciem ją aktywującym. Niestety wiem tylko, że w jakiś sposób pomaga w czarowaniu. Widziałam nawet, jak ktoś, dzięki „bramie ograniczeń", czarował bez słów inkantacji, lecz do tego naprawdę trzeba być absolutnym mistrzem.

– Rozumiem... A tamten potwór?

– Miał krwawe oczy – przypomniała sobie, ohydne przerażenie, gdy to coś ją do siebie przyciągało. – To musiał być pishacha.

Nastała cisza, oznaczająca skończenie się pytań. Podążali w kierunku, który wyznaczyła kobieta na podstawie słońca. Wszystko wydawało się niezmienne, a jednak powietrze było wilgotniejsze z każdym dniem drogi. Teraz Fid to zauważył. Zatrzymał się i zaczął rozglądać po lesie.

– Coś nie tak? – zagaiła Sillon.

– Czujesz? Jest okropnie parno.

Sill przytaknęła i przyłączyła się do rozglądania. W końcu zauważyli jeden mały szczegół, który do tej pory im umykał. Puszcza widocznie gęstniała na prawo od kierunku drogi. Po chwili namyślenia postanowili spróbować znaleźć miejsce, gdzie roślinność jest najrzadsza. Wraz z długimi poszukiwaniami znaleźli coś, co można by nazwać przerzedzeniem.

– Pójdę przodem i wyznaczę trasę – zaproponował Fidelis, a elfka tylko przytaknęła.

Fibreux zacisnął szpony na gałęzi drzewa i zaczął wyrywać pióra ze skrzydeł, spoglądając na szamoczące się postacie. Przedzierali się, a kobieta co drugi krok wyzwalała falę przekleństw pod adresem wszystkich kłujących roślin. Ciągle słychać było szelest i dźwięk rozrywanego materiału. Fibreux nie był na tyle głupi, by się tam pchać. Zatrzepotał potężnymi skrzydłami i z gracją wzbił się ponad korony tytanicznych drzew. Po chwili spokojnego lotu przywarł do gałęzi po drugiej stronie gęstwiny.

Blask NiepamięciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz