Mistrz Mrocznej Kultywacji

15 6 12
                                    

„Mam dość tego wszystkiego. To plugawe państwo zbudowano na jednym wielki kłamstwie. Elfy żyją, stopniowo degenerując się do stada bezmózgich owiec. Co by się stało gdyby podpalić zagrodę tego stada... gdyby zburzyć kłamstwo?"

—Mistrz Mrocznej Kultywacji—

Elf wstał i nim odszedł, ostatni raz rzucił smutne spojrzenie. Światło sunęło za nim, lecz po chwili się zatrzymało. Wtem buchnął płomień, a po chwili kolejny. Nowe pochodnie usadzone w kamiennych styliskach zapalały się jedna po drugiej. Gdy mężczyzna skończył, arena, na której podłodze klęczała Sillon i stwór podobny do Fida była świetnie oświetlona.

Kobieta przyjrzała się gruntowi, widząc tam dziwne skrawki materiału wdeptane w skałę. Jeszcze nigdy nie widziała takiego tworzywa - było szare i wydawało się nadzwyczaj mocne. Zaraz obok nogi miała kolejny taki kawałek. Przyglądała się jemu, próbując odgadnąć, czym jest. Nagle jęknęła, pragnąc krzyknąć, lecz knebel jej to uniemożliwiał. Rzuciła się w tył, przyciskając plecy do chłodnej ściany pokrytej bruzdami. Te wdeptane w skałę materiały były niczym innym niż skórą.

– Coś nie tak? – rzucił nieco rozbawiony reakcją kobiety. – Skoro przestraszyłaś się nieużytych materiałów, ciekawe co się stanie gdy ujrzysz gotowe prace... – Zwrócił wzrok na drugiego więźnia, wracając do wcześniejszej smutnej miny. – Spójrz! Tutaj zginiesz, a świadkami tego będzie ta kobieta, klan Wróżek i jedyny członek klanu Ravana - ja!

Powyżej wysokich ścian areny stały zastępy owiniętych w szary materiał postaci. Większość w milczeniu patrzyła na przedstawienie, jednak jedna z nich z obawami w oczach przyglądała się przerażonej kobiecie. Fid bez wzbudzania podejrzeń ledwo dał radę się tu dostać. Najwięcej problemów sprawiło mu odnalezienie wejścia do groty. Niektóre materiały, które zdjął z trupa wciąż miały na sobie krew, dlatego zawiązał je na stopach. Teraz patrzył na scenę, wiedząc, że nawet gdyby rzucił się do walki z zaskoczenia, nie miałby szans z tyloma przeciwnikami. Gdy tylko mężczyzna na arenie ukazał twarz w blasku płomieni, Fid rozpoznał w nim tego samego elfa, który stał wtedy w pałacu obok władcy kraju.

– Przekazałeś mi wszystko co umiem, a teraz muszę cię zgładzić twoimi własnymi zaklęciami... Mistrzu, nigdy tego nie chciałem – mówił ze spuszczoną głową. – Jednak gdybyś zdradził, nastąpiłby koniec. Koniec kultury, koniec wartości, koniec wszystkiego, co piękne w elfach. Wszyscy rzuciliby się za góry, a gdyby nawet wrócili, to państwo straciłoby część siebie... Robię to właśnie dla państwa, więc proszę, wybacz mi...

Rzucił pochodnię na ziemię i szybkim krokiem podszedł do skrępowanego stwora. On mówił do mnie, pomyślał Fid. Mężczyzna podniósł dłoń i położył ją na czole stwora. Fidelis patrzył na to, lecz nie potrafił się skupić na niczym innym niż na słowach. On nazwał mnie mistrzem, przypomniał sobie, czując okropny pulsujący ból głowy.

– Gdy cię zabiję to ja, Toirtap przejmę tytuł Mistrza Mrocznej Kultywacji. Jednak wiedz, że nie zależy mi na nim. Robię to dla wszystkich elfów... Atrop.

W jednej chwili oczy Toirtapa rozświetlił blask, a w drugiej jego tęczówki się przeistoczyły. Fidelis poczuł się jakby nagle trafił go piorun lub młot rozłupał jego czaszkę. Jednocześnie widział przed oczami tysiące obrazów i słyszał tyle samo słów. Te słowo... pamiętam je - było wyryte w jego duszy na stałe. Znał je równie dobrze co... swoje imię.

W jednej chwili nawałnica wspomnień rozświetliła mrok zapomnienia. Widział las, krzewy jedwabiu, malin i jakieś drzewo, z którego rozchodziły się dźwięki porannej krzątaniny.

– Ta praca będzie wyjątkowa – rzekł on ze wspomnień, stojący gdzieś na skraju lasu. – Po tym nastaną ciekawsze czasy. Przyjacielu! Będziemy wolni od tego rdzewiejącego łańcucha.

Blask NiepamięciWhere stories live. Discover now